sobota, 12 września 2015

Naruto na nowo 3. -21. (Ostatni)

Naruto na nowo 3. -21.
We wszystkich sercach wioski panował nie pokój. Każdy bał się o Siódmego Hokage, wiedzieli, ze był świetnym Przywódcą, ale tylko kilka osób wiedziało, że był jeszcze lepszym mężem i ojcem. Dziś mijały trzy dni od jego walki z dwoma Kage i według słów Tsunade sprzed kilku dni, jeśli się ostatecznie dziś nie obudzi, prawdopodobnie zapadnie w śpiączkę. Tych myśli nikt nie chciał do siebie dopuścić, a już na pewno jego rodzina. Większość dnia spędzali w szpitalu, jedynie Minato był wyjątkiem, gdyż zastępował Siódmego na jego stanowisku. Robił to Czwarty, ponieważ Tsunade cały czas siedziała w szpitalu, najwięcej czasu poświęcała nad Namikaze. 
W tej chwili właśnie weszła do jego Sali, by sprawdzić jego stan. Gdy weszła jak zwykle zobaczyła, Kire, która nie odstępowała łóżka męża na krok. Czarnowłosa odwróciła głowę i spojrzała smutnym wzrokiem na kobietę, po czym wróciła do patrzenia na trzymaną dłoń Naruto.
-Witaj Tsunade-sama.
-Cześć Kira – odparła blondynka. – Chyba w ogóle nie wychodzisz z tej Sali? – spytała, ale granatowo oka nie odpowiedziała. –Nie zamartwiaj się, zaszkodzi to jeszcze dziecku. Przecież obiecał, że nie zginie.
-Ale o śpiączce nic nie wspomniał – kobieta w końcu coś powiedziała, a na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
-Byłaś już na badaniach? 
-Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku – odwróciła się na krześle w stronę kobiety.
-Cieszy mnie to – usłyszała odpowiedź, ale nie od kobiety. Był to zachrypnięty męski głos. Kobiety, aż lekko podskoczyły na głos Hokage.
-Naruto! – krzyknęły kobiety, odwracając się w jego stronę.

-Hokage się obudził! Hokage się obudził! – krzyczał jakiś chłopiec biegnąc przez główną ulicę wioski.
Na początku, u wszystkich było niedowierzanie, które przemieniało się w szczęście, radość oraz głośne krzyki. Minato siedział przy biurku i czytał jakiś nudny raport z misji rangi B. Kiedy usłyszał okrzyki z ulicy wstał i wyszedł na balkon. Najpierw słyszał wszystko nie wyraźnie z powodu przekrzykujących się ludzi. Po niecałej minucie pod budynkiem administracyjnym przebiegł ten sam chłopiec co biegł przez główną ulicę, krzycząc, że Hokage się obudził. 
Gdy Czwarty przetrawił wszystkie słowa, na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Nawet słońce wyszło z za chmur dają przyjemne, jesienne, promienie słońca. Od razu wszedł z powrotem do gabinetu, machnął podpis pod raportem i wyszedł z gabinetu, zamykając go. Ruszył do szpitala, po drodze spotkał Sasuke i Saye z ich dziećmi oraz, Minoru z bliźniaczkami. Wszyscy mieli uśmiechy na twarzy. Akane miała czekoladki w rękach, a Sayuri bukiet kwiatków. 
Razem doszli do szpitala. Gdy weszli do Sali, dzieci Hokage od razu się na niego rzuciły. Naruto siedział na łóżku, nad nim stała Tsunade, a Kira dalej siedziała na krześle. Naruto przytulił wszystkie swoje pociechy jedną ręką. Przez sekundę dorośli mogli zobaczyć mały grymas bólu na twarzy Hokage, ale mimo to nie przerwał uścisku. 
-Jak się czujesz? – spytał Minato.
-Ujdzie – odparł przerywając uścisk. 
-To dobrze.
-Nieźle nas wystraszyłeś – powiedziała Saya.
Drzwi się otworzyły a do środka weszła Kushina z Josuke, Hinatą i ich dziećmi.
-Jak się czujesz Naruto? – spytała Kushina.
-Może być.
-I musiałeś sam tam iść? – spytał Josuke.
-Taki już jestem – odparł Naruto.
-I przypłaciłeś to utratą dłoni – dodał Sasuke.
-Jeśli to ma być cena, za pokój, to jestem gotów ją zapłacić.
-Skąd wiesz, że ta walka przyniesie pokój?
-Nie wiem – odparł bez namysłu Hokage. 
Między nimi zapanowała cisza. Każdy bał się podjąć przy dzieciach, dość ważny temat, który dręczył tu wszystkich obecnych.
-Minoru – zaczął Minato. – idźcie do baru i kupcie sobie coś do jedzenia – powiedział dając mu pieniądze. Chłopiec tylko skinął głową i wyszedł jako pierwszy, a za nim reszta. 
-Teraz możemy porozmawiać – powiedziała Kushina, na co Naruto skinął głową.
-Może na początek, co ci strzeliło do łba, aby tworzyć barierę? – spytał Minato.
-Nie miałem zamiaru nikogo narażać.
-To już wiemy i jak ci to wyszło? – odparł Josuke. – Mnie bardziej interesuje, jakim cudem Kyubi walczył z Hachibim.
-No właśnie, przecież Kyubi jest zapieczętowany – dodał Minato. Naruto chwilę się zamyślił, po czy przeleciał spojrzeniem po wszystkich.
-Tak naprawdę, to biju potrafią rozdzielić swoją świadomość. Prawdą jest, ze Kyuubi jest zapieczętowany, ale lisy z którymi mam podpisany pakt, jak by to powiedzieć, w pewny sposób, odtworzyli świadomość Kyubiego wraz z jego chakrę. Kyubi na wolności jest połączony z zapieczętowaną chakra i świadomością, ale nie może pobierać chakry.
-W pewnym sensie idzie to zrozumieć, ale jakim cudem walczy razem z tobą?
-Ponieważ zyskałem jego szacunek – powiedział, co pierwsze mu przyszło na myśl. – A teraz on jest moim summonem.
-Ktoś jeszcze może go przyzwać?
-Nie, mogę zrobić to tylko ja.
-Niesamowite – skomentował Minato. 
Dalsza rozmowa zeszła na temat, co się działo w wiosce, a gdy wróciły dzieciaki, wszyscy opuścili salę, aby Hokage mógł odpocząć. Gdy tylko zdążyli wyjść, blondyn wstał i usiadł w oknie. Patrzył na wioskę, co jakiś czas zatrzymując się na jakimś mało ważnym punkcie. Za każdym razem, gdy ktoś go spostrzegł, machał mu ręką, na co mężczyzna się uśmiechał. Po kilku minutach zobaczył jak jego rodzina wychodzi ze szpitala. Patrzył się na nich póki nie zniknęli mu z oczu.
Gdy Tsunade przyszła do niego z jedzeniem dostał opieprz za to, ze nie leży w łóżku. Położył się na swoim miejscu, lecz gdy tylko Piąta wyszła z Sali, znowu usiadł w oknie. Siedział tak zamyślony do wieczora. Gdy słońce już zachodziło zszedł z okna i się ubrał. Opuścił salę, gdy tylko zamknął drzwi zobaczył przed sobą Tsunade. Miała ręce założone na piersi, a lewą nogą stukała o posadzkę.
-Gdzie się wybierasz?
-Do domu – odparł krótko, próbując ją ominąć.
-Wracasz do łóżka.
-Pójdę do łóżka, ale w domu.
Przez chwilę piorunowali się wzrokiem, ale Tsunade w końcu dała sobie spokój. Machnęła na niego ręką i poszła w swoją stronę. Hokage uśmiechnął się i opuścił szpital. Gdy wyszedł na zewnątrz, spojrzał na swoją lewą rękę, a raczej co z niej zostało. Dotknął prawą dłonią, końcówkę, ręki, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
-Mam na dzieję, że się do tego przyzwyczaję – powiedział do siebie i ruszył do swojego domu.
Po drodze, wszyscy mu się kłaniali, trochę się do tego przyzwyczaił, ale teraz robili to z większym zapałem. Po jakimś czasie dotarł do domu. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Gdy zdjął buty i płaszcz, w drzwiach stanęła Kira.
-Nie powinieneś leżeć w szpitalu.
-Po co, skoro dobrze się czuję.
-Tsunade cię puściła.
-Oczywiście.
-Czyli nie miała nic do gadania? – spytała, na co Hokage się tylko uśmiechnął.
Minął tydzień. Przez ten czas panował spokój, Naruto wrócił do swojej pracy, oprócz tego odbyło się spotkanie Hokage, Kazekage i Mizukage w celu omówienia sojuszu, o Kumo i Iwie na razie ucichło. Naruto na początku miał duże problemy, praktycznie ze wszystkim, brak lewej dłoni, cały czas mu doskwierał. Wszystko toczyło się ku lepszemu. 
Miesiąc po walce, do bram Konohy zawitali sami Kage dwóch wiosek, Kumo i Iwy. Wywołało to duże zamieszanie, w dodatku Raikage i Tsuchikage, byli przy minimalnej obstawie, zaledwie cztery oddziały Anbu. Okazało się, że chcą podpisać sojusz i zgodzą się na każde warunki.
Do podpisania sojuszu doszło, zaledwie po godzinie rozmów. Mieszkańcy nie byli za tym, aby do tego doszło, ale Naruto był ucieszony. W końcu miedzy Wielkimi Nacjami zapanuje pokój, wprawdzie nie na zawsze, ale przecież liczy się to co jest teraz. 
W końcu Naruto spełnił obietnicę, którą złożył dawno temu Mędrcowi Sześciu Ścieżek. Zapanował pokój, a ci, którzy byli dużym zagrożeniem dla świata nie żyją. 

Naruto na nowo 3. -20.

Naruto na nowo 3. -20.
Gdy Naruto leciał w stronę Hachibiego ze Złotym Rasenganem, tuż przed nosem przeleciał mu przezroczysty promień. Gdy spojrzał w kierunku, z którego nadleciało jutsu zobaczył Tsuchikage, a za nim wojska Iwy. Ta chwila dezorientacji Hokage, wystarczył, aby Bee zmiótł blondyna otwartą dłonią. Naruto wyleciał z krateru i poleciał w las, łamiąc drzewa. Zatrzymał się, gdzieś po pięćdziesięciu metrach i dużej liczbie złamanych drzew. Zsunął się na ziemię i załapał za bolącą klatkę piersiową. Odkaszlnął, wypluwając dużą ilość krwi, przez co poczuł falę nieznośnego bólu. Wstał z trudem, trzymając się za brzuch. Po kilku krokach, chakra Lisów zaczęła go leczyć, więc odczuwał coraz mniejszy ból. Po minucie mógł już biec w kierunku krateru. Gdy wybiegał z lasu, w jego ręce pojawiła się ognista, wirująca kula. Gdy tylko wybił się w powietrze nad kraterem, rzucił Kichiganem w wojska Iwy i Kumo. Nastąpiła silna eksplozja, która poparzyła spaliła shinobi, a w dodatku fala uderzeniowa, porozrzucała ninje. 
Raikage i Tsuchikage stali obok siebie, patrząc na Hokage złowrogim wzrokiem, tuż za nimi stał ośmioogoniasty. 
-Nadal stawiasz opór, jeden Kage przeciwko dwóm i ogoniasta bestia to chyba nie jest dość wyrównana walka. 
-Więc ja wyrównam – odparł Naruto i nabrał na kciuk trochę krwi z pozostałości czerwonej cieczy na twarzy. – Przyzwanie.
Pojawił się wielki obłok białego dymu. Wszyscy wyraźnie wyczuli złowrogie intencje, a gdy wiatr rozwiał dym, wszyscy ujrzeli Kyubiego. Naruto stał na jego łbie z rękoma na piersi. Dziewięć wielkich ogonów, cały czas tworzyły silne wiatry, które strasznie pochylały pobliskie drzewa.
-Co… co to ma być?! – krzyknął Onoki, ale nie dostał odpowiedzi.
-Poddajecie się, czy chcecie, aby wasi ludzie przestali istnieć? – spytał Naruto.
-Nigdy. Bee!
Brat Raikage na zawołanie zaczął kumulować chakre przed twarzą w formie wielkiej, czarnej kuli. Kurama w odpowiedzi zrobił to samo. Dwie potężne bijudamy zderzyły się po środku krateru, powiększając go dwukrotnie. Fala powyrywała drzewa w promieniu kilometra, a ludzie Kumo i Iwy zostali zdmuchnięci. Naruto zeskoczył z Kuramy i ruszył na Kage, Hachibiego zostawił swojemu przyjacielowi. Blondyn dopiero teraz się zorientował, że Rinnegan sam mu się wyłączył, gdy przesłał chakre do oczu, poczuł ból, a po polikach spływała mu jakaś ciecz.
Postanowił się tym nie przejmować, tylko zająć się walką. A był gotowy z aktywowaną Zbroją, natomiast Onoki, wzbił się w powietrze i złączył dłonie do wykonania jutsu. Gdy był dziesięć metrów od Przywódcy Kumo, a sam Raikage nie spodziewał się takiego ataku, dosłownie zniknął wszystkim z oczu. Pojawił się za plecami, A uderzając jego plecy Ognistą Pięścią. Ciało Raikage bezwładne przeleciało kilkadziesiąt metrów obijając się o skały.
Naruto zdążył odskoczyć, bo sekundę później w ziemię uderzyło jutsu Tsuchikage. Kątem oka zobaczył jak Hachibi leży na ziemi cały poraniony, a Kurama stoi nad nim i tworzy Bijudame tuż nad głową Bee.
-Kurama nie! – krzyknął, na co lis anulował jutsu i spojrzał zdziwiony na Hokage. –Nie zabijaj go!
Kyubi spojrzał jeszcze tylko na swojego brata, ale nic nie zrobił, pilnował, aby Hachibi nie próbował się wtrącić. Tsuchikage znowu użyć swojej techniki, ale nie wycelował w Namikaze, tylko w kogoś za nim. Gdy Naruto się obrócił, zobaczył zszokowanych Konoszan, z jego rodziną na czele, a jutsu zmieniające wszystko w pył, leciało prosto w nich. W ciągu sekundy, Naruto się opanował i przeniósł się przednich, przyjmując jutsu na siebie. Na początku odpierał je za pomocą Rinnegana, ale trwało to kilka sekund. Przyjął atak na lewą rękę.
-Naruto! – dopiero teraz wszyscy się otrząsnęli. Tsunade dobiegła do Hokage i zaczęła go leczyć, ale on odtrącił pomoc.
-Nic już nie zrobisz – powiedział do Tsunade. – Co wy tu robicie?!
-Przyszliśmy ci pomóc.
-Ale ty masz już pomoc i to w formie Kyubiego! – wydarł się Josuke, wskazując na wielkiego lisa. – Może to wyjaśnisz?
-Później. Przepraszam, ale teraz musze wracać do walki.
-Naruto straciłeś rękę i nadal chcesz walczyć?! – krzyknęła Tsunade, blondyn ją tyko spiorunował wzrokiem.
-Niech nikt się nie wtrąca – powiedział niskim tonem.
-Naruto, teraz nawet nie złożysz pieczęci do Technik.
-Nie potrzebuje ich, pieczęcie zawsze składałem, aby nie używać jutsu z pełną mocą – wyjaśnił po krótce i ruszył do ataku. 
Gdy znalazł się raptem trzydzieści metrów od dwójki Kage posłał w nich ogromną falę złotego ognia. Wszyscy byli zaskoczeni tym wyczynem, a najbardziej przeciwnicy Hokage. Następnie posłał w nich ognistą pięść, która odrzuciła ich do tyłu. Gdy wstali Onoki dotknął Raikage mówiąc cos do niego, na co A tylko się uśmiechnął. Włączył Zbroję Błyskawic i ruszył do ataku, z potrojoną szybkością. Naruto obrywał prawie za każdym razem. W tym czasie wojska Iwy i Kumo starły się z shinobi Konohy. Rodzeństwo Hokage, nadal nie mogło się całkowicie skupić na walce, myśl, że ich młodszy brat kontroluje najsilniejszego demona, nie dawała im spokoju.
-C…co? – spytał niedowierzając Raikage.
Naruto jedną ręka zablokował jego najsilniejszy atak.
-W końcu cię widzę – odparł blondyn i zaserwował A silnego kopniaka w żebra.
Hokage podbiegł do Onokiego i zaczął walkę wręcz. Wiedział, że staruszek tak długo nie pociągnie i zaledwie po parunastu minutach Tsuchikage nie miał sił, zresztą blondyn też ciągnął na ostatkach.
-To koniec – powiedział Naruto, odwrócił się i zaczął iść w kierunku shinobi Liścia.
-Nie, to nie koniec! – odkrzyknął Raikage.
A i Onoki zaatakowali swoimi najsilniejszymi technikami daleko dystansowymi. Tsuchikage wyrwał z ziemi wielki głaz, którym rzucił, a z rąk Raikage wystrzeliły błyskawice. Naruto zgrabnie ominął ataki i sam stworzył Złotego Rasengana. Ulepszonym jutsu Czwartego trafił Przywódcę Kumo, a Przywódcę Iwy, uderzył Złotą Pięścią. Obydwoje byli już nieprzytomni, Naruto stał ciężko oddychając, patrzył smutnym wzrokiem na nieprzytomnych Kage, a jego ręka traciła Złoty Połysk. Zdrową ręką dotknął miejsce, które obecnie kończyło jego lewą rękę, stracił całą dłoń i kawałek ręki do łokcia. Obok niego pojawił się Minato.
-Jak się czujesz? – spytał, na co Hokage wzruszył ramionami.
-Ile ludzi zginęło?
-Niewielu. 
-Ilu?!
-Zaledwie 20, większe straty poniosły wojska Iwy i Kumo.
-To już koniec, wojska Iwy i Kumo, zabierają swoich Kage i uciekają – obok nich zjawił się Josuke, w podobny sposób co Minato, czyli w Żółtym Błysku.
-Zbierz ludzi i opatrzcie rannych, ci którzy mają siłę, niech czekają w jednym miejscu – rozkazał Czwarty starszemu synowi.
-Hai! – odparł Josuke, spojrzał ukradkiem na brata i zniknął. 
-Wracamy?
-Tak – odparł wzdychając.
Gdy Naruto się odwrócił, Yondaime zobaczył, że jego syn ledwo stoi. Był strasznie blady,co było trudno zobaczyć, przez zaschniętą krew na twarzy. Siódmy zrobił krok i zaczął upadać na ziemię, przed nieuniknionym spotkaniem z matką ziemią uratował go jego ojciec.
-Tsunade! – krzyknął Minato, próbując ocucić obecnego Hokage. 
Kobieta znalazła się przy nich w kilka sekund. Jej dłonie od razu pokryła zielona chakra i przyłożyła je do ciała młodszego Namikaze. Małe rany od razu zaczęły się goić, dopiero teraz wszyscy sobie zdali sprawę, jak bardzo ranny jest chłopak, nie tyle co na zewnątrz co w wewnątrz. 
-Ma połamane wszystkie żebra, przebite lewe płuca, uszkodzonych kilka organów. Jeśli za pięć minut nie trafi na sale operacyjną będzie bardzo źle.
-Znaczy?
-Będziemy wybierać Ósmego.
Oczy Minato rozszerzyły się, a na twarzy pojawił się strach.
-Nie dam rady, przenieść dwóch osób – powiedział Minato. 
-To wołaj Josuek! 
Brat Kage, chyba usłyszał krzyk Tsunade, bo po chwili zjawił się obok nich.
-Josuke musisz przenieść mnie i Naruto do wioski. Dasz radę?
-Tak.
-Minato zbierz wszystkich niech wracają do wioski. Josuke ruszamy.
Starszy syn Yondaime skinął głową i zaczął skupiać chakrę do dość dalekiej teleportacji. Po kilku sekundach zniknęli, pojawiając się w szpitalu. Tsunade trzymała Naruto, aby nie upadł na posadzkę, ale i tak usłyszała dźwięk upadania jakiegoś ciała. Gdy się rozejrzała zobaczyła nieprzytomnego Josuke. Wszyscy się patrzyli na nich nie wiedząc co robić.
-Pomóżcie mi! – krzyknęła Piąta, przywracając wszystkich do porządku. – Niech ktoś zajmie się nim! – rozkazała patrząc na starszego Namikaze. 
Po zaledwie dwóch minutach Hokage leżał na stole, operowała go Tsunade wraz z najlepszymi medykami w wiosce. Josuke był tylko wyczerpany i miał kilka lekkich ran.
Mimo późnej godziny nadal siedziała przed drzwiami za którymi był operowany jej mąż. Jej piękne, czarne włosy zasłoniły twarz, po której od czasu do czasu spływała pojedyncza łza. W dodatku w szpitalu, zaczęło robić się małe zamieszanie, ranni po bitwie musieli zostać opatrzeni. 
Obok niej w ciszy siedzieli praktycznie wszyscy, oprócz dzieci. Saya, Sasuke, Minato, Kushina, był nawet Jiraya. Brakowało tylko Hinaty, która pewnie była u swojego męża. W końcu, gdzieś w połowie nocy, lampka zgasła, a z Sali wyszła Tsunade za którą lekarze prowadzili łóżko z Hokage.
Wszyscy się poderwali, Kira od razu podeszła do łóżko, z twarzy blondyna było widać tylko czubek włosów i usta. Reszta była zabandażowana, a oczy miał zasłonięte opatrunkami. Wszyscy czekali, aż Piąta wyjaśni, stan Siódmego.
-Powiem krótko, to czy przeżyje zdecydują dwa dni. Jeśli się obudzi w ciągu dwóch dni, wszystko będzie dobrze, jeśli jednak nie, jest duże prawdopodobieństwo, że może zapaść w śpiączkę. 
Kira na te słowa, zatkała sobie usta dłonią, a z jej oczu poleciały łzy. Kushina podeszła do niej i objęła ją ramieniem.
-Tsunade, a co z jego ręką? – spytał Minato.
-Niestety, zaleczyłam tylko ranę, stracił dłoń, nadgarstek i połowę ręki do łokcia.
-Nie da się z tym nic zrobić?
-Musiałby być ktoś z wiedzą Orochimaru, ten gad wiedział, jak prawidłowo wyhodować odpowiednie komórki. Mi to może zająć nawet kilka lat.
-Ale jest możliwość?
-Nadzieja umiera ostatnia – odparła Tsuande. –Wybaczcie, ale musze odpocząć.
Tsunade opuściła ich, a Naruto został zawieziony na jedną z sal. Czarnowłosa żona Hokage poszła od razu za nimi. Sasuke poszedł sprawdzić czy Minoru i Katsuka dali radę upilnować córki blondwłosego Kage i jego syna Hao. Saya w tym czasie poszła zobaczyć jak się miewa stan jej brata. Gdy weszła do Sali zobaczyła Hinate całującą się z Josuke.
-To ja wam nie będę przeszkadzać – powiedziała i zaczęła się cofać.
-Poczekaj, wejdź! – zawołał blondyn. 
Kobieta weszła do Sali i stanęła przy łóżku.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, powiedz lepiej co z Naruto – twarz Sayi lekko zesmutniała.
-Jest źle – powiedziała nagle. – Jeśli nie obudzi się w ciągu dwóch dni, prawdopodobnie zapadnie w śpiączkę, w dodatku stracił rękę trochę niżej łokcia w dół – wyjaśniła na koniec pokazując miej więcej miejsce na swojej ręce.
Zapanowała cisza, obydwoje trawili powoli uzyskane informacje. 
-Odpoczywaj, ja już pójdę – powiedziała Saya, wychodząc.
-Ja chyba też już pójdę, idź spać – powiedziała Hinata i zaczęła wstawać z łóżka Josuke. Gdy blondyn złapał ją za nadgarstek, spiorunowała go wzrokiem, na co Josuke od razu zaprzestał kontynuowania. 
-Dobranoc – powiedzieli jednocześnie sobie nawzajem. 
Saya ruszyła do Sali młodszego brata. Gdy wyszła z ostatniego zakrętu zobaczyła, że wszyscy opuszczają salę. Gdy ją zobaczyli stanęli i zaczęli na nią czekać. Gdy Saya do nich doszła porozmawiali trochę i ruszyli do domów. Wprawdzie praktycznie nie było po co się kłaść do łóżka, bo była już 6 rano, ale większość shinobi będzie spać, przez większość dnia.
Cały dzień mijał strasznie powoli. Kira nie mogła nawet zmrużyć oka. Cały czas myśli o Naruto nie dawały jej spokoju, nie pomagały nawet środki uspokajające. W końcu około 8 rano udało jej się usnąć.
Niestety nie wszyscy mogli spokojnie spać. Siódmy Hokage leżał w szpitalu, więc ktoś musiał go zastąpić, jako, że Tsunade musiała odpocząć po długiej operacji, kara w formie wypełniania papierów spadła na Minato. Czwarty znowu musiał usiąść na krześle za biurkiem Hokage. 
Pierwszy dzień minął wszystkim niespokojnie, każdy się obawiał najgorszego, nawet pogoda była smutna, tuż po południu rozpętała się ulewa. 
Drugi dzień był gorszy od poprzedniego. Pogoda była ponura, po szybach cały czas spływały krople deszczu. Zrobiło się dość chłodno. Każdy miał coraz większy niepokój w sercu. Naruto nawet chyba nie śnił, aby się obudzić z tego snu. Wszystkie jego rany zostały zaleczone, ale on i tak się nie budził. Cała sala była przystrojona, kwiaty, laurki, jakieś listy, była nawet flaga z napisem „Szybkiego powrotu do zdrowia.” Wszystkie te ozdoby były wykonane przez mieszkańców, choć i dzieci Siódmego postarały się. Zrobiły wspólnie laurkę, która wysokością dorównywała Minoru. Stała oparta pod oknem, a wszystko to dla najlepszej osoby w Wiosce, osoby, która była gotowa się poświęcić dla ich dobra.

Naruto na nowo 3. -19.

Naruto na nowo 3. -19.
Szedł szybkim marszem, jego mina wyrażała wściekłość, miną bramę, nawet nie zwracając uwagi na strażników. Pod jego stopami z każdym krokiem topniał śnieg, a z ust wydobywał się obłok pary.
-Hokage-sama! – krzyknął jeden ze strażników, dobiegając do niego. – Tsunade-sama kazała Panu przekazać, aby poszedł Pan do szpitala – Naruto skinął głową i ruszył do szpitala.
Wszyscy, których mijał kłaniali się z szacunkiem, chociaż nie zwracał na to uwagi. W końcu, gdy pokonał ostatni zakręt do szpitala, trochę zwolnił i się uspokoił. Wszedł do środka i podszedł do pielęgniarki siedzącej w recepcji.
-Witaj Hokage-sama. Tsuande-sama kazała przekazać, że jak się Pan zjawi, aby udał się Pan do jej gabinetu.
-Dziękuje – odparł krótko i odszedł. 
Gdy doszedł do odpowiednich drzwi, zapukał i wszedł. Tsunade siedziała za biurkiem i czytała jakąś kartę.
-Dobrze, że jesteś – powiedziała widząc kto wszedł. 
-Co z Josuke?
-Wszystko, dobrze, rany zostały wyleczone przez Kyubiego, prawie przed dotarciem do Konohy. Sasuke wszystko opowiedział.
-Gdzie leży?
-Sala 55. Poczekaj – powiedziała, gdy blondyn wstawał. – Mam dwa pytania? – gdy Naruto nic nie mówił, kontynuowała. – Po pierwsze, czy ty naprawdę, wyzwałeś Raikage na pojedynek. 
-Prawdopodobnie Tsuchikage i ich jinchuriki tez będą walczyć. 
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Po drugie co to były za wybuchy.
-Pierwszy to jinchuriki z Kumo, drugi to próbka mojej mocy dla Raikage i to co z nim zrobię.
-Naruto, czy ty nie przesadzasz?
-Wybacz Tsunade, ale ja tego tak nie zostawię. A zasłużył, na to.
-Nie wiem co zaszło na Szczycie, ale zastanów się.
-Nie muszę, Wybacz ale chcę odwiedzić Josuke.
Naruto opuścił gabinet Piątej i ruszył do Sali, gdzie leży jego starszy brat. Gdy wszedł do środka zastał Hinatę, Saye i rodziców. Josuke leżał na łóżku, z jego miny Naruto wywnioskował, że wszystko jest dobrze.
-O Naruto – powiedział Josuke. – Proszę, powiedz Tsunade, aby mnie już wypuściła.
-Nie.
-Co tam się stało? – spytała Kushina.
-Josuke tylko wyjaśnił co się stało, gdy zbierał swoje kunaie – dodał Minato.
-Pokazałem Raikage, co nie co ze swojego arsenału – powiedział krótko Naruto.
-Czyli ty chcesz z nim walczyć.
-Na początku nie chciałem, ale teraz…
-Naruto nie pójdziesz tam sam – powiedział Josuke.
-Nie, idę sam, nikt nie ma tu nic do gadania. Wybaczcie, ale musze iść do gabinetu – opuścił salę, zostawiając ich ze swoimi myślami. 
Josuke spojrzał ojcu w oczy i w jednym czasie skinęli lekko głowami. Naruto nie udał się do gabinetu, tylko do domu. Zdążył wejść do środka, a Kira się na niego rzuciła i przytuliła.
-Sasuke ci powiedział? – spytał cichym głosem. Czarnowłosa pokiwała zgodnie głową. 
-Wiem, ze nie dasz obrażać swojej rodziny, ale jako Hokage nie powinieneś tak dawać się ponosić emocją. 
-Wiem to, też nie chcę wysyłać shinobi Konohy na bezsensowną wojnę. Cała wioska to moja rodzina. 
Nagle drzwi się otworzyły na do domu wszedł Minoru. Gdy chłopiec zobaczył zaistniałą sytuację, wiedział, że te plotki to prawda.
-Tato, to prawda, że będziesz walczył z Raikage?
-A ty to skąd wiesz?
-Całą wioska już o tych huczy. 
Naruto tylko westchnął i pokiwał głową z aprobatą.
-Twój brat to plotkara – powiedział do Kiry.
- Idę z tobą – powiedziała nagle czarnowłosa.
-Pogadamy o tym kiedy indziej – odparł blondyn i wszedł w głąb budynku.
Przed dwa tygodnie, codziennie do gabinetu Naruto, przychodzili shinobi i oferowali pomoc w walce z Raikage. Hokage był jednocześnie zły i szczęśliwy. Zły był z powodu tego, że ogłosił, ze sam pójdzie, a i tak wszyscy to zignorowali, szczęście mu dawało to, ze nawet w takiej sytuacji cała wioska była jednością. Trzeci tydzień minął w miarę łagodnie, Naruto miał więcej spokoju niż wcześniej, natomiast, gdy przychodził termin walki, znowu był odwiedzany przez mieszkańców i to ze zdwojoną siłą. 
Był bardzo wczesny ranek, nadal panował mrok. Wymknął się po cichu z domu i ruszył biegiem do bramy. Wszystko szło jak składka, dopóki miał przekroczyć bramę. 
-Gdzie się wybierasz o tej porze? – usłyszał dobrze znany mu głos.
-Na spacer? – odparł pytaniem i się odwrócił. Przed stała dobra połowa shinobi wioski z Kirą na czele.
-Chyba naprawdę myślałeś, że pójdziesz sam.
-No tak, w końcu jako Hokage zabroniłem wam.
-Widocznie nie znasz własnych mieszkańców.
-Znam o to bardzo dobrze, dlatego się zabezpieczyłem.
Naruto złożył jedna pieczęć, a nad całą wioską pojawił się przezroczysta kopuła, pokryta czarnym znakami. Kira dobiegła do niej i zaczęła w nią walić.
-Wybacz, to dla waszego bezpieczeństwa – dźwięk bardzo dobrze przechodził przez barierę, dlatego wszyscy go słyszeli. 
-Naruto! 
-Kira – Naruto podszedł bliżej i położył dłoń, na wysokości jej twarz. – Prędzej zginę, niż pozwolę komuś walczyć w tej bezsensownej wojnie.
-Co zrobisz jak Raikage cię oszuka? Co będzie jak weźmie całą armię? 
-Jedną śmierć oszukałem, to zrobię to z drugą. Nie bój się.
-Naruto, ja… jestem w ciąży – blondyn doznał szoku i nagłej fali szczęścia.
-To wspaniale – powiedział cicho. – Mam już kolejny powód, aby żyć.
Odwrócił się, aby schować napływające łzy, po czym ruszył biegiem. Kira jak i inni próbowali przełamać barierę.
-Minato! – damski krzyk rozniósł się po całym domu. 
Do sypialni Yondaime wpadła Kushina, była wściekła na swojego męża. Gdy drugi krzyk rozniósł się po domu, Namikaze aż spad z łóżka.
-Minato co ty tu robisz? Wszyscy próbują przełamać barierę Naruto, a ty śpisz.
Minato powiódł nieprzytomnym wzrokiem na zegarek, a gdy zobaczył godzinę, od razu się obudził.
-Cholera! 
W mgnieniu oka wstał i się ubrał. Po czym puścił się biegiem w kierunku bramy. Po jakiś trzydziestu minutach udało mu się przecisnąć na przód. Gdy wyszedł przed ludzi zobaczył jak Josuke próbuje Rasenganem rozwalić barierę, ale ta przyjmuje atak i oddaje go ze zdwojoną siłą. Syn Yondaime, szybko wstał i stworzył jeszcze raz technikę stworzoną przez Czwartego.
-Josuke poczekaj – powiedział głośno Minato. Wymieniony stanął na kilka centymetrów od bariery. – Tak nic nie zdziałasz, ta bariera pochłania energię i oddaje ją.
-Wiec jak się przez to przebić?!
-Nie da rady, trzeba ją zdjąć.
Minato podszedł bliżej i zrobił kilka pieczęci. Na jego dłoni pojawił się czarny znak kanji, następnie dotknął dłonią kopułę, ale ona go odrzuciła do tyłu. Yondaime wstał pomasował sobie kark i otrzepał z kurzu.
-Naruto ma smykałkę do barier – stwierdził Czwarty.
-Musimy się pospieszyć, znając jego możliwości może już być na miejscu – powiedziała Kira.
-Przecież do wioski jest pół dnia drogi, szybkim tempem. – powiedział zdziwiony Minato. – Mniejsza o to, jeśli nie dowiemy się dokładnie co to za bariera nici ze zdjęcia jej.
-Po prostu użyj więcej chakry – powiedział brat Kage do ojca.
-Mogę spróbować.
Minato powtórzył technikę, z większą ilością chakry, ale efekt był taki samy.
-Trzeba użyć odpowiednich pieczęci – usłyszeli za plecami.
-Minoru? – powiedziała Kira widząc syna. – Co ty tu robisz?
-Nikogo nie było w domu, więc wyszedłem z domu. Zauważyłem te zbiorowisko to przyszedłem. 
-Kto jest z Akane i Sayuri?
-Zostawiłem z nimi klona.
-Mówiłeś, że trzeba użyć odpowiednich pieczęci? – wtrącił Josuke.
-Tak, to jest jedna z tych słabszych barier taty. Pokazywał mi wszystkie jakie posiada. To jest bariera lepsza z tych słabszych. 
-Wiesz jakie są te pieczęcie?
-Tak, w tamtym tygodni udało mi się postawić taką samą i ją potem zdjąć. 
-Minoru mógłbyś? – spytała matka chłopca wskazując na barierę.
Czarnowłosy chłopiec skinął głową i podszedł bliżej bariery, składając kilka znaków, gdy zebrał chakre dotknął barierę. Najpierw rozeszła się po niej fala, a następnie zaczęła powoli znikać od góry. Po jakiś dziesięciu minutach bariera opadła, tak samo jak wyczerpany Minoru. Kira złapała syna, aby nie upadł na ziemię.
-Kira zostajesz w wiosce -powiedział Josuke.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale – wtrąciła Kushina. – Zostanę z tobą. 
-Ruszamy! – krzyknął Sasuke do wszystkich. 
Żona Hokage wraz z dzieckiem zeszła na pobocze, aby ich nie potrącili. Kushina stanęła obok nich.
-Bliźniaczki zadręczyły mojego klona – oznajmił nagle chłopiec.
-Mają charakterek taty – zaśmiała się czerwonowłosa.
Kira złapała syna za rękę i zaczęła iść do domu. 
-Mamo, ile osób pobiegło za tatą?
-Dobre pół wioski – odparła po chwili namysłu.
-Na pewno da sobie radę.

Naruto stanął na samej krawędzi krateru. Patrzył się prosto na wojska Raikage stojące po drugiej stronie. A widocznie też go zobaczył, bo przygotował się do ataku.
-Czyżby Bee wtedy nieźle oberwał – powiedział sam do siebie. 
Raikage włączył swoją Elektryczną Zbroję, więc Naruto pokrył całe ciało Złotym Płomieniem. Zderzyli się w powietrzu nad środkiem krateru, wywołując sporą fale uderzeniową. Odbili się od siebie, lądując jakieś trzydzieści metrów od siebie. Naruto katem oka zobaczył jak jego shinobi okrążają cały krater, stojąc jeden przy drugim.
-Co ty knujesz A?
-Twoją śmierć!
Nim blondyn coś spostrzegł już leciał do tyłu obijając się o kamienie. W końcu odbił się rękoma i wybił w powietrze na co czekał Przywódca Kumo. Znowu znalazł się nad nim i kopnął go z całej siły, łamiąc mu przy tym dwa żebra.
-Kuso! – warknął na siebie Naruto, gdy udało mu się klęknąć.
-Jeśli się poddasz pomyślę, nad twoim ułaskawieniem. 
-Chyba śnisz! Teraz moja kolej.
Naruto zmieszał w swoim ciele chakre lisów, którą ma pod pieczęcią i swoją. Całe jego ciało znowu pokrył Złoty Ogień, lecz był silniejszy. Doskoczył do A i uderzył go z całej siły w brodę, wybijając go w powietrze. Naruto wyskoczył w górę, na wysokość Raikage, zrobił salto i kopnął piętą A prosto w brzuch.
Blondyn gładko wylądował na ziemi, lecz złamane żebra dawały mu siwe znaki, natomiast A uderzył mocno w grunt robiąc sporą dziurę i wzniecając kurz. 
-Czyżby Bee, źle się czuł po moim ataku? – spytał, czekając, aż Raikage wyjdzie z kurzu.
-Ledwo przeżył gnoju! – odkrzyknął Raikage znowu atakując. 
Hokage zrobił unik, tak że pięść A przeszyła powietrze, zrobił dwa kroki w bok i uderzył Rasenganem w lewe ramię Przeciwnika. Co prawda jutsu Czwartego odrzuciło Raikage, ale nie wyrządziło mu żadnych szkód. 
-Zbroja błyskawic, nie służy tylko do ataku, ale i obrony.
-Przydałby mi się Futon – powiedział do siebie Naruto.
Nagle Naruto wyczuł kogoś po swojej lewej, gdy się obrócił, otrzymał silny cios w twarz. Gdy udało mu się odbić od ziemi i wylądować, zobaczył Brata Raikage, otoczonego czerwoną chakrą z trzema ogonami. 
-Zapłacisz mi za tamto – powiedział poważnie Bee. 
Naruto stał między Kilerem a A, oboje wystawili na bok prawą rękę. 
-Połączony atak, dzięki któremu urywają głowy – powiedział do siebie Naruto, uśmiechając się na koniec.
Gdy A i Bee byli blisko, wyskoczył szybko w powietrze składając kilka pieczęci, następnie obrócił się w kierunku ziemi, wypluwając Falę Złotego Ognia, pochłaniającą ich oboje. 
Hokage stanął kilka metrów od krawędzi, czekając, aż ogień zgaśnie. Nagle Naruto został otoczony przez dziesięciu shinobi Kumo. Wokół niego pojawił się bariera, która się cały czas zmniejszała. 
-Myślicie, ze nie potrafię przełamać bariery? – zakpił Naruto. Złożył kilka pieczęci i dotknął kopuły, ale nic się nie stało.
-To bariera specjalna, póki jest do niej przesyłana chakra, jest niezniszczalna – wyjaśnił Raikage, stojąc przed Namikaze. 
-Zobaczymy! 
Blondyn stworzył Rasengana i uderzył w barierę. Wybuch odrzucił Uzumakiego do tyłu. Powstała mała wyrwa, ale za nim wstał z ziemi ona zniknęła. 
-Nic jej nie zniszczy? – spytał sam siebie po cichu. – Skoro Rasengan zrobił wyrwę, to ja ją zniszczę.
Jego prawa ręka zaczęła świecić się złotym kolorem. Zacisnął dłoń w pięść i z nabiegu uderzył prosto w barierę. Przez sekundę nic się nie działo, ale potem nastąpił silny wybuch odrzucając każdego shinobi Kumo. 
Wszyscy shinobi zniknęli znad krateru, a ci co tworzyli barierę uciekli. Naruto stał naprzeciw Raikage. Blondyn e niepokoił brak Kilera Bee, ale po chwili dostał odpowiedź. Brat Raikage przemienił się w Hachibiego, stał za nim, a jego pięść leciała w jego stronę. Naruto w ostatniej chwili uskoczył w bok, ale A już tam czekał i wybił go w powietrze wystawiając go na atak Biju. Bee otwartą dłonią uderzył Hokage posyłając go na drugi koniec krateru. Jednak zamiast wbić się w ziemię, gdy miał uderzyć wokół niego pojawiło się niewidzialne pole.
-Dobra, koniec tego!
-Bee! To jest Rinnegan, takie same oczy miał Mędrzec Sześciu Ścieżek! – krzyczał Hachibi.
-Co?
-Nie wiem skąd je ma ale musisz uważać. 
Naruto przywołał swój miecz i ruszył do ataku na Kilera. Minął nabiegającego Raikage, raniąc go w lewą nogę i wskoczył na ciało Biju. Z każdym krokiem ranił go, gdy dobiegł do głowy wybił się w powietrze i posłał w niego ognisty sierp. Następnie odwołał miecz i zrobił klona, który posłał go z dużą prędkością na Bee. Na dłoni Naruto pojawił się Rasengan, ale w połączeniu z chakrą lisów, stał się Złoty.