Naruto na nowo 2. -28.
---------Naruto------
-Czemu mnie powstrzymywałeś? – spytała Kira, gdy weszliśmy do kuchni.
-Może po prostu chciałem cię pocałować? – odparłem i zrobiłem to samo co chwilę temu.
-Mogłeś po prostu powiedzieć, a ja bym czegoś nauczyła tego zboczeńca - w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
-Jego już chyba się niczego nie nauczy – stwierdziłem z cichym chichotem. – To co robimy na śniadanie? – spytałem zmieniając temat.
-Zobaczmy co my tu mamy? – spytała sama siebie otwierając lodówkę. –Kanapki i kakao?
-Yhym – mruknąłem i pomogłem jej wyciągać składniki.
Po pięciu minutach wyszliśmy z kuchni, ja miałem tacę z kanapkami, a Kira tacę z kubkami z kakao. O dziwo panował spokój, wszyscy oprócz Jirayi siedzieli przy stoliku. Sanin siedział pod ścianą i trzymał się za lewe oko, które było sine.
-Skończyło się tylko na jednym podbiciu oka? – spytał patrząc na Jiraye.
-Tak – odparła Saya. – Tata nie pozwolił mi robić nic więcej.
-I dobrze, musiało zostać coś dla mnie – powiedziała Kira z chytrym uśmieszkiem i błyskiem w oczach.
-A… - zaczął tata, ale przerwało mu trzaskanie drzwi, przez które uciekł jego sensei.
-Później go złapie – powiedziała cicho Kira.
-„Zaczynam się jej bać” – przeszło mi przez myśl.
Po śniadaniu udałem się do Hokage. Jeśli dobrze pamiętam z imprezy zmyła się dość szybko. Po dotarciu i zapukaniu wszedłem do środka. Oprócz Tsunade był też Jiraya, sanin był wystraszony. Zaśmiałem się w duchu z zachowania „Wielkiego Żabiego Sanina”.
-Witaj Tsunade-sama, Ero-senin – powiedziałem na wstęp.
-Dobrze, że jesteś. Wyjaśnisz mi co się stało, ze on – wskazała na kolegę z drużyny – jest w takim stanie.
-Hehe – zaśmiałem się na wspomnienie porannej pobudki. – Cóż, rano obudziłem się w pokoju Kiry, spaliśmy w jednym łóżku – na moje poliki wdarł się rumieniec, co zostało zauważone. –Nic się nie wydarzyło – odpowiedziałem na nie zadane pytanie Hokage. – Gdy się rozejrzałem, zobaczyłem Ero-senina z aparatem w rękach, a jego zeszyt leżał obok na stoliku. Powiedziałem, mu kilka słów, które obudziły Kire. Jej reakcja była jak u każdej dziewczyny, która go zna, gdy go zobaczyła zaczęła go gonić z mieczem Susano, udało mi się ją uspokoić, ale dołączyła Saya, która znalazła zdjęcie jak całuje się z Sasuke.
-Ehh – westchnęła babunia. – I skończyło się tylko na podbity jednym oku?
-To znaczy Kira obiecała mu, że jeszcze się z nim policzy.
-Tsunade daj mi jakąś misję – poprosił Jiraya.
-Nie, a teraz wyjdź stąd – Ero-senin widząc jak na czole Hokage pojawia się żyłka, posłusznie wybył przez okno. – Co Cię do mnie sprowadza?
-Chciałem spytać, czy wszystko jest w porządku w okolicy Konohy.
-Naruto – zaczęła Hokage, wstając i kładąc dłonie na moich ramionach. – Wiem, ze się martwisz, bo masz swoje złe przeczucia. Ja też takie mam, ale to jest świat shinobi, tutaj wszystko może się odwrócić o 360 stopni w ciągu minuty.
-Chyba… masz rację. Może jestem tylko zestresowany.
-Odpocznij i wybij sobie z głowy pomysł z Kitsune.
-Dobrze. „I tak to zrobię” – pomyślałem. –Ja już pójdę – powiedziałem i opuściłem gabinet. Udałem się do domu, gdzie dokładnie przygotowałem sprzęt, gdy byłem pewny przywołałem miecze i sprawdziłem ich stan.
-Lisy, chyba o nie dbają – powiedziałem do siebie, gdy patrzyłem na swoje bronie.
Były dokładnie wypolerowane, a na dodatek naostrzone. Gdy usłyszałem, skrzypienie schodów odwołałem je, ale na szczęście nikt nie wszedł do mojego pokoju.
Resztę dnia spędziłam na rozmyślaniu, rozum mi mówił, że to co robię jest głupie, ale instynkt mi mówi odwrotnie. Reszta czasu do ślubów minęła spokojnie.
Obudziłem się rano, a raczej obudziły mnie promienie słońca, które wpadały przez okno. Podszedłem do okna i je otworzyłem, pogoda była piękna, nic nie zapowiadało na to, że może stać się coś złego. Ceremonie miały się rozpocząć o Trzeciej po południu. Zrobiłem to co zawsze rano i poszedłem na śniadanie.
Kilka godzin później zacząłem się szykować. Stworzyłem klona, który ubrał się w garnitur, a ja założyłem strój Anbu.
-Dobrze, że kupili, ze skończyłem z tym pomysłem – powiedziałem do klona. –Idź – rozkazałem mu, a on zaraz zniknął za drzwiami.
Ja teleportowałem się na dach budynku administracyjnego i schował się na jednej z wież. Po pół godzinie wszyscy zaczęli się zbierać. Po kolejnych piętnastu minutach wszystko się zaczęło.
-Zebraliśmy się tu – zaczęła Babunia Tsunade, stała na ołtarzu w stroju Hokage – aby połączyć te dwie pary węzłem małżeńskim. Czy ty Josuke Namikaze – zwróciła się do mojego brata – bierzesz tą o to Hinate Hyuge za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność, i że jej nie opuścisz, aż do śmierci.
-Tak.
-Czy ty Hinata Hyuga bierzesz tego tu Josuke Namikaze za męża i ślubujesz mu miłość, wierność, i że go nie opuścisz, aż do śmierci?
-Tak.
-Czy ty Sasuke Uchiha, bierzesz tą o to Saye Namikaze za żonę i ślubujesz jej miłość wierność, i że nie opuścisz jej, aż do śmierci?
-Tak.
-Czy ty Saya Namikaze, bierzesz tego tu Sasuke Uchihe za męża i ślubujesz mu miłość, wierność, i że go nie opuścisz, aż do śmierci.
-Tak.
Czy ktoś z zebranych ma coś przeciwko tym związkom? Jeśli tak, niech powie to teraz, a jak nie to niech nic nie mówi - kilka osób zachichotało, w tym ja.
-Od teraz jesteście mężem i żoną, możecie się pocałować – ogłosiła Hokage, a wszyscy zebrani zaczęli klaskać i krzyczeć.
Po chwili wszyscy zaczęli przenosić się do przygotowanej Sali na wesele. Ja zostałem tu i zacząłem szukać w wiosce chakry, która jest mi nie znana. Na szczęście nie znalazłem takiej, ale jak to Babunia ujęła wszystko mogło się odwrócić w ciągu minuty. Tak minęła mi godzina, wtedy wszystko się zaczęło.
-Tu jesteś! – usłyszałem za sobą. Gdy się odwróciłem poczułem silny ból, w całym ciele i zleciałem z wierzy na dach budynku administracyjnego.
Mój upadek zrobił nie małe wgniecenie, a mnie przeszedł dodatkowy ból. Gdy się otrząsnąłem, wstałem i zacząłem się rozglądać. W miejscu gdzie byłem stał on, Nagato, przywódca Akatsuki. W jego oczach był Rinnegan, a na sobie miał strój Akatsuki. Czerwone włosy były oklapnięte.
-Więc jednak, przybyłeś tu w prawdziwej postaci. – powiedziałem głośno. – Czemu tak długo? – zapytałem, ale on tylko prychnął.
W sekundę pojawi się obok mnie i zaczął mnie atakować, po wymianie ciosów, przełamał moją obronę i mocnym ciosem w klatkę piersiową posłał mnie do tyłu.
-Musiałem się przygotować, a dzień w którym wszyscy shinobi wioski, nie będą czujni, jest idealny.
-Przygotować?
-Dzięki, Obito, wiem co mnie czeka i jak Cię zabiję. Wiem, że zamiast na ilość ciał musze postawić na jedno doskonałe.
-Spróbuj mnie zranić – odparłem i aktywowałem Lisi Tryb.
Moje siła fizyczna zwiększyła się, a zmysły są bardziej wyczulone. Ruszyłem do ataku, ale gdy byłem metr od niego niewidzialna fala odrzuciła mnie do tyłu. Zatrzymałem się na jednej z wierz i zsunąłem się na dach. Szybko wstałem i przygotowałem się na atak, który nie nadszedł.
-Myślałem, że będziesz silniejszy. Jakim cudem zabiłeś Obito? – spytał kpiącym głosem.
Nic nie odpowiedziałem tylko ruszyłem do ataku. Moje ręce zostały spowite przez Złoty Ogień. Każdy mój cios zatrzymywał się na niewidzialnej tarczy. W ostatni cios włożyłem wiece siły, został zatrzymany, ale był centymetr od twarzy, następnie mocny kopniak w twarz. Mój cios dotarł i odrzucił Nagato na jakieś trzy metry. Zdziwiony odskoczyłem do tyłu. Mężczyzna wstał i starł strużkę krwi.
-„To musi być jego słaby punkt” – pomyślałem. – „Tylko na czym on polega” – skupiłem się na wspomnieniach z walki z Painem w poprzednim życiu. –„Mam! Między tą tarczą są trzy sekundy przerwy”
Nim zdążyłem zareagować Pain za pomocą tej siły grawitacji posłał mnie w głąb wioski. Pech chciał, że przebiłem się przed budynek, w którym było wesele.
------Narracja trzecio osobowa, wesel-------
Wszyscy siedzieli na swoich miejscach i wznosili toast za młode pary. Po czym zaczęła grać muzyka i wszyscy zacięli się bawić. Co rusz był wznoszony toast, śpiewane sto lat. Po godzinie zabawy, część gości zrobiła się zmartwiona.
-Czujesz to? – spytała czarnowłosa kobieta, swojego chłopaka, tańczyli razem na parkiecie obok rodziców i rodzeństwa Naruto.
-Przepraszam – powiedział Naruto i znikł w kłębach dymu.
Oczy Kiry powiększyły się, a dłonie zacisnęła w pięści.
-Naruto? – spytali wszyscy.
-Minato zbieraj ludzi – rozkazała Hokage, ale nim Yondaime coś zrobił ktoś przebił się przez budynek. –Nie – powiedziała Hokage, gdy maska Anbu w kształcie lisa kręciła się na podłodze.
Wszyscy doznali szoku, na podłodze klęczał Naruto w stroju Anbu. Nagle pochylił się do przodu i wypluł trochę krwi.
-Naruto – do chłopaka podbieg jego ojciec i pomógł mu wstać.
-Co tu się dzieję? – pytali wszyscy.
-Naruto, co to ma znaczyć? – spytała Kushina i jej córka jednocześnie. Chłopak tylko je minął i zbliżył się do wyrwy.
-Co ty wyrabiasz?! Przerywasz wesele, na którym jest twój klon, a teraz nic nie mówisz – Kushina chyba dopiero po sekundzie zrozumiała co powiedziała. –Chwila klon?
-Później wyjaśnię – powiedział i wyciągnął prawą rękę w bok. W złotych płomieniach pojawił się długi złoty miecz. – Przepraszam i bawcie się dalej – powiedział i wyskoczył przez dziurę. Wszyscy stanęli w niej i patrzyli się w jego plecy.
-Co tu się dzieję? – spytał Josuke.
-W skrócie? – spytała Hokage, a wszyscy skinęli głowami. – Naruto miał złe przeczucia, przysłał tu klona, a sam przebrał się za Anbu, widocznie jego przeczucia się sprawdzi… - przerwał jej strasznie głośny huk od centrum wioski, a następnie Naruto spadł z nieba przed budynkiem.
-Kuso – warknął pod nosem ścierając jednocześnie strużkę krwi płynącej ust. Klęczał na ziemi, ale próbował wstać.
-Idziemy – rozkazał Minato.
-Nie – zaprzeczy Naruto. – Ja się nim zajmę – chciał wstać, ale zachwiał się i klęknął na jedno kolano. – Musze użyć więcej chakry – chłopak zwiększył dawkę chakry lisów, a jego ogon stał się większy, na czubku głowy pojawiły się uszy, a zęby zamieniły się w kły.
Wstał i zaczął tworzyć coś na ręce. Po chwili na jego dłoni była czerwona kula, wokół, której wiły się strumienie złotego ognia.
-Idźcie do schronów, mieszkańcy już tam idą – powiedział najmłodszy Namikaze i zniknął im z pola widzenia.
-Co robimy? – zapytała niepewnie Saya.
-jak to co? Idziemy - odparł jej mąż.
Sasuke z ciągnął marynarkę i wybiegł przez dziurę.
-Gdzie jest Kira? – spytała Kushina, widząc brak dziewczyny swojego syna.
-Ehh, -westchnął Itachi. - W gorącej wodzie kompana.
-Zupełnie jak Naruto.
-Dobrali się, nie ma co.
Naruto w tym czasie był już naprzeciw Paina. W jego ręce nadal był Kichigan.
-„Muszę trafić idealnie w przerwę” – pomyślał.
Za plecami Nagato pojawił się klon Naruto z Rasenganem. Czerwonowłosy, aby nie oberwać techniką, musiał użyć Shinry Tensei, prawdziwy w tym czasie zaczął biec, z gotową techniką. Klon został zniszczony, tak jak przewidywał Naruto, ale teraz miał kilka sekund na atak.
-„Jedno celne uderzenie” – pomyślał jeszcze chłopak i wyciągną rękę do przodu z Techniką.
Mimo, ze Pain stał do niego plecami, wykonał obrót na pięcie i Naruto minął się z nim o kilka centymetrów.
-Shinra Tesnsei! – blondyn został wbity w budynek obok ulicy. Po nie całej minucie wygrzebał się spod gruzu i stał w dziurze w ścianie.
Nagle za Nagato pojawiło się Susano, które zamachnęło się mieczem. Lider Akatsuki odskoczył na sąsiedni dach, a budynek na którym stał się ruiną. Susano znikło, a obok Naruto pojawiła się czarnowłosa dziewczyna.
-Co ty tu robisz? – spytał hardo chłopak, ale dostał tylko cios pięścią w głowę.
-Co to ma znaczyć?! – wydarła się na niego.
-Nie ważne, uciekaj stąd!
Naruto zobaczył jak Nagato rzuca w ich stronę czarny pręt. Blondyn objął dziewczynę i obrócił się jednocześnie przywołując Czarny Miecz prawą ręką. Kiedy się obracał odbił pręt, a następnie wykonał obrót i rzucił mieczem prosto w Lidera Brzasku. Kira cały czas była w szoku.
-Idź stąd – powiedział i odepchnął ją na bok, a sam przyjął na siebie Technikę z natury Raitonu.
Jego ciało zostało porażone przez błyskawicę. Jego krzyk rozniósł się po okolicy, w końcu upadł na kolana.
Nagato nie czekał, tylko posłał w niego Ziemnego Smoka. Naruto tylko się patrzył jak Jutsu na niego leci, jednym uchem słyszał jak Kira, krzyczy jego imię i chyba biegnie w jego stronę. Blondyn zamknął swoje oczy i czekał na atak, który nie nadszedł.
Gdy otworzył oczy zobaczył twarz swojego ojca, gdy się rozejrzał zobaczył, ze w miejscu, w którym klęczał, stał Sasuke z aktywowanym Susano.
-Naruto, Naruto – powtarzał Minato, klepiąc po twarzy swojego syna, ale nie dawało to żadnego efektu. Po chwili dobiegła do nich Kira.
-Zajmijcie się nim, zatrzymamy go – powiedział Josuke, stając razem z innymi do walki.
Czarnowłosa dziewczyna widząc, jak jej chłopak słabnieprzyłożyła ucho do jego klatki piersiowej.
-Tsuande-sama jego serce bije nie równo! – krzyknęła dziewczyna, wzbudzając wszystkich w szok.
Naruto!! W poprzednim życiu umarłeś, ale teraz ani mi się waż!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i jego przeczucie się sprawdziło... Nagato się pojawił, proszę niech tylko nie umiera...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia