Naruto na nowo 2. –20.
----Naruto-----
Siedziałem w oknie i patrzyłem jak pada śnieg. Robiło się powoli ciemno, choć była dopiero Piąta. Mam już siedemnaście lat. Kilka miesięcy temu zdjąłem z siebie pieczęć blokująca wspomnienia i wstąpiłem do Anbu. Do tej pory miałem tylko kilka misji, ale nie mam nikomu za złe z tego powodu. Ja muszę się ukrywać z tym przed rodziną, a Kira należy do Drużyny 7.
-„Nuda” – pomyślałem, gdy miałem już któryś dzień z kolei bez żadnej roboty, nagle coś mnie tknęło, aby pomyśleć pewnym ciekawym wydarzeniu podczas treningu, który sobie zrobiłem w kraterze, o którym wiedziałem tylko ja.
----Wspomnienie, czas teraźniejszy----
Siedziałem medytując obok wodospadu. Na kolanach ciągle czułem łeb Hiko. Kiedy czułem, że mam już dużo chakry, wstałem i zacząłem trening. Wykonywałem coraz trudniejsze i bardziej destrukcyjne techniki. Kiedy przeszedłem na Złoty Ogień, temperatura od razu podskoczyła do jakiś Trzydziestu pięciu stopni. Skończyłem ćwiczenie jutsu, aby nie ugotować się w takiej temperaturze. Znowu usiadłem, tylko tym razem rozebrałem się i usiadłem pod wodospadem. Chłodna woda działała na mnie relaksująco.
Zacząłem się bawić chakrą. W jakimś zwoju dowiedziałem się, że dobrym treningiem na kontrolę chakry jest zabawa. Gdy robi się jakieś twory z chakry, trenuje się jej manipulację i kształt. Do tej pory udawało mi się robić tylko łatwe rzeczy, w niczym nie przydatne. Kiedy zobaczyłem jak motyl lata dzięki swoim skrzydłom, zapragnąłem tego samego, chodź wiedziałem, że to jest nie możliwe, ale, zawsze jest jakieś ale. W jednym zwoju czytałem, zę istnieją techniki dzięki którym może latać, bodajże Tsuchikage takową zna.
Teraz robiłem to samo, manipulację chakry i formowanie z niej różnych kształtów miałem już prawie opanowane perfekcyjnie. Za pomocą chakry robiłem sobie skrzydła, a przynajmniej coś co miało przypominać skrzydła. Dzięki klonowi widziałem jak to wygląda. Były strasznie malutkie, niebieskie i łatwe do anulowania. Jeden zły impuls chakry i po zabawie. Ale i na to znalazłem rozwiązanie.
Kiedy używałem zwykłej chakry był właśnie taki mizerny efekt, ale gdy używałem ognia efekt był lepszy.
Skończyłem swoją medytację. Wstałem i się ubrałem. W środku nadal panowała wysoka temperatura. Gdy spojrzałem na wyjście zobaczyłem jak Hiko ucieka, skamląc.
Nim cokolwiek zrobiłem ziemia zaczęła pękać. Ze szczelin zaczął wydobywać się jakiś gaz, albo para wodna, pod wielkim ciśnieniem. Chciałem uciekać, ale zostałem wystrzelony w niebo na głazie. Kiedy patrzyłem w dół, widziałem jak krater wybucha. Na szczęście nie był to wulkan, w niebo leciała tylko para wodna.
-Ja to mam pecha! – krzyknąłem, gdy zacząłem spadać, z dość dużej wysokości.
Moją jedyną nadzieją były właśnie skrzydła z chakry. Próbowałem się skupić, ale nie wychodziło mi to. Zamknąłem oczy i zasłoniłem twarz rękoma, byłem pewny, że to się źle skończy. W tedy moja umiejętność manipulowania ogniem wróciła, uspokoiłem się i zacząłem tworzyć z ognia skrzydła. Były jakie były, ale dzięki nim mogłem szybować w powietrzu i bezpiecznie wylądować, czyli nie zabić się. Skończyło się na tym, że połamałem z dziesięć drzew i zrobiłem długi na dwadzieścia metrów rów. Nawet w nieszczęściu ja mam szczęście, w końcu nie każdy przeżywa taki lot.
-„Muszę to poćwiczyć, ale nie z takiej wysokości” – pomyślałem.
----Koniec wspomnienia ----
Od tamtej poru trenowałem to tylko wtedy, gdy mogłem. Po kilku miesiącach mogłem szybować w powietrzu. Może nie jest to latanie, ale było wspaniale, po za tym przydawało się w ucieczkach, a dokładnie przydało mi się raz, gdy utknąłem na klifie i musiałem uciekać. Na szczęście nikt mnie wtedy nie widział.
Gdy tak siedziałem przypomniałem sobie, że dzisiaj dostałem nową Książkę Bingo. Otworzyłem ją i zacząłem czytać.
Kiedy przeczytałem kilka stron, usłyszałem cichy, charakterystyczny dla teleportacji dźwięk. Gdy się odwróciłem zobaczyłem małego lisa z listem w pysku. Wstałem i podniosłem go.
Przyjdź.
Tsunade.
-Krótko i na temat – mruknąłem do siebie. – Nie napisała, czy w Anbu czy nie. Na wszelki wypadek założę strój i zostawię klona.
Zrobiłem tak jak powiedziałem i po kilku minutach biegłem po dachach do budynku administracyjnego. Było już ciemno, więc nikt mnie nie widział. Gdy dotarłem zapukałem i wszedłem. W środku była tylko Hokage.
-Witaj Hokage-sama.
-Cześć Kitsune – odparła wesoło blondynka.
-„Chyba Ero-senin tu był” – skomentowałem w myślach. – Po co mnie wzywałaś?
-Jako, że niedługo zacznie się egzamin na jonina, będziesz patrolował okolice wioski.
-Sam?
-Nie, jako że Kira nie musi już do niego przystępować i na okres Egzaminu nie będzie misji, będzie ci pomagać.
-Rozumiem, kiedy i gdzie spotkanie?
-Będziecie patrolować okolice dwa razy dziennie, do dziesięciu kilometrów od wioski. Jutro rozpoczynacie, jeśli możesz poinformuj Kire.
Skinąłem głową i wyszedłem z gabinetu. Od razu udałem się do domu. Zrobiłem tak jak zawsze, czyli wejście przez okno, schowanie stroju i anulowanie klona. O dziwo nikt nigdy się nie skapnął, co mnie cieszyło. Zszedłem na dół, krzyknąłem krótkie wychodzę i poszedłem do związku Uchiha.
Gdy przechodziłem obok Ichiraku, jego zapach mnie przyciągnął do środka. Dobrze, zrobiłęm wchodząc, bo zaoszczędziłem sobie szukania, w środku był Team 7 i Hinata. Hyuga siedziała obok Josuke.
-„Są razem?” – spytałem sam siebie, widząc jak rozmawiają ze sobą. –„Ci też?!” – krzyknąłem w myślach, gdy zobaczyłem Saye i Sasuke. Jedynie Kira siedziała zboku i jadła ramen.
-Cześć Naruto! – krzyknął staruszek i od razu schował się w kuchni. Nie musiał czekać na zamówienie, bo zawsze było takie samo.
-Cześć – powiedzieli wszyscy.
-Chodź siadaj – powiedział Josuke wskazując wolne miejsce między nim, a Kirą. Od razu tam usiadłem.
Gdy dostałem zupę od razu zacząłem jeść. Pięć misek Ramen znikło w ciągu kilku minut.
-Ty to masz apetyt – powiedział Josuke, na co się uśmiechnąłem.
-Skąd ty bierzesz na to pieniądze? – spytał Sasuke, a ja się zmieszałem, nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Ma promocje – z opresji uratował mnie Staruszek Teuchi.
-Promocje?
-Yhym – z kieszeni wyjąłem talon i im go pokazałem. – Co dwadzieścia porcji mam pięć gratis.
-To były te gratisowe?
-Ta. Musze już lecieć – nim wyszedłem posłałem Kirze, krótkie spojrzenie. –A Kira Tsuande chciała, abyś do niej poszła – powiedziałem i wyszedłem, gdy rozejrzałem się i zobaczyłem, że nikt się nie patrzy wszedłem w uliczkę obok baru. Po chwili przyszła Kira.
-Coś się stało?
-Mamy patrolować okolicę wioski dwa razy dziennie.
-Od kiedy?
-Od jutra, o szóstej rano przy bramie? – spytałem, a ona skinęła głową.
Potem porozmawialiśmy jeszcze trochę i każdy rozszedł się w swoją stronę. Kira upewniła mnie w przekonani, że Sasuke jest z Sayą, a Josuke z Hinatą. Wprawdzie również u niej wyczułem zdziwienie tą sprawą. Gdy dotarłem do domu, dotarło do mnie, że to ostatni dzień lenistwa i nudy.
----Tsunade----
Siedziałam już kilka godzin przy tych papierach. Słońce już zaszło, a mnie naszła ochota na Sake, a wszystko przez tego starego zboczeńca i tą jego ranną kolejką, a na dodatek Rada sobie wymyślił, aby drużyny dobierać podług umiejętności. Prawie skończyłam, ale powstał mały problem dotyczący jednego członka Anbu, a mianowicie Lisa.
-Shizune! – krzyknęłam, a po sekundzie do gabinetu wbiegła moja asystentka. –Wezwij Kakshiego.
O nic więcej nie pytała, tylko wybiegła z gabinetu. Po kilku minutach pojawił się Hatake.
-Witaj Czcigodna – powiedział, a ja tylko skinęłam głową. – O co chodzi?
-Chodzi o Naruto – jego oczy rozszerzyły się minimalnie –a raczej o Kitsune.
-A dokładniej?
-Rada wymyśliła, aby dobierać drużyny geninów podług umiejętności, poziomem chakry i tym podobne, a nie wynikami testów. Chcę to najpierw przetestować na Anbu, ale sądzę, że będzie mizerny efekt.
-A co ma Kitsune do tego?
-Skończyłam już wypisywać umiejętności wszystkich Anbu, został mi tylko Lis i nie wiem co tu napisać.
-Cóż i mam coś powiedzieć na jego temat?
-Tak. Wiem, że panuje nad ogniem, posiada potężne techniki, umie walczyć na trzy miecze i używa chakry Lisów, ale to chyba nie wszystkie jego umiejętności.
-Pewnie nie. Niestety nie pomogę tutaj. On nigdy nie pokazuje swoich całych umiejętności, odkąd jest w Anbu nie walczył trzema mieczami, nie używał tego Lisiego Trybu, używał słabszych technik Katonu.
-Czyli…
-Nie wyróżniał się od innych członków Anbu.
-Dobrze, możesz iść, ten pomysł wyląduje w koszu.
-Przykro mi, że nie mogę pomóc, ale może warto spytać jego.
-Wątpię, aby powiedział prawdę.
-Czemu?
-Bo się boi.
-Niby czego…
-Minato był Hokage i ma pewne przywileje, może wchodzić do archiwów i brać co chce. Nie wiem czy coś podejrzewa czy nie, ale Naruto kryje siebie i swoje umiejętności jak tylko może.
-Rozumiem.
-Możesz iść.
-Do widzenia.
Kiedy opuścił gabinet, odwróciłam się na fotelu i zaczęłam wpatrywać się w twarze Kage. Najdłużej patrzyłam się na twarz Czwartego i wtedy zauważyłam jak on i Naruto są podobni. Nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru, a dowód na to był na moim biurku. Na moim biurku leżał raport z ostatniej misji drużyny Anbu Kakashiego. Był spóźniony o dwa tygodnie, ale w końcu go dostałam. Pisało tam, że własnym ciałem zasłonił Kire, na szczęście atak nie zrobił mu większych ran, a następnie w kilku ruchach pozbył się przeciwnika.
W końcu przestałam rozmyślać i wróciłam do roboty. Po jakiejś godzinie zamknęłam gabinetu i poszłam do domu.
-----Narracja trzecio osobowa-----
Wczesny ranek. Słońce dopiero budziło zwierzęta i ludzi z błogiego snu. Pierwsze promienie oświetlały bramę wioski, w której stała pewna osoba. Była to osoba, bardzo znana w wiosce, ale równocześnie nie znana. Każdy słyszał o Lisie, jednym z najlepszych członków Anbu, ale mało kto wiedział, kim był naprawdę.
-Ci to jak zwykle śpią – powiedział Lis do siebie. – Aż mam chęć wywinąć im jakiś numer – w jego głosie można było usłyszeć ekscytację. –Chyba powinienem mieć… - mówił szukając czegoś w kaburze.
-Co mieć? – nagle obok niego pojawiła się Kocica. – Co powinieneś mieć? – spytała z ciekawością w głosie.
-Mam – odparł i wyciągnął marker.
-Marker? – spytała i spojrzała w miejsce, gdzie patrzył. – Rozumiem – powiedziała.
Kiedy już szedł z gotowym markerem dziewczyna złapała go i teleportowała im kilometr od bramy.
-Umiesz popsuć zabawę.
-Masz prawie siedemnaście lat, a robisz takie kawały – powiedziała poważnym tonem jednocześnie kręcąc głową.
-No i?
-Dobra, chodźmy dziewczyna skończyła temat i ruszyła na patrol, chłopak nie mając wyboru pobiegł za nią.
Biegli tak już dobrą godzinę. Skakali po gałęziach drzew, aby jak najszybciej skończyć ten patrol i wrócić do wioski.
-Są moi – powiedział Naruto i zwiększył prędkość.
Po kilku minutach wylądował na małej polanie, na której był rozbity obóz, a do jednego z drzew byli przywiązani mężczyzna i kobieta. Z boku był koń i wóz kupiecki. Na środku polany paliło się ognisko, wokół którego siedziało pięć osób. Kiedy wyczuli czyjąś obecność przygotowali się do walki.
-Kim jesteście? – spytał Naruto, stał spokojnie, ale był gotowy do uniku lub ataku.
-Po co ci ta wiedza, jeśli zaraz zginiesz – odparł jakiś mężczyzna i rzucił się na chłopaka.
Kiedy był dwa metry od Kitsune, Lis przywołał szybko miecz i wykonał jedno cięcie. Przeciął bandycie tętnice.
-Ktoś jeszcze? – spytał spokojnie.
Wszyscy wstali i rzucili się do ataku. Kira w tym czasie zaczęła uwalniać więźniów.
-Katon: Ognisty Ryk Lisa.
Naruto zmiótł wszystkich z powierzchni ziemi jedną techniką, pozostawiając po niej palącą się trawę i liście na drzewie. Ziemia po użytym jutsu zrobiła się czarna, a w powietrzu unosił się zapach spalenizny.
-Po robocie – skomentował i poszedł uspokoić konia.
-Dziękujemy za ratunek – powiedział mężczyzna.
Był starszy i niski. Na jego głowie widać było łysinę, miał zielone oczy, na twarzy zmarszczki, a na nosie miał okulary. Kobieta również była w podobnym wieku co mężczyzna. Biała długie rude włosy i niebieskie oczy. Na twarzy miała kilka zmarszczek. Na obojgu ich twarzach był jeszcze widoczny strach.
-Nie trzeba, to nasza praca – do nich podszedł Kitsune. – Dokąd zmierzacie?
-Do Konohy – odparł staruszek, już bez strachu w głosie.- Nie długo ma tam być Egzamin na Jonina i…
-Chcemy coś tam zarobić.
-Jesteśmy kupcami.
-Rozumiem – powiedzieli jednocześnie członkowie Anbu.
-Skończyliśmy już patrol, więc będziemy was eskortować.
-Dziękujemy bardzo.
Kupcy jechali drogą do Konohy, a Naruto i Kira szli przodem.
-Myślałeś już o imprezie urodzinowej? – spytała zaciekawiona dziewczyna.
-Nie – odparł beznamiętnie.
-Znowu nie chcesz obchodzić urodzin?
-Tak, nie mam powodu, aby świętować.
-Jak to nie masz powodu? Czy urodziny to nie powód, aby świętować?
-Dla normalnych ludzi może i tak, ale ja taki nie jestem i nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej. Każdy, kto by przeżył to co ja, nie świętowałby. Wole jakąś misję.
Coraz ciekawsze rozdziały. Musisz szybko dodać kolejne :D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńzastanawia mnie kwestia Kyuubiego czemu to nie porozmawia z Naruto, wtedy przed tą ucieczką przecież rozmawiali...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia