Naruto na nowo 3. -13.
Było już ciemno, a panująca burza piaskowa wszystko utrudniała. Przez okno nie było widać nic oprócz przelatującego piasku. Przy biurku Przywódcy Wioski jak zwykle siedział rudowłosy mężczyzna. Opierał głowę o złączone dłonie, które były oparte o blat biurka. Naprzeciw niego siedziała blondwłosa kobieta. Była Hokage, która została wygnana z wioski.
-Rozumiem – odparł Gara po wysłuchaniu historii od Tsunade. – Udzielę ci mieszkania, pracy w szpitalu i pomocy jakiej będziesz potrzebowała.
-Dziękuję Kazakage-sama.
-Te sama jest niepotrzebne, czuję się wtedy staro – zaśmiał się.
-Nigdy nie widziałam, abyś się śmiał.
-10 lat przy Naruto i człowiek się zmienia.
-Rozumiem.
-Co do niego, jeśli możesz przekaż mu, że otrzyma od Suny każdą pomoc jaką będzie tylko potrzebował.
-Dobrze, jakoś się z nim skontaktuje.
-Możesz iść, Kimimaro cię zaprowadzi do twojego mieszkania.
Mimo coraz niższej temperatury i lodowatej wody, siedział na kamieniu od kilku godzin, pochłonięty medytacją. Woda z wodospadu spływała po jego ciele, zostawiając małe strużki wody. Włosy pod wpływem cieszy oklapły mu na oczy całkowicie zasłaniając pół twarzy. Ręce miał złożone w dziwną pieczęć. Nawet odgłosy burzy, która nadchodziła go nie dekoncentrowała. Na brzegu obok strumyka leżały jego rzeczy.
W końcu otworzył oczy, ale zamiast normalnych błękitnych tęczówek, miał fioletowe oczy z czarnymi kręgami. Rozejrzał się po okolicy, a następnie na swoje ręce. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, przejrzał się w wodzie i przeczesał ręką włosy. Wstał i przeszedł po wodzie do swoich rzeczy. Zdążył zrobić mały krok i padł nieprzytomny na ziemię.
Obudził się rano ze strasznym bólem oczu. Doczołgał się do wody i przejrzał się. Z jego oczu płynęła strużka krwi. Nabrał wody na dłonie i zaczął ją zmywać. Gdy to zrobił ból zaczął ustępować, zimna woda pomagała go złagodzić. Gdy w końcu usiadł, spostrzegł, ze jest cały mokry, a jego rzeczy leżą w sporej kałuży.
-Kuso! – warknął podnosząc plecak. – Musiało ostro padać – powiedział do siebie.
Założył mokry plecak i zniknął między drzewami. Szedł powoli, póki nie trafił na jakąś ścieżkę.
-Którędy teraz? – spytał sam siebie. – Pięknie, nawet nie wiem gdzie jestem! – blondyn załamał ręce i zaczął wspinać się na największe drzewo.
Gdy wspiął się na górę, zaczął się rozglądać po okolicy. Wszędzie dookoła była drzewa i nic więcej.
-Tak nic nie zobaczę – powiedział do siebie i aktywował Rinnegana.
Dzięki oczom Rikodu Senina mógł zobaczyć o wiele dalej.
-Konoha jest bliżej niż Pałac Lorda. I co tu teraz zrobić? – spytał zeskakując z drzewa.
Wyłączył otrzymane doujutsu i lekko się zachwiał. Po chwili namysłu uśmiechnął się i ruszył w kierunku Wioski Liścia.
-Pasowało by zmienić wygląd – mruknął do siebie. – Zwykłe Henge nie wystarczy, ale iluzja Rinnegana powinna. Tylko jak się rzuca genjutsu – zaczął drapać się po brodzie, próbując sobie przypomnieć lekcje o genjutsu Kiry. – Eh, nie doszliśmy to wątku o rzucaniu genjutsu. Dobra jakoś dam radę.
W końcu po całym dniu marszu dotarł na odległość dwóch kilometrów od niewidzialnej bariery wioski. Usiadł w cieniu drzewa i zaczął myśleć.
-W Anbu miałem lekcje o genjutsu – powiedział przypominając sobie. –Jak to było? Kilka pieczęci i wyobrazić sobie coś. Chyba tak.
Wykonał technikę i podszedł do strumyka, aby się przejrzeć. Zamiast blond włosów miał ciemny brąz, a zamiast niebieskich oczu, miał je w kolorze świeżej trawy.
-Teraz jakieś imię. Może Idate? Dobra niech będzie Idate.
Zaczął iść do bramy wioski. Gdy przeszedł barierę, nie zdążył zrobić kilku kroków, a pojawił się oddział ANbu Konohy.
-Kim jesteś i czego tu szukasz?
-Jestem Idate i zmierzam do Konohy – odparł Naruto.
-Po co?
-Chciałem tam zamieszkać, wygnali mnie z mojej rodzinnej wioski.
-Zaprowadzimy cię do Hokage – brązowowłosy im tylko skinął głową.
Kapitan oddziału złapał go za bark i zniknęli w kłębie dymu. Pojawili się przed drzwiami największej szui w wiosce. Członek Anbu, który przeniósł Naruto zapukał i po usłyszeniu pozwolenia wszedł. Po jakiś trzech minutach Idate został poproszony do środka.
Wygląd gabinetu się nie zmienił. Gdy tylko zobaczył go, miał ochotę rozwalić całą wioskę. Musiał się powstrzymać i pokłonić.
-Witaj Hokage-sama – z ledwością przeszło mu te zdanie przez gardło. – Jestem Idate i chciałem zamieszkać w tej wiosce.
-Skąd pochodzisz i czemu akurat tutaj?
-Urodziłem się w Wiosce Taka, „Oby była taka wioska”. – Chce tutaj zamieszkać, ponieważ jest w miarę daleko od mojej starej wioski.
-Cóż, masz rację jest to dość daleko – Naruto w duchu odetchnął. – Pozostaje pytanie czemu?
-Wygnali mnie z tamtej wioski. Gdy puszczały mi nerwy, działy się złe rzeczy, podobnie było gdy ktoś mnie atakował.
W tym czasie członek Anbu, który wcześniej przepytywał Naruto, zaatakował go od tyłu. Gdy brązowowłosy spojrzał na niego, Pies zamarł, nie mógł zrobić najmniejszego ruchu.
-Mogę wiedzieć co to ma znaczyć? – spytał patrząc Danzo w oczy.
-Muszę wiedzieć, czy nie masz złych zamiarów – odparł bezczelnie.
-Według moich zasad powinienem go zabić – powiedział patrząc na maskę Psa. – Myślałem, że taki słynny shinobi jak Hatake Kakashi nie atakuje kogoś od tyłu – powiedział szokując wszystkich.
Spojrzał znowu Danzo w oczy, tym razem miał uruchomionego Rinnegana. Twarz Shimury zastygła w szoku.
-Skąd go masz?
-Uaktywnił się u mnie jakiś rok temu – skłamał nawet się nie wysilając.
Naruto zamrugał parę razy i wyłączył prezent od Mędrca. Zakręciło mu się trochę w głowie, ale opanował to. Nie mógł teraz tak po prostu zemdleć.
-Czyli rozumiem jesteś shinobi? – spytał Shimura.
-Nie byłem szkolony, ale coś tam umiem.
-Pozwolę ci zostać wiosce, ale zostaniesz moim shinobim, jutro ktoś cię przetestuje. Skoro wiesz kto to jest – wskazał głową na Anbu. – Psie wróć tu zaraz bez stroju, zaprowadzisz naszego nowego mieszkańca do domu, przy willi Namikaze. Poczekaj na niego przed drzwiami – zwrócił się do Idate.
Naruto wyczuł, że cały czas Danzo ukrywał swoje emocje.
-„Cała gadka była czystą grą” – pomyślał wychodząc z gabinetu. –„Zostawię na wszelki wypadek klona w wiosce.”
Czekał kilka minut, aż w końcu w kłębie dymu pojawił się Kakashi. Nadal nosił tą maskę, a włosy miał nastroszone jak zwykle. Z kieszeni kamizelki jonina wystawała książeczka wydana przez Jiraye.
-Nie musimy się przedstawiać, wiec chodź – powiedział głosem wypranym z emocji.
-Cos się stało? – spytał Idate, gdy wyszli z budynku.
-Gdy bym mógł ci wcześniej doradzić, wynosił bym się z tej wioski.
-Czemu?
-Teraz już ci nie mogę powiedzieć.
Naruto zauważył, że wszyscy się za nimi oglądali, każda twarz wyrażała smutek.
-„Zrozumieli swój błąd w tak krótkim czasie?” – pomyślał Idate, oglądając mieszkańców.
-Mogę o coś spytać?
-Proszę.
-Czy jak szedłeś do Konohy, spotkałeś może blondwłosą kobietę.
-Ze znaczkiem na czole?
-Tak.
-Tak, minęliśmy się na szlaku Suna-Konoha.
-Czyli może być w Sunie? – spytał, na co Idate wzruszył tylko ramionami.
-„Nie mogę się zdradzić, a Rinnegan sprawdzi i tak na mnie już obserwatorów. Po co ja im go pokazywałem? Poniosły mnie emocje” – usprawiedliwił się sam, ale i tak miał złe przeczucia.
-Kakashi! – krzyknął ktoś, gdy przechodzili obok domu Czwartego.
-Tak, sensei?
-Chodź na chwilę.
-Zaraz przyjdę, muszę zaprowadzić nowego mieszkańca do domu obok was.
-Nowego?
-Tak, dzisiaj przybył do wioski – wyjaśnił srebrnowłosy. Minato wyszedł przed furtkę.
-Cześć, jestem Minato – powiedział podając synowi rękę.
-Idate – odparł uciskając dłoń ojca.
-No to chodźcie, poznamy się lepiej, w końcu będziemy sąsiadami – powiedział blondyn, zapraszając ich gestem ręki.
Mimo wesołego wyrazy twarzy, Idate wyczuł czysty smutek i żal w głosie. Mimo małego oporu wszedł do swojego byłego domu.
-„Dziwnie się czuję” – stwierdził w myślach.
-„Ta chakra” – pomyślał ktoś. – „Naruto!”
-„Kurama?”
-„Nic ci nie jest?”
-„Jakoś, żyję, później pogadamy”
-Minato kto to jest? – spytała czerwonowłosa kobieta.
Naruto teraz się skapnął, że jest w salonie. Byli tu wszyscy i to dosłownie.
-To jest Idate, będzie naszym sąsiadem – odparł Yondaime.
-Yy, cześć – powiedział Idate.
-To jest moja żona Kushina, syn Josuke z żoną Hinatą i ich dzieci Keji, Seji i Satoko, To jest moja córka Saya z mężem Sasuke i dziećmi Katsuką i Hao, a to żona mojego nieżyjącego syna – powiedział cicho. – Kira, tam jest Minoru z siostrami Akane i Sayuri.
Minato zakończył prezentację i usadowił Idate na fotelu, a sam zniknął gdzieś na górze z Kakashim.
-No to może powiesz nam coś o sobie? – spytała Saya.
-Do tej pory mieszkałem w Wiosce Taka, gdy mnie z niej wygnali przybyłem tutaj.
-Czemu cię wygnali? – spytał Sasuke.
-Gdy ktoś mnie nieźle wkurzył działy się straszne rzeczy podobnie było, gdy ktoś mnie atakował z zaskoczenia.
-Jesteś jinchuriki? – spytał Josuke.
-Nie, jakiś rok temu aktywowało mi się pewne doujutsu, od tej pory czasami wpadam w szał. Do tej pory nie mogę dobrze nad nim zapanować. Nie mogę znaleźć żądnych informacji o nim.
-Co to za doujutsu? – spytała zaciekawiona Kira.
Naruto spojrzał jej w oczy, oprócz smutku, zobaczył w nich ból, żal, wściekłość, ale przeważała tęsknota. Gdy tak patrzył coś w nim pękło, poczuł jak jakaś chakra rozpływa się po całym ciele, a wypływała z oczu.
-Powiesz? –spytała Kushina.
-To jest… Rinnegan.
Każdy doznał szoku, oprócz dzieci, które nawet nie wiedziały co to jest. Przez chwilę panowała cisza, ten moment wybrał sobie Minato i Kakashi, aby zejść na dół.
-Ja już może pójdę, nie będę przeszkadzał – powiedział Idate i ruszył w kierunku drzwi.
Kakashi pożegnał się szybko ze wszystkimi i poszedł za Naruto. Co do Naruto to zaczęły targać nim silne emocje.
-„Po co ja tam poszedłem?!” – zaczął na siebie krzyczeć w myślach. Nie zwracając uwagi na otoczenie, zaczął pszyśpieszać.
Zatrzymał go Hatake, który dobiegł do niego i złapał go za bark.
-Czekaj! – powiedział jonin potrząsając nim trochę. – Coś się stało?
-Co? Nie nic, po prostu przykre wspomnienia – skłamał spoglądając na przewodnika. – Może pan w końcu pokazać mi ten dom?
-Tak oczywiście – odparł patrząc na niego dość dziwnie.
Po dosłownie dwóch minutach byli przy drzwiach.
-Ktoś jutro po ciebie przyjdzie – powiedział i odszedł.
Naruto od razu wszedł do domu. Poszedł do sypialni i rzucił się na łóżko. W jego głowie nadal było spotkanie z rodzinką, przeplatało się to z tą dziwną chakrą, którą poczuł. Miał masę pytań, a żadnych odpowiedzi. Postanowił porozmawiać z Rikodu Seninem. Zaczął się skupiać i przeniósł się do swojego umysłu.
Wszędzie panowała biała pustka. Wydawało by się, ze chodzi się w powietrzu, ale jednocześnie czuło się twardy grunt pod stopami. Blondyn zaczął się rozglądać. W końcu zobaczył swój cel. Staruszek wisiał w powietrzu w pozycji do medytacji.
-Wiedziałem, ze w końcu tu przyjdziesz – powiedział Rikodu. – Usiądź.
Naruto od razu spełnił jego życzenie, gdy tylko przyjął podobną pozycję do Mędrzec zaczął się unosić w powietrzu.
-Mam mnóstwo pytań – powiedział w końcu niebieskooki.
-Wiem, ale odpowiem ci tylko na kilka, reszty musisz sam sobie odpowiedzieć.
-Ale…
-Wiem, słyszę twoje myśli i wiem jakie masz pytania. Odpowiem ci na te najważniejsze. Chakra, którą czułeś, była moja. Twoja miłość do tej kobiety pozwoliła przyspieszyć zaakceptowanie Rinnegana, od teraz nie będziesz czuł, żadnego osłabienia podczas korzystania z niego.
-Rozumiem.
-Dalej, według mnie lepiej byś zrobił idąc do Daimyo, ale to jest twoja decyzja. Twój pomyśl z zostawieniem klona jest dobry, ale musisz się nauczyć podmiany wykorzystując klony.
-Jest w ogóle taka Technika?
-Nie, ale ty możesz ją stworzyć. I teraz najważniejsze, twoje uczucia, nie wiesz co zrobić, myślisz nad wykorzystaniem tej szansy i szybkim zabiciu Danzo.
-Może to się udać, nie spodziewa się mnie. Dzięki twojej mocy…
-Przestań – przerwał mu Rikodu. – Po pierwsze nie masz pewności, czy znowu nie zacznie wykorzystywać Izanagi, gdy to zrobi będziesz na straconej pozycji, nie znasz silnych technik, sam Rinnegan i moja moc ci nie wystarczy – Rikodu zaczął unosić głos, więc Naruto o nic więcej już nie pytał.
Po wyjściu Idate z domu Czwartego, przez dobre kilka minut panowała cisza, którą przerwał Minato.
-Cos się stało? –spytał były Hokage.
-On…on ma.
-Rinnegana – dokończył Minato. – Kakashi mi to powiedział, a mi się to nie za bardzo podoba.
-Może jednak nam pomoże? –spytała Kira.
-Jest nowy i raczej nie będzie chciał szukać problemów. Zresztą pewnie zaraz się stąd wyniesie, gdy zobaczy co się dzieje w tej wiosce.
-Może jednak nie – wtrącił nagle Sasuke. – Gdy tu siedział wyczułem od niego jakby kilka rodzajów chakry.
-Jak to?
-Wyczułem zwykłą należąco do niego, drugą jakby była pod pieczęcią i trzecią, która zaczęła wypływać do reszty ciała z jego oczu.
-Dziwne – stwierdził Minato.
-Musimy się czegoś o nim dowiedzieć.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, udało mu się opanować rinnegana, choć mógł jeszcze nie wracać do wioski...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia