Naruto na nowo 3. -12.
Pierwsze co poczuł po ocknięciu to potworny ból w całym ciele, nawet włosy go bolały. Po dość długiej bitwie, udało mu się otworzyć oczy. Mało co to zmieniło, bo było wszędzie ciemno. Strasznie wysoko widział tylko księżyc i kilka gwiazd. Próbował się podnieść, ale zaprzestał tej czynności po dużej fali przeszywającego bólu.
-Nie przemęczaj się – usłyszał dobrze znany mu głos.
Nagle zapaliło się ognisko obok niego rozświetlając okolicę i osobę, która leżała obok niego.
-Co się stało? – spytał zachrypniętym głosem Naruto.
-Danzo cię pokonał i zrzucił tutaj, razem ze mną. Gdy wchłonął twoją moc, zapomniał o kontrolowaniu techniki, która mną władała i dzięki temu uratowałem nas, a raczej ciebie.
-Co to znaczy?
-Sam dezaktywował technikę, przez złe jej kontrolowanie po wchłonięciu twojej mocy. Po pierwsze przejąłem na swoje ciało całą siłę upadku – Naruto zerknął w górę, aby zobaczyć jak wysoko może być. – Nie obliczysz dokładnej wysokości, ale jest coś około pół kilometra – blondyn nic nie powiedział, ale jego oczy i mimika wyrażała szok. – Po drugie osoba, która zostaje po zbyta swoich mocy w taki sposób umiera.
-To czemu…
-Przekazałem ci większość mojej mocy, dzięki temu żyjesz i będziesz mógł pokonać Danzo.
-Nie dam mu rady, znam tylko swoje ogniste techniki, z którymi mógłbym mieć jakieś szanse, a on teraz panuje nad wszystkimi żywiołami – odparł wstając i opierając się o skalną ścianę.
-On odebrał ci moc, ale nie zdolności, dotknij tego ognia.
-Nie mam już tych zdolności poparzę sobie dłoń – powiedział, ale spełnił rozkaz.
O dziwo ogień nie parzył go tak jak powinien, ale jednocześnie czuł jakieś dziwne uczucie, którego nie potrafił wyjaśnić.
-Widzisz, ogień zostanie twoim sprzymierzeńcem na wieki. Musisz po prostu nauczyć się nad nim panować od nowa. Wtedy nabyłeś tą umiejętność, bo Kurama ci ją przekazał, przez co tak jakby zaprzyjaźniłeś się z tą naturą.
-Jak to było z resztą osób takich jak ja.
-Tak namieszałem w historii, że wybrane osoby znajdowały zwój, w którym był opisany odpowiedni trening.
-Jaki był ten trening?
-Każdy wyglądał inaczej, jeśli go ukończysz twoja moc będzie większa niż była do tej pory, a, gdy nauczysz się kontrolować moc, którą ci przekazałem, staniesz się bardzo silny.
-Na to trzeba czasu, za nim go skończę Danzo może coś zrobić mojej rodzinie –blondyn spróbował wstać, ale kolejna fala bólu go uziemiła.
-Spokojnie, od naszego upadku minęły trzy tygodnie.
-Trzy tygodnie?!
-Tak, dzięki Rinneganowi odczytuję teraz wspomnienia osoby, która jest nad nami. Pochodzi z Konohy i była Hokage.
-Którym? – spytał szybko.
-Piątym, Tsuande Senju.
-Muszę z nią porozmawiać.
-Nie dasz rady tam wejść, jedynie ona może wejść do nas – Rikodu zaczął mówić coraz ciszej i słabiej. – Moja moc się kończy, jeśli będziesz chciał kiedyś porozmawiać, wejdź do swojego umysłu, tak jak za czasów, gdy byłeś jinchuriki, zawsze tam będę dzięki przekazanej mocy.
-Dziękuję.
-Gdy ty byłeś nieprzytomny, dzięki resztkom mojej mocy przekułem połamane części twoich mieczy w jeden.
O ścianę niedaleko mnie był oparty miecz. Był zabandażowany, więc widziałem tylko rękojeść, któ®a była w kształcie otwartej paszy lisa.
Jeszcze jedno – przerwał napadem kaszlu. –Nawet, gdy moja chakra się wyczerpie w twoim ciele i tak zostanie moja moc, dzięki temu, że nasze chakry się wymieszają.
-Jak to jest, że umierasz, skoro jesteś nieśmiertelny.
-Danzo przyzwał moją moc i umieścił ją w moim ciele. Nie było to typowe wskrzeszenie, ale on tego nie wiedział. Poprzez przekazania tobie mojej mocy skróciłem swoje cierpienia.
-Gdybyś jej nie przekazał, mógłbyś zabić Danzo.
-Ale ty byś był martwy, nie chcesz chyba zostawić żony, syna i córek. Widzę, że targają tobą silne uczucia, ale pamiętaj. Niech na razie myśli, że nie żyjesz. Idź do świątyni ognia po zwój – powiedział kończąc silnym napadem kaszlu, wypluł trochę krwi i zamknął swoje oczy.
-Dziękuję – wyszeptał, a z niebieskich oczu poleciała mu pojedyncza łza. – Obiecuję ci, że skończę z nim, ale teraz muszę dać jakiś znak Babuni. Oby się udało – powiedział do siebie i podniósł rękę do góry.
Jego ręka została opleciona przez malutki strumień ognia. Na jego twarzy pojawiły się krople potu, a mimika wyrażała, że odczuwa duży ból. W końcu wystrzelił malutką kulkę ognia w stronę nieba.
Blondwłosa kobieta stała nad krawędzią krateru. Jej twarz wyrażała szok i strach. Przestała tempo wpatrywać się w krater po ruinach wioski, jej wzrok przeniósł się na wielką szczelinę w ziemi. Podeszła bliżej i spojrzała w sam dół, nie widział nic oprócz ciemności. Odwróciła się i odeszła na parę metrów. Chciała rozbić jakiś obóz, a z rana przeszukać tą dziurę.
Nagle odwróciła się, dokładnie słyszała jak coś przeszywa powietrze, a w dodatku ze szczeliny zaczęło wydobywać się pomarańczowe światło. W niebo wzbiła się mała kulka ognia, która eksplodowała na wysokości jakiś 20 metrów. Kobieta od razu wskoczyła do środka.
------Naruto------
Z ledwością wystrzeliłem tą kulkę z ognia. Była to moja jedyna nadzieja, choć pewnie i tak babunia by tu weszła. Strasznie chciało mi się pić i jeść. Ostatkiem sił spojrzałem w górę, światło, które powstało przy wybuchu zostało zasłonięte przez coś. Zapewne Tsunade wskoczyła tutaj bez zastanowienia, pasowało by ja jakoś powiadomić o wysokości. Spróbowałem powtórzyć jeszcze raz tą sztuczkę. Udało mi się, ale wraz z jej wystrzeleniem straciłem przytomność.
----Tsunade----
Gdy tylko wskoczyłam do tej szczeliny, obok mnie przeleciał drugi taki pocisk, jednak dużo słabszy. Dzięki niemu wiedziałam, mniej więcej jak wysoko tu jest. Przy ziemi rozesłałam trochę chakry, aby zamortyzować upadek. Wszędzie panował mrok, więc wyjęłam z plecaka race, którą od razu zapaliła.
Światło oświetliło trochę okolicę, pierwsze co mi się rzuciło w oczy to leżące ciało na ziemi, podbiegłam do niego, ale nie był to Naruto, a jakiś staruszek. Jego ciało wydawało się zmiażdżone. Nie sprawdzałam nawet pulsu, było pewne, że nie żyje. Zaczęłam się rozglądać i go zobaczyłam. Siedział oparty o ścianę, głowa bezwładnie zwisała w dół. Jedna rękę miał na brzuchu, która unosiła się wraz z oddechem, a druga leżała na ziemi.
Podbiegłam bliżej i zaczęłam go próbować ocucić. Niestety nadal był nieprzytomny. Podniosłam go i zaczęłam skakać po wystających gruzach ku górze. Gdy tylko mi się udało wdrapać na górę, rozbiłam szybko obóz na pierwszej lepszej polanie wśród drzew. Wysłałam klona po tamte ciało, a sama zaczęłam opiekować cię Naruto.
W ciągu godziny wyleczyłam wszystkie stłuczenia, siniaki, zadrapania, nadciągnięte mięśnie i ścięgna. Gdy z nim skończyłam musiałam czekać, aż się obudzi. Poszłam obejrzeć martwego staruszka, ale gdy tylko do niego doszłam ciało zaczęło się świecić strasznie jasnym światłem. Musiałam zamknąć i zasłonić oczy, aby nie oślepnąć. Gdy mogłam już otworzyć oczy, ciała nie było.
-Co do? – spytałam sama siebie niedowierzając.
-Teraz nikt nie będzie mógł się dostać do jego ciała – usłyszałam za sobą ochrypły głos.
Odwróciłam się, czując jak moje oczy się rozszerzają. Jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, a na jego twarzy był mały uśmiech.
-Naruto!
-----Naruto-----
-Naruto! – krzyknęła babunia podbiegając do mnie i mnie przytulając.
Poklepałem ją po plecach, dając jej znak, aby mnie puściła.
-Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy.
-Przepraszam, masz może coś do picia? – spytałem, a ona dała mi wodę z butelki. –Dużo lepiej – powiedziałem już zwykłym lecz nadal słabym głosem.
-Odpoczywaj, jutro wszystko wyjaśnimy.
-Na razie nie wysyłaj nikomu wiadomości, ze żyję, dla Konohy na razie muszę być martwy – widocznie ja to zaskoczyło, ale skinęła głową.
Spokojnie mogłem się wtulić w miękką poduszkę i usnąć.
Obudziłem się w nocy, Babcia Tsunade siedziała przy ognisku, które wesoło strzelało palącym się drzewem. Usiadłem i powoli przysiadłem się do niej.
-Nie śpisz już?
-Nie.
Zacząłem się wpatrywać w ogień. W po kilku minutach wyciągnąłem w jego stronę rękę. Próbowałem przejąć go, ale nic się nie stało.
-Naruto? – spytała smutnym głosem.
-Odebrał mi moc – skomentowałem krótko.
-Wiem, przybył do Konohy i tak zmanipulował mieszkańców, że dali mu stanowisko Hokage – te zdanie było jak najgorszy możliwy cios w twarz. –Nie martw się o dzieci i Kirę, Minato ma mieć ich na oku, na pewno dadzą sobie radę. Teraz mi powiedz kogo było to ciało.
-To było ciało Rikodu Senina. Danzo w jakiś sposób nad nim zapanował, ale gdy nas tam zrzucił, sam dezaktywował te jutsu i mnie uratował.
-Jak to?
-Najpierw przyjął uderzenie na siebie, a następnie przekazał mi część swojej mocy, abym przeżył.
-Czyli?
-Zamiast swojej dawnej mocy, mam dużą cześć mocy Mędrca.
-Czyli będziesz w stanie pokonać tego szuje?
-Nie, on teraz panuje nad wszystkimi żywiołami – od razu zagryzła wargę i spuściła głowę w dół. – Teraz nie, nie martw się jeśli mi się uda odzyskam swoją moc i wtedy go pokonam.
-Jak chcesz to zrobić?
-Pozostała czwórka przechodziła specjalny trening, jeśli go przejdę, odzyskam swoją moc, a nawet będzie silniejsza.
-Co to za trening?
-Nie wiem, musze iść do Świątyni Ognia – jej mina zrzedłą na słowo o Świątyni. –Co się stało?
-Aby dostać się do świątyni potrzebny jest klucz.
-A gdzie on jest?
-Każdy kraj ma swoją świątynie, a klucz do niej jest pod opieką Kage kraju.
-No to mamy problem – powiedziałem do siebie.
-Ale jest też inna opcja. Daimyo kraju posiada drugi klucz. Jeśli przekonasz Lorda Feudalnego, aby ci przekazał klucz, Danzo o niczym się nie dowie.
-Czyli ruszam do Pałacu Lorda.
-To nie takie proste, Lord Feudalny nie zawraca sobie głowy zwykłymi ludźmi.
-To dobrze, bo ja zwykłym człowiekiem nie jestem – na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech.
-Ale i tak nie dostaniesz się do Pałacu.
-O to się nie martw.
-Co chcesz zrobić? Mów!
-Wiesz, ze Rikodu przekazał mi sporą część swojej mocy, jeśli moje przypuszczenia się sprawdza w jakiś sposób powinienem aktywować Rinengana.
Na twarzy byłej Hokage pojawił się szok, ale szybko się otrząsnęła. Słońce zaczęło powoli budzić wszystkich do życia. Wstałem i otrzepałem z kurzu resztki ubrania jakie na mnie było.
-Co chcesz teraz zrobić?
-Teraz, iść gdzieś i kupić jakieś ubranie – zaśmiałem się rozciągając podziurawioną bluzę.
-Nie daleko jest szlak handlowy z Suny do Konohy. Jeśli przypisze nam szczęście, natrafimy na jakiś powóz.
-Nam?
-Tak, wybieram się do Suny więc na razie idziemy w tym samym kierunku.
Złożyłem szybko obóz i razem z Tsunade ruszyliśmy do drogi, łączącej Wioskę Liścia i Wioskę Piasku. Nie wiem czy to był pech kupca czy nasze szczęście, ale gdy wyszliśmy z krzaków, zobaczyliśmy jak jakiś staruszek próbuje naprawić koło powozu z ubraniami. Gdy nas zobaczył, przebiegł na drugą stronę wozu i wyciągnął jakąś katanę.
-Spokojnie, nie jesteśmy wrogami – powiedziałem podnosząc ręce do góry. Spojrzał na nas badawczo, ale odłożył broń. –Jestem Naruto Namikaze.
-Ja jestem Tsunade Senju.
-Mówcie mi po prostu Staruszku, wszyscy mi tak mówią, czym mogę służyć.
-Masz może jakieś ubrania na sprzedaż?
-Tak, z tyłu jest kufer poszukaj czegoś – odparł i otworzył wielki kufer, który był po brzegi wypełniony ciuchami.
-A dla pani?
-Ja niczego nie potrzebuję.
-A może jednak? Mam stary zwój z medic-jutsu – spojrzałem kątem oka na twarz Babuni, wyrażała czyste zaciekawienie.
-Co to za zwój? – spytała. Nie usłyszałem odpowiedzi, bo przymierzałem strój.
Gdy tylko wyszedłem na drugą stronę wozu, aby się przejrzeć w lustrze, zobaczyłem jak twarz Tsunade zastygła w szoku, a na jej dłoniach był stary zakurzony zwój. Zacząłem się przeglądać. Wyglądałem jak jakiś pustelnik. Czarne spodnie związane u dołu bandażem. Czarna bluza z dużym kapturem i ciemna chusta na włosy. Założyłem jeszcze miecz na plecy i mogłem ruszać. Teraz mogłem posłuchać ich rozmowy.
-To jutsu polegające na odnowieniu narządów i tkanek. Jest trudne do opanowania, ale daje sto procent powodzenia operacji. Ile kosztuje?
-Sprzedam za 35000 ryo. (przypominam, że w moim opowiadaniu 1 ryo = 1 zł d.a.)
-Strasznie dużo – wtrąciłem.
-Nie stać mnie na niego.
-Jest tylko jeden taki – powiedział staruszek.
-Dam panu 40000 ryo, za zwój trzy komplety ubrań dla mnie, jakieś ubrania dla babuni i tamtą pochwę na miecz – wskazałem na pokrytą złotymi runami pochwę na miecz. Staruszek zaczął się zastanawiać, coś policzył w pamięci i spojrzał mi w oczy.
-Zgoda – odparł podając mi dłoń.
-Naruto – powiedziała babunia zszokowanym głosem. – Skąd masz tyle pieniędzy?
-Spokojnie, Kirze zostawiłem dwa razy tyle.
Zapłaciłem i pomogłem Staruszkowi naprawić koło. On ruszył do Suny, a Tsunade zabrała się z nim, ja ruszyłem w swoją stronę.
Hej,
OdpowiedzUsuńjak wspaniale, Rikudo sanin ocalił Naruto, musi poważnie podejść do tego treningu aby odzyskać moc...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia