Naruto na nowo. -17.
Krzyki ludzi zagłuszały wszystko. Mieszkańcy Konohy uciekali z przerażenie z terenu wioski. W kierunku największej wioski w Kraju Ognia leciał ogromny meteoryt, przyzwany przez kontrolowanego Mędrca Sześciu Ścieżek przez Orochimaru. Na dodatek w centrum wioski był wielki rudy lis. Dziewięć ogonów falowało w powietrzu. Trzymał łeb do góry i wpatrywał się w wielki kamień. Nagle obok lisa pojawiły się dwa Susano. Jeden niebieski, drugi fioletowy.
-Wracać! – kobiecy krzyk rozniósł się po całej wiosce. Wszyscy shinobi od razu stanęli w miejscu, spojrzeli za siebie, widok gotowych osiemnastolatków do poświęcenia zmotywowała ich. – Każdy ma użyć jakiś technik, które mogą pomóc zatrzymać to.
Kurama wydał z siebie głośny ryk. Schylił się i wydłużył swoje ogony chakrą. Wbił je w meteoryt i zaczął spowalniać. Rodzeństwo Uchiha wzbiło się w powietrze i także zaczęło spowalniać kamień. Shinobi Konohy wrócili na miejsce walki. Używali wszystkich technik jakie znali. Naruto martwił się, nie wiedział co zrobi Mędrzec , gdy oni są zajęci. Uzumaki w postaci Kyuubiego wydał z siebie głośny ryk i z całych sił zablokował meteoryt. Wszyscy odetchnęli z ulgą, Kira i Sasuke musieli dezaktywować Susano i odetchnąć. Nagle Kurama poczuł, jak ciężar narasta, a na powierzchni kamienia pojawiają się pęknięcia. Lis nie dał rady, drugi meteoryt uderzył w pierwszy, przez co w ziemię uderzyły dwa. Jeden cały, a drugi popękany.
Nastąpiła eksplozja. Tumany kurzu i dymu wzbiły się w powietrze. Cała wioska została zdmuchnięta z powierzchni ziemi. Większość ludzi zginęło. Minęło dobre półgodziny. Przez krater szedł Rikodu Senin, w prawej ręce miał swój kostur. Rozglądał się po okolicy, jeszcze dziś rano byłą tu tętniąca życiem wioska, a teraz nie było tu żywej duszy. Złość buzowała w nim. Nagle spod ziemi wydostał się jakiś człowiek.Za nim wyszły dwie osoby. Pierwszy był blondwłosym mężczyzną. W jego niebieskich oczach, było wiele emocji. Złość, smutek, żal, wściekłość. Jego ubrania były podarte i poszarpane, tak jak i jego przyjaciół którzy przeżyli. Obok niego stał czarnowłosy chłopak. Był podobnego wzrostu co blondyn, miał czarne oczy, w których były podobne uczucia co w tych niebieskich. Obydwoje ledwo stali. Z jego oczów leciała krew. Kolejna osoba była kobieta. Upadła na ziemię i zaczęła szlochać. Jej długie czarne włosy zasłoniły jej twarz. Obydwoje do niej podeszli. Czarnowłosy kucnął przy niej, a blondyn przytulił.
-Sasuke zabierz ją stąd – rozkazał głosem, który nie znosił sprzeciwu.
-Nie – sprzeciwili się oboje.
-ZABIERZ JĄ STĄD! – wydarł się na rodzeństwo.
Sasuke już nie dyskutował tylko zabrał siostrę i zaczął uciekać. Kira zaczęła mu się wyrywać, ale mocny uścisk brata nie zelżał nawet na trochę. Mędrzec wciągnął obie ręce do przodu. Zaczął obracać kosturem, przekładając go z jednej ręki do drugiej. Za końcami kostura zaczęła pojawiać się czarna poświata, im szybciej obracał tym była bardziej widoczna. W końcu powstał coś na kształt czarnego okręgu. Naruto wyciągnął swoją katanę i przygotował się do bloku. Rikodu przestał obracać kosturem, ale okrąg został, zamachnął się swoją bronią i posłał krąg prosto w Uzumakiego. Gdy było jakiś metr przed blondynem, ostro skręciło i zaczęło lecieć w uciekających Uchihów.
-Uważajcie! – krzyknął Naruto, ale było za późno.
Nastąpił wybuch.
-NIE! – krzyczał Uzumaki, biegnąc w środek kurzu.
Pierwszego znalazł Sasuke. Nie miał prawej ręki i lewej nogi. Na torsie miał mnóstwo ran wokół niego było coraz więcej krwi. Oczy miał zamknięte, Naruto czuł jak chakra z jego ciała ulatuje. Wiedział, że nie żyje. Do jego oczu zaczęły cisnąć się łzy. Poszedł dalej szukać dziewczyny. Znalazł ją kilka metrów dalej, leżała bezwładnie na ziemi. Oddychała słabo, ale jednak. Naruto od razu do niej kucnął i złapał ją jedną ręką za dłoń. Drugą położył jej na policzku.
-Kira – szepnął smutno i błagalnie.
-Naruto – odparła cicho dziewczyna.
-Proszę, nie umieraj.
-Nie martw się jeszcze się, spotkamy – mówiła coraz ciszej. Naruto patrzył w te czarne oczy, widział jak się powoli zamykają. – Kocham cię – powiedziała swoje ostatnie słowa, włożyła w nie całą swoją miłość do blondyna.
-NIE! – krzyknął na cały głos. Z jego oczu cisnęły się łzy, spływały po polikach jak strumyk. W końcu otarł łzy i wstał.
Złość w Naruto zaczęła buzować, znalazła nawet sposób na ulatnianie się z ciała. Gdy odszedł od ciała dziewczyny wokół niego pojawił się złoty ogień jego oczy stały się czerwone z pionową źrenicą. Spowił całe jego ciało, szalał jak opętany. Z każdym krokiem w ziemi powstał odcisk jego buta i wgniecenie. Złapał za swój miecz, który od razu został spowity przez ogień. Nagle barwa miecza zaczęła się zmieniać. Ze srebrnego stał się cały czarny ze złotym napisem na ostrzu po obydwu stronach „Nie będę uciekał, nie będę się chował, będę walczył do końca”.
-To jest twoja prawdziwa katana – zaczął Mędrzec. – Twoja złość i moc przeobraziła katanę. Miałem tak samo, z moim mieczem, podczas walki z Juubim, moja złość na moją bezradność przeobraziła katanę w ten kostur – pokazał Uzumakiemu swoją broń.
-Inferno – powiedział Naruto patrząc w soją broń. Jakiś wewnętrzny głos powiedział mu, aby tak nazwać swój miecz.
Ogień na mieczu powiększył się. Rikodu posłał w niego ten sam atak co w rodzeństwo Uchiha. Gdy był przy blondynie, on go po prostu przeciął na pół. Połówki eksplodowały gdzieś za nim. W oczach Mędrca było widać, że jest zadowolony z takiego obrotu spraw, choć może nie do końca. Naruto ruszył do ataku. Gdyby nie to, ze jest otoczony ogniem, dal zwykłego człowieka byłby trudny do namierzenia. Jego prędkość wzrosła kilkakrotnie. Dla Rinnegana Mędrca nie było to jednak trudne, nadążał za Uzumakim i czasami wykonywał kontry. Na twarzy blondyna pokazywało się coraz więcej kropel potu. Po kolejnej nie udanej serii ataku, odskoczył. Ciężko dyszał, ogień uspokoił się, zaczął maleć, aż w końcu zgasł. Wbił katanę w ziemię i oparł się na niej.
-„Mam już gotową chakrę dla ciebie” – usłyszał głos. Uśmiechnął się i od razu poczuł jak wracają mu siły.
Wyprostował się i wyciągnął katanę z ziemi.
-Zakończmy to, czuję, że Orochimaru coś knuję – powiedział Hagoromo. W jego ręce zmaterializowała się katana, teraz miał w prawej ręce kostur, a w lewej katanę, która z wyglądu wyglądała jak najzwyklejsza broń.
Naruto spowił ogniem tylko miecz. Skoncentrował go, aby bardziej skuteczny, a mniejszy. Wyszło na to, że wokół miecz krążyły dwa strumienie ognia.
-Ostatni atak – powiedział Naruto.
Blondyn ruszył pierwszy, gdy był kilka metrów przed Mędrcem wyskoczył w powietrze i zamachnął się. Rikodu zablokował ostrze tuż nad swoją głową kosturem. Miecz Uzumakiego zaczął przecinać kostur, co bardzo zdziwiło starszego mężczyznę. W końcu przeciął kostur, schylił się do dołu i wraz z wyprostowaniem, mocnym pchnięciem przebił serce Mędrca. Hagoromo także przebił Uzumakiego.
-Dokonałeś tego – powiedział Rikodu.
-Ale za jaką cenę. Cała wioska została zniszczona.
-Spokojnie, niedługo wszystkich spotkasz – powiedział tajemniczo Mędrzec. – Orochimaru także już umiera, nawet jego technika reinkarnacji mu nie pomoże.
-Chociaż jedna dobra wiadomość – powiedział Naruto i upadł na ziemię.
Hagaromo zabłysnął jasnym światłem i zaczął znikać. Po chwili Inferno upadł obok Naruto, wziął miecz do ręki.
-„Uleczę cię” – powiedział lis i zabrał się za leczenie.
-„Nie” – odparł spokojnie, czym zaskoczył Kurame. „-Nie trzeba”
Lis zrozumiał, że chłopak chce dołączyć do reszty. Naruto zamknął oczy.
-„Dziękuję ci” – pomyślał i przestał oddychać.
Na niebo zaczęły wchodzić ciemne chmury. Po kilkunastu minutach niebo było całkowicie zakryte, zaczął padać deszcz. Krew Uzumakiego zmieszana z wodą, zaczęła płynąc daleko od ciała blondyna. Ulewa trwała dobre pół godziny, potem słońce zaczęło mocna grzać. Pierwsze promienie padły na Naruto.
Naruto obudził się w jasnym pomieszczeniu. Musiał zmrużyć oczy, aby cokolwiek widzieć. Poczuł, że na jego nogach coś leży. Złapał za tą rzecz, w rękach miał swój miecz Inferno. Wstał z łoża i rozejrzał się po pokoju. Łoże było wielkie, zmieściły by się na nim ze trzy osoby. Po bokach były szafki nocne. Okno było na zachód, w oddali była wielka góra z ośnieżonym szczytem. Słońce akurat zachodziło, widok był zachwycający. Naruto dopiero spostrzegł, że ma na sobie yukatę. Była ciemno niebieska z złotym motywem ognia. Na piersi miał czerwony wir i złotą gwiazdę, znaki swoich klanów. Rozległo się pukanie. Po chwili ktoś wisiał na szyi chłopaka, zaskoczenie chłopaka sprawiło, że upadł na podłogę. Dopiero wtedy spostrzegł czarne włosy. Usłyszał chrząknięcie w drzwiach. Gdy tam spojrzał zobaczył swoich rodziców. Był bardzo zaskoczony tym wszystkim.
-Kira? – zapytał Naruto, próbując wstać z dziewczyną leżąca na nim.
-Tak.
-Brawo Naruto – do pokoju wszedł Mędrzec. – Zaraz ci wszystko wyjaśnię – mężczyzna zobaczył, że chłopak patrzy się nie przytomnie w przestrzeń. Dopiero, gdy pacnął go w głowę otwartą dłonią, chłopak wrócił do swojego ciała.
-Gdzie ja jestem? – wydukał Naruto.
-Jak wy to mówcie? – zapytał sam siebie Mędrzec. – W raju lub niebie. Są tutaj wszyscy, którzy zginęli w walce ze mną i wiele innych osób. Pogadamy później – wyszedł z pokoju.
Kira odsunęła się, aby zrobić miejsce rodzicom chłopaka. Kushina przytuliła syna, a Minato położył mu rękę na głowie.
-Jesteśmy z ciebie dumni – powiedział Minato i odeszli od niego. Naruto myślał, że się rozpłacze, ale tylko jedna łza poleciała mu po poliku, którą od razu starł. Nagle wszyscy usłyszeli dźwięk gongu.
-Chodźcie – powiedział Minato i wyszedł wraz z Kushiną z pokoju. Osiemnastolatkowie nic nie rozumiejąc wyszli za nimi., Naruto trzymał w ręku swoja katanę.
Naruto wystraszył się widząc tysiące pokoi i strasznie długi korytarz. Obydwoje dogonili rodziców blondyna.
-Gdzie my w ogóle idziemy? – zapytał Naruto.
-Do jadalni, panują tu reguły, których trzeba przestrzegać – wyjaśniła Kushina. – Do jakieś pięć minut drogi piechotą.
-Nie można się tam teleportować.
-Tutaj nie ma chakry, dzięki temu nie buntów i innych zamieszek – odparł Minato, zaskakując tym syna, bo on czuł w sobie chakrę, a może raczej czuł w sobie ogień.
Nagle coś wpadło na Uzumakiego od tyłu. Zaskoczony chłopak po chwili siedział na czyimś grzbiecie. Dopiero po chwili zrozumiał co się dzieję, siedział na swoim przyjacielu, lisie o dziewięciu ogonach.
-Kurama? – zapytał nie dowierzając.
-A kogo się spodziewałeś, biju, które zginą, są tutaj dopóki się nie odrodzą.
Obok nich pojawiła dwuogoniasta, ognista kocica.
-Część wam – powiedziała kocica.
-Cześć – odparli jej wszyscy idąc dalej
Szli tak kilka minut, Naruto zszedł z lisa przed drzwiami. Minato otworzył je i wszyscy weszli. Naruto wszedł ostatni, ścisnął mocniej katanę, denerwował się. W środku zobaczył wszystkich z Konohy i wielu więcej ludzi, który nie znał. Siedzieli przy stołach w pięciu rzędach. Wydawały się niemieć końca. Nad każdym stołem, był znak jednego z kraju. Do Uzumkiaego podeszli wszyscy Hokage wraz z Tsunade, jego przyjaciele i spora część shinobi wioski.
-Brawo Naruto – powiedział Pierwszy Hokage i poklepał go po barku, podobnie było z resztą Hokage, jedynie Tsunade wyściskała go, blondyn prawie zemdlał.
-Nieźle Naruto-kun – powiedziała nieśmiało Hinata.
-Dałeś tam czadu – krzyknął Kiba.
-Teraz w końcu będziemy mieli spokój – mruknął Neji.
-I co? – zapytał Naruto zadziwiając wszystkich zebranych.- Tak po prostu dacie sobie spokój?
-A co możemy zrobić? – spytał Sasuke - Musimy się z tym pogodzić.
Skończyli rozmowę i usiedli do stołów. Po tym wszystkim wszyscy usiedli przy stołach. Wieczorem Naruto siedział w salonie, razem z nim była Kira, która była wtulona w chłopaka i ich rodzice.
-Jak to robisz? – zapytał Naruto, gdy w ręce jego ojca pojawiła się jakaś szmatka to polerowania katany.
-Tutaj możemy sobie życzyć, takich błahostek, a to się spełni – wyjaśnił Fugaku, który uważnie lustrował Uzumakiego.
-Wprawdzie nie można sobie życzyć jakiś wielkich rzeczy.
-Życzenie – powiedział po cichu. – No właśnie, moje życzenie! – krzyknął, wszyscy posłali mu zdziwione spojrzenia.
-Jakie życzenie? – zapytała Mikoto.
-Muszę iść do Mędrca – powiedział chłopak ignorując spojrzenie i pytania.
-Czekaj, nie można od tak do niego pójść – powiedział Fugaku.
– Dopiero, gdy zostaniesz zaproszony, możesz rozmawiać z Rikodu – powiedział Minato.
-Zawsze warto spróbować – chłopak nie dawał za wygraną.
Wstał z kanapy, wziął katanę, która była oparta o stolik i założył ją na plecy.
-Wejścia pilnują strażnicy, którzy mają chakre, a jak widzisz my jej nie mamy – wtrącił Fugaku, ale i to nic nie dało. Naruto opuścił salon i ruszył ku Sali Rikodu.
-On w ogóle słucha? – zapytała Mikoto, ale nikt jej nie odpowiedział. Wszyscy poszli za nim.
Były jinchuuriki Kuramy szedł prędko przez długi hol. W pewnym momencie zobaczył rozmawiających braci Uchiha. Itachi i Sasuke żywo o czymś dyskutowali. Gdy zobaczyli umilkli i się uśmiechnęli.
-Cześć Naruto – powiedzieli obaj.
-Siema – odparł blondyn.
-Gdzie tak pędzisz? –zapytał Itachi.
-I po co ci katana? – dodał Sasuke.
-Idę do Mędrca, sory śpieszę się.
-Nie wejdziesz do niego! – krzyknął Itachi, ale chłopak się nie zatrzymał. Gdy czarnowłosi zobaczyli jak ich rodzice, Kira i rodzice Naruto idą za nim, poszli razem z nimi.
W końcu dotarli do jadalni. Wszyscy się obejrzeli na nich, ale tylko Naruto szczerze miał to gdzieś. Ruszył do drzwi . Drzwi do Sali Rikodu były wykonane ze złota, miały ze trzy metry wysokości i jakieś dwa metry szerokości. Miały czarne zdobienia. Przed nimi stało pięć osób. Pierwszy i Drugi Hokage, rudowłosa kobieta z zielonymi oczami, czarnowłosy mężczyzna i białowłosa kobieta. Oprócz Hokage wszyscy mieli bronie. Shodaime stał na czele. Cała piątka zwróciła uwagę na idącego w ich kierunku blondyna i spory tłum idący za nim.
-Cześć – powiedział chłopak – ja do Mędrca – próbował przejść obok nich, ale zagrodzili mu drogę.
-Masz zaproszenie? – zapytał Nindaime.
-Nie, ale ja w ważnej sprawie – odparł chłopak.
-Wróć jak je będziesz miał – dodała czerwono włosa kobieta.
-Widzę, że po dobroci to trudno coś tu załatwić – przyjął postawę do ataku. Ludzie za nim zaczęli się śmiać.
-Może najpierw się przedstawimy – zaczął Pierwszy Hokage. – Jestem Hashirama Senju- władam tu ziemią, wodą i drewnem.
-Jestem Tobirama Senju, władam tu wodą.
-Jestem Uzumaki Makuro, władam piorunem.
-Jestem Mito Kutarashi, władam powietrzem.
-Jestem Yakurashi Uchiha, władam ogniem.
-Z tym ogniem to bym się kłócił – dodał blondyn.
-Synu Yondaime – zaczął Uchiha – może i na ziemi byłeś Ognistym Lisem i władałeś ogniem, ale tutaj jesteś tylko zwykłym człowiekiem, choć raczej to i za dużo powiedziane, bo jesteśmy tylko duszami.
-Ta, ta, ta to co, przepuścicie mnie?
-Musisz nauczyć się przestrzegać zasad – dodała członkini klanu Uzumaki.
-Nigdy tego nie robiłem, więc raczej podziękuję – próbował znowu przejść bokiem, ale przystawili mu bronie do gardła. – Myślałem, że jesteście rozsądni – powiedział wycofując się do tyłu, gdy wyjął katanę, z tyłu dużo osób wybuchło śmiechem.
Hej,
OdpowiedzUsuńwszyscy zginęli, ciekawe co z tym życzeniem, spotkał rodziców, bosko jak zawsze nie słucha i nie przestrzega zasad...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawiam się co z tym życzeniem.. spotkał teraz swoich rodziców, bosko jak zawsze nie słucha i nie przestrzega zasad... ,)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza