Naruto na nowo 3. -10.
-Jak to nie możemy iść za nim! – krzyknęła czerwonowłosa kobieta w gabinecie Piątej Hokage.
W gabinecie panowała nerwowa atmosfera. Tsunade dopiero weszła do gabinetu, a już miała na głowie kłótnie z Kushiną, Minato i Kirą. Tylko czarnowłosa stała z tyłu i się nie odzywała. Była zamyślona, a jej poliki były czerwone od płaczu. Minato stał obok niej i trzymał dłoń na jej barku.
-Bo nie! – odkrzyknęła blondynka siedząca za biurkiem głowy wioski. –Brama zostaje zamknięta na 4 dni.
-Czemu? – spytał jedyny mężczyzna w gabinecie, miał nastroszone blondwłosy i niebieskie oczy.
-Naruto mi wszystko wyjaśnił, jeśli mu się nie uda, ktoś może zdobyć ciało Rikodu Senina, a wtedy…
-Nawet nie mów, że Naruto może przegrać! – przerwała jej Kushina.
-Spokojnie, tak do niczego nie doprowadzimy – wtrącił Minato, próbując uspokoić żonę i przełożoną.
-Wiem, że Naruto może zginać, ale sam wymusił na mnie obietnicę, że nikogo nie wypuszczę z wioski przez kilka dni. Jeśli mu się nie uda i ktoś dotrze do ciała Mędrca, możemy mieć tylko jedno przypuszczenie.
-Jakie? – spytał Minato.
-Że czeka nas wojna, a Konoha może być pierwszym celem, bo jest najbliżej.
-Hokage-sama – powiedziała wtrącając się Kira. – Proszę, ja musze z nim porozmawiać. Chcę go przeprosić. Zachowałam się jak ostatnia idiotka.
-Kira… - Tsuande upadła na fotel. – Ciebie, szczególnie mam trzymać w wiosce.
-Czyli mamy tylko czekać? – spytała Kushina.
Naruto skakał z drzewa na drzewo w kierunku Wioski Wiru. Zwój ciągle się świecił. Mimo tego wszystkiego w jego głowię ciągle były obrazy kłótni z Kirą. Potrząsnął głową i odgonił te myśli. Wyciągnął zwój, który wydawał silne ciepło. W jednym momencie przestał, światło znikło, a papier znowu stał się zimny.
-Nie – powiedział do siebie. –Przyzwanie!
Wraz z opadnięciem na gałąź dotknął ją ręką, wykonując Jutsu. W kłębie dymu pojawił się dziewięcioogoniasty lis. Naruto nie czekał, aż Kurama go o coś zapyta, tylko ruszył dalej biegiem.
-Co się dzieję? Rzadko przywołujesz mnie z całą mocą.
-Ktoś przełamał barierę.
-Ty se chyba jaja robisz – parsknął lis. – Nie możliwe, nikt nie ma tyle mocy.
-Obawiam się, że ma.
-To wskakuj na mój grzbiet, będziemy tam za godzinę.
Lis powiększył się do sporych rozmiarów, był jak niezła willa. Blonydn skoczył na jego głowę i przyczepił się do niego chakrą. Kurama od razu przyśpieszył powodując silny wicher, a łapami wyrywał spore kawały ziemi i okoliczne drzewa. Godzinę później byli jakiś kilometr od ruin. Naruto wtedy zeskoczył z łba rudego, a sam Kurama zmniejszył się, aby nie rzucać się w oczy.
Gdy zeskoczyli z ostatniego drzewa, podziemia ruin eksplodowały. Niewidzialna siła, wyrzuciła gruzy kilka kilometrów dalej. Fala uderzeniowa zepchnęła mężczyzna i Kyubiego z powrotem do lasu. Gdy się pozbierali wyszli ostrożnie przed linię drzew. Zobaczyli olbrzymi krater do którego wpływała woda z jeziora obok. Obydwoje nie mogli uwierzyć w to co widzą. W jednej chwili są ruiny, a w następnej wielki krater, jakby uderzył meteoryt.
Nagle na krawędzi pojawiły się dwie osoby. Wyszły z krateru. Naruto znał obydwóch mężczyzn. Jednym był były członek starszyzny Konohy, który powinien być martwy. Przecież sam go zabił kilkanaście lat temu, jego wygląd nic sienie zmienił, wyglądał tak samo, jak wtedy, gdy miał pod sobą Korzeń. Obok niego stała osoba, która cofnęła go w czasie. Rikodu Senin, w oczach miał Rinnegana, a w prawej ręce swój kostur.
-Wyłaź! – krzyknął Shimura. – Wreszcie się spotykamy Namikaze.
-Powinieneś nie żyć – powiedział do Danzo.
-Jeden Sharingan więcej i odpowiednia wiedza, wystarczy by spowolnić Izanagi nawet o cały dzień – odparł Danzo. – Teraz mogę zawładnąć całym światem.
-Uważaj Naruto, kontroluję mnie jakąś techniką, połączył cztery żywioły i wzmocnił to Sharinganem – powiedział Mędrzec.
-I wkrótce zdobędę Piąty żywioł – dodał Shimura. –Atakuj!
Nim Naruto zdążył się przygotować, został odrzucony przez mocny cios Mędrca. Zatrzymał się gdzieś w środku lasu, na wielkim głazie. Opadł na ziemie i oparł się rękami o ziemię i wypluł dużą ilość krwi. W ostatnim momencie rzucił się w bok, pięść obecnego przeciwnika minęła jego głowę o kilka centymetrów niszcząc przy tym głaz. Z pomocą przybiegł Kurama, rzucił się na swojego stworzyciela i przygniótł go do ziemi.
Dzięki temu Naruto przywołał swoje miecze i przyjął pozycję do ataku. Nim zdążył pomóc lisowi, Mędrzec za pomocą Rinnegana wyrzucił Kyubiego wysoko w powietrze, spadając uderzył grzbietem o ziemię, co na pewno zostawiło ślad na kręgosłupie lisa.
Naruto rzucił się do ataku, do każdego miecza przesłał chakrę, aby wzmocnić swoje szanse. Jego prędkość znacznie wzrosła, a trzy miecze utrudniały obronę Rikodu. Blondyn atakował z każdej możliwej strony, ale wszystkie ataki były parowane lub unikane. Kiedy Naruto zrobił obrót i chciał zaatakować wszystkimi mieczami naraz niewidzialna siła odrzuciła go do tyłu, wytrącając z rąk miecze. Został mu tylko złoty miecz od lisów, dwa pozostałe poleciały, gdzieś w stronę krateru.
Blondyn przyjął postawę obronną. Przesłał do miecza tyle energii ile tylko zdołał. Mędrzec w tym czasie zaczął tworzyć kosturem krąg w powietrzu. Za każdym machnięciem zostawała czarna smuga, która zaczęła się kręcić. Po kilku sekundach Hagaromo się zamachnął i posłał czarny krąg w Naruto.
-Taka sama jak wtedy – powiedział cicho wspominać poprzednią walkę w Mędrcem. (seria I, jakby co d.a)
Gdy próbował zatrzymać to mieczem, siła jutsu okazała się znacznie silniejsza. Został odrzucony do tyłu, przebijając kilka drzew, wylądował kilka metrów od krateru. Rikodu stanął na równo z linią drzew.
-„Gdzie jest Kurama?” – zapytał sam siebie blondyn w myślach.
Odpowiedź przyszła kilka sekund później. Lis już w normalnych rozmiarach tworzył Bijudamę jakieś 30 metrów za swoim stworzycielem. Hagaromo na odpowiedź Kuramy zrobił to samo, szokując swoich przeciwników. Jego kula była dużo mniejsza, przypominała trochę Rasengana, tylko że była czarna i wyglądała na jednolitą masę. Obie techniki się zderzyły, większa bijudama się rozprysnęła pod naciskiem Jutsu Senina i poleciała dalej, uderzając Kuramę. Powstał ogromny wybuch. Naruto katem oka zobaczył, jak jego przyjaciel znika w kłębie dymu.
-J…jak? – spytał niedowierzając.
-Byłem jinchuriki Jubiego. Podobnie jak ty moja i jego chakra się zmieszała. Gdybyś się postarał, może byś opanował takie techniki – wyjaśnił Rikodu.
-„Chwila, a gdzie jest Danzo?”
Naruto zaczął się nerwowo rozglądać, ale nie miał za dużo czasu na to. Kiedy odskoczył przed kosturem, zauważył swoje dwa miecze, były wbite w ziemię kilka metrów w prawo od niego. Mędrzec również to zauważył, bo zaczął biec w ich stronę.
Gdy Mędrzec był przy nich poczuł silne kopnięcie w plecy i został odrzucony na dno krateru. Naruto, gdy tylko podniósł swoje poczuł jak zaczyna się unosić w powietrzu. Gdy odwrócił głowę, zobaczył jak Danzo, stoi za nim i ma uniesioną rękę. Następnie drugą ręką, poderwał wielki głaz i rzucił nim w blondyna. Gdy był blisko niebieskookiego, za Danzo pojawił się drugi blondyn.
-Katon: Złoty Wybuch – klon posłał w wroga Konohy, małą kulkę z ognia.
Gdy była blisko celu, eksplodowała tworząc, ognistą kopułę o średnicy jakiś 10 metrów. Naruto opadł na ziemię, a kawał wyrwanego gruzu upadł dwa metry od niego. Blondyn głośno wypuścił powietrzę i wstał. Gdy ogień zgasł, Naruto zobaczył, kamienną kopułę.
Nagle poczuł uścisk na barku. Gdy się odwrócił zobaczył wkurzonego Danzo. Nim coś zrobił został otoczony wodą. Danzo złapał blondyn w wodną pułapkę, w której nie było powietrza. Naruto zaczął się szamotać i walić w ściankę, blokującą dostęp powietrza, ale to nic nie dało. Były starszy Konohy zaczął się śmiać, a w między czasie z krateru wyszedł Rikodu Senin. Danzo dzięki Dotonowi stworzył głęboką rozpadlinę, nad którą unosił się Naruto.
Blondwłosy mężczyzna zaczął szybko skupiać wokół siebie ogień. Po chwili trochę wody wyparowała, a gdy zwiększył moc, wodna bańka eksplodowała. Naruto leżał jakiś metr od krateru, stworzonego przez Danzo, a jego miecze spadły na sam dół.
-Poddaj się – warknął Shimura. – Nie masz szans.
-Ni…nigdy – z trudem odskoczył na bok, aby zwiększyć dystans. Zaczął skupiać chakrę na prawej ręce. –Kichigan! – rzucił ognistą kulę.
Wybuch powiększył tylko rozpadlinę. Shimura znowu otoczył się kamienną kopułą, a Rikodu odskoczył do tyłu. Temperatura zwęgliła ziemię w okolicy kilku metrów. Blondyn oparł się rękami o kolana i zaczął ciężko oddychać. W tym czasie Mędrzec podszedł do kopuły Danzo, która zaczęła opadać i wnikać w ziemię.
-Kończmy to – powiedział Danzo i rozpłynął się w powietrzu.
Pojawił się za plecami niebieskookiego i poraził go prądem, a następnie kopnął w stronę Senina. Hagaromo złapał go w mocny uścisk, krępując jego ruchy.
-Teraz zdobędę twoją moc – powiedział Danzo, składając jakieś pieczęcie, a w jego oczach pojawił się Mangekyo Sharingan.
Shimura podszedł do niego i dotknął jego klatki piersiowej. Zabłysło jasne światło, a gdy zgasło, przed ciałem blondyna unosiła się czerwona kulka. Sam Naruto ciężko oddychał i był ledwo przytomny. Danzo wziął tą kulkę w ręce i przyłożył do swojej klatki piersiowej, ona od razu wniknęła w jego ciało. Gdy cały proces się skończył, okolicę przeszył wrogi śmiech Shimury. Naruto miał coraz mniej sił, aby utrzymywać przytomność.
-Teraz was nie potrzebuję – powiedział Danzo i uniósł rękę na wysokość barku.
Rikodu Senina i Naruto owinął kamienny pas, mocno ich do siebie ściskając.
-Jesteś mi już niepotrzebny, a jest duża szansa, że byś stanął przeciwko mnie – powiedział do Mędrca. – Dlatego, zginiecie razem.
Za pomocą Futona uniósł ich nad szczelinę po czym ich tam wrzucił. Naruto nie miał nawet sił, aby coś krzyknąć. Senin cały czas był spokojny, a w chwili zniknięcia Danzo, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Shinra Tensei – powiedział Rikodu, a kamienny pas został rozwalony.
Hagaromo złapał Naruto i przyjął siłę upadku na siebie. Naruto ostatkiem sił utrzymywał przytomność. Rozejrzał się powoli i zobaczył to fioletowe oczy wpatrujące się w niego oraz uśmiech Mędrca. Przez wzniecony kurz widział jak Senin rusza ustami coś mówiąc, ale nie zrozumiał żadnego słowa, sekundę później obraz zrobił mu się czarny.
W Konosze panowała idealna pogoda. Mieszkańcy robili swoje codzienne zajęcia. Hokage powoli odchodziła od zmysłów, ciąg wybuchów niedaleko Wioski Wiru nie dawał jej spokoju. Posłany oddział Anbu, dotrze tam za jakieś dwa dni, a raport otrzyma gdzieś za pięć dni. Swoje smutki upijała kolejnymi butelkami Sake, naprzeciw niej siedział Jiraya, który także miał niespokojny wyraz twarzy, mimo, że wypili już sporo.
W domu Czwartego Hokage, atmosfera była podobna, choć była ciut weselsza. Kira nadal była przygnębiona, z powodu ostatnich wydarzeń, a dokładnie kłótni, którą bezpodstawnie zrobiła.
-Kira – do sypialni jej i Naruto weszła Kushina. – Ciągle się dąsasz? – zapytała, ale nie dostała odpowiedzi. – Nie martw się, Naruto wróci niedługo i wszystko sobie wyjaśnicie.
-A jeśli już nie będzie chciał ze mną być, zrobiła mu awanturę nie mając żadnych dowodów.
-Nie martw się o to. Naruto nie będzie na ciebie zły – do pokoju wszedł Minato. – A gdyby było inaczej Kushina na pewno mu to wytłumaczy – zaśmiał się na widok małego uśmiechu czarnowłosej.
-Mamo! – chłopięcy krzyk rozszedł się po całym domu, a po sekundzie głowa chłopca znalazła się w drzwiach. – Powiesz coś dziewczynkom, nie dadzą nam trenować.
-Już idę – odparła i uśmiechnęła się do syna.
-Wziąłbyś ich i urządził jakiś sparing – powiedziała czerwonowłosa do blondyna.
-Jestem już za stary na takie energiczne dzieciaki – mruknął Minato, ale pod karcącym wzrokiem zielonych oczu, zszedł na dół i wziął drużynę Naruto na pole treningowe.
Kobiety wyszły z domu i zobaczyły, smutne blondynki. Straciły swój cel dokuczania i przeszkadzania, więc nie miały co robić. Mimo takiego samego wyglądu, miały nawet takie same ubranie. Żółte bluzeczki na krótki rękaw i niebieskie spodenki.
-Mamo, gdzie jest tata? – spytała jedna córka Kiry, czarnowłosa nie wiedziała co powiedzieć.
-Na misji – odparła po chwili.
-To dlaczego braciszek nie jest z nim? – spytała druga.
-Wasz tata musiał udać się sam – odparła Kushina.
-Pobawimy się? – spytały jednocześnie.
-Dobrze. Akane przynieś jakieś zabawki, a Sayuri pomoże mi rozłożyć koc pod drzewem.
Jedna blondynka od razu zniknęła za drzwiami do domu, a druga pomogła matce rozłożyć koc.
-Jak to jest, ze bez problemu je rozróżniasz – powiedziała Kushina.
-Po prostu to wiem, Naruto idzie to trochę trudniej, ale też wie, która to która.
Minato razem z wnukiem i jego przyjaciółmi dotarli na pole treningowe w kilka minut.
-Dobrze, urządzimy sobie sparing – powiedział blondyn. – Wy troje na mnie, pasuje? – odparli mu potrójnym skinieniem głowy. –Używajcie wszystkiego co macie i wszystkich jutsu jakie znacie. START! – krzyknął, a wszyscy od razu się pochowali. – Zobaczymy czego ich nauczył - powiedział do siebie z małym uśmiechem na twarzy.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ciekawa jestem tego sparingu, teraz to Danzo zaatakuje Konohe, a co z Naruto?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia