sobota, 12 września 2015

Naruto na nowo 3. -18.

Naruto na nowo 3. -18.
Trzy osoby w ocieplanych płaszczach podróżniczych wyszły z za linii drzew, na dużą, pokrytą śniegiem polanę. Z każdym ich oddechem na powietrzu pojawił się mały obłok pary, który znikał po kilku sekundach. Zawiał dość silny wiatr, który zsunął z ich głów kaptury. Byli to mężczyźni, dwóch blondynów i jeden czarnowłosy. 
Byli oni z dwóch najsilniejszych klanów w Konosze, jeden z klanu Uchiha, który charakteryzował się czarnymi włosami, oczami takiego samego koloru i bladą cera, ale najbardziej cechowali się Sharinganem. Blondyni byli synami osoby, która była jedną z najbardziej znanych na świecie. Pochodzili z klanu Namikaze, synami Yondaime Hokage, Minato Namikaze. Starszy miał nastroszone blondwłosy i zielone oczy po matce. Drugi był dwa lata młodszy, mimo że był młodszy, jego życie było bardziej zawiłe, a spisanie go zajęło by więcej papieru. Miał takie same blondwłosy jak brat i niebieskie oczy. W dodatku na jego polikach były lisie wąsy, których pochodzenia nikt nie był pewny.
Po krótkim rozejrzeniu się, ruszyli dalej. Po drodze założyli z powrotem kaptury.
-Josuke – zaczął najmłodszy uczestnik wyprawy, a jednocześnie najważniejszy. – Ukryj tutaj trochę swoich kunai.
-Czemu?
-Mam złe przeczucia – odparł krótko. – Czuję, że bez walki się nie obejdzie.
Josuke skinął głową i zrobił tak jak go proszono. Po dziesięciu minutach wrócił i szedł równo z nimi. Po godzinie byli jakieś dwadzieścia metrów, od wejścia do budynku, w którym miały być obrady. 
-Ukryliście broń? – spytał cicho Naruto.
-Tak, mam ją zapieczętowaną w kartkach przy nadgarstku – odparł Sasuke.
-Ja też – dodał Josuke.
-Witaj Hokage-sama – powiedział strażnik. Był to samuraj w białej zbroi, przy pasie miał katanę, a na głowie maskę. – Zaprowadzę Pana i Pańskich ochroniarzy do pokoi.
Weszli za strażnikiem do środka, od razu uderzyło ich przyjemne ciepło. Zdjęli kaptury z głów i zaczęli się rozglądać. Wszędzie byli samurajowi. 
-Przepraszam – powiedział Naruto.
-Tak? – odparł pytaniem samuraj.
-Czy inni Kage dotarli?
-Nie wszyscy, przed Panem przybył Kazekage-sama i Tsuchikage-sama.
-Rozumiem.
Dalej szli w ciszy. W końcu dotarli do pokoi. Był to dość długi korytarz, po którego bokach były drzwi do pokoi.
-To jest pokój Hokage, ten naprzeciw Jego strażników. W każdym pokoju jest łazienka i lodówka z jedzeniem, gdy czegoś brakowało proszę zgłosić, któremuś samurajowi. Jutro na godzinę przed obradami, ktoś po Państwa przyjdzie – wyjaśnił samuraj i odszedł zostawiając ich samych.
-Wyśpijcie się, jutro powiem o panujących tu zasadach – dopowiedział Naruto i wszedł do swojego pokoju.
Im nie zostało nic innego jak iść i odpocząć. Do wieczora przybyli pozostali dwaj Kage, na szczęście do czasu obrad nie mogli się spotykać, więc panował spokój. 
Tak jak im powiedziano, równą godzinę przed rozpoczęciem Szczytu przybył po nich Samuraj, nie wiedzieli czy był to ten samy czy inny, bo mieli takie same zbroje, a nie chciało im się zapamiętywać chakry. Zostali zaprowadzeni, do pokoju, w którym był tylko stół, nad krzesłami były płótna ze znakiem Kraju. Strażnicy mieli stać za tym płótnem na podeście. Stół był w kształcie O, tak aby każdy każdego widział. Łącznie było 6 krzeseł, jedno dla każdego Kage i dla kogoś kto miał prowadzić obrady. Naruto siedział między Kazekage, a Mizukage. Obok Gary siedział Raikage, dalej Przywódca Samurajów i miedzy nim, a Mizukage siedział Tsuchikage.
-Witam wszystkich Kage Ukrytych Wiosek. Jestem Mifune i będę prowadził te obrady. Na początek proszę, aby każdy się przedstawił. Może niech Kazekage zacznie.
-Gara no Sabaku, Kazekage Suna-gakure.
-A, Raikage Kumo-gakure.
-Onoki, Tsuchikage Iwa-gakure.
-Mei Terumi, Mizukage Kiri-gakure.
-Naruto Namikaze, Hokage Konoha-gakure.
- Skoro to mamy za sobą możemy rozpocząć rozmowy – powiedział Mifune. – W takim razie niech Raikage objaśni powód tego spotkania, które zwołał.
-Nie podoba mi się to, że nadal są takie same warunki pokoju zażądane przed Danzo, w dodatku ślub został przerwany przez ciebie, obecny Hokage.
-Wybacz Raikage, ale jak miałem patrzeć jak moja żona jest traktowana jak jakaś lalka, która ma służyć Pana wiosce.
-Takie były warunki pokoju, do ślubu nie doszło, Danzo nie żyje, Konoha ma nowego Hokage, a warunki są nadal takie same. Dlatego wnoszę o zmianę warunków lub całkowite zniesienie tego głupiego paktu.
-Jestem gotów do negocjacji o nowe warunki, jeśli tylko chcecie – A tylko prychnął się nie odzywał.
-Raikage – zaczął Mifune - Hokage zgodził się negocjować, więc o co chodzi.
-Chodzi o to, ze Kumo teraz nie otrzyma kekkei genkai od Konohy – odparł Naruto.
-Lepiej uważaj na słowa szczeniaku – warknął A.
-Nie rozumiem pańskiego zdania, powiedziałem tylko czystą prawdę.
Na czole Raikage pojawiła się żyłka, a jego chakra zaczęła lekko buzować, Naruto zauważył jak spina wszystkie mięśnie, przywódca Chmury był gotowy do ataku.
-Proszę o spokój – zażądał Mifune. – Hokage zgodził się na negocjacje, więc czy reszta Kage także wyraża zgodę.
-Ja się zgadzam – powiedział Gara.
-Ja także – dodała Mizukage.
-Nie popieram tego pomysłu, lepiej znieść ten cały pokój – powiedział Onoki.
-Popieram Tsuchikage.
-Więc uzgodnijmy pokój między Wioską Liścia, Piasku i Mgły – powiedział Naruto.
-Będziesz teraz łapał się każdej możliwej deski, aby reszta wiosek nie chciała się zemścić na Wiosce Liścia – powiedział kpiąco Raikage.
-Pokój jest zawsze potrzebny – odparł Naruto. – Choć masz rację, to, ze będziecie się chcieli zemścić za rządy Danzo jest prawdopodobne, ale Danzo teraz nie żyje, więc można to rozwiązać w inny sposób.
-W ramach rekompensaty żądam przedstawiciela przemienionego Sharingana dla Kumo.
-Nie zgadzam się, w Konsze tym przedstawicielami jest moja żona i dzieci. Jeśli chcesz rekompensaty podaj inne warunki.
-Więc daj mi jednego z tych twoich smarków.
-Zaraz go zaboli – powiedział cicho Josuke do stojącego obok Uchihy.
-Nie rozumiem.
-Nie dość, ze zażądał od Naruto jednego dziecka, to nazwał je smarkami.
-Raikage! – zbulwersował się samuraj. – Chyba takie zachowanie jest nieod… - nie dokończył bo Naruto go uciszył gestem ręki.
-Raikage – powiedział Naruto ze sztucznym uśmiechem na twarzy. – Przeroś moje dzieci, jeśli chcesz wrócić cały do wioski.
-Grozisz mi?
-Nie, groźby nie są w moim stylu, to jest tylko ostrzeżenie – kończąc zdanie napiął mięśnie, dla bezpieczeństwa, gdyby A chciał go pierwszy zaatakować.
-Myślisz, ze się będę ciebie bał, czy też twoich marnych strażników. To ze wziąłeś ze sobą jinchuuriki nie znaczy, że możesz…
-Nie wziąłem go dlatego, że jest jinchuuriki – przerwał mu blondyn. – Wziąłem go bo jest moim starszym bratem i świetnym shinobi. 
-Więc co powiesz o tym całym Sasuke, czy to nie jest podejrzane, że wziął ze sobą Uchihe i syna Yondaime?! – krzyknął do reszty Kage uderzając pięścią w stół. W tym momencie obok każdego Kage pojawili się strażnicy.
-Raikage uspokój się – powiedział spokojnie Hokage.
-Naruto ma rację – przyznał Kazekage. – Wściekłością i waleniem pięścią w stół nic nie zdziałasz.
-Takie małe smarki nie będą mnie pouczać.
-Dość tego Raikage!- wybuchnął Naruto. – Myślałem, ze będziesz chciał pokoju, ale widzę, że to nigdzie nas nie zaprowadzi.
-Nie będziesz obrażał naszego Kage! – krzyknął strażnik A.
-Darui! – powiedział ostrzegawczo Raikage.
-Josuke, Sasuke stańcie na swoich miejscach. 
-Ale…
-Już. 
Mimo, zniknięcia strażników blondyna, reszta nadal stała. Lecz i strażnicy reszty Kage niedługo wrócili na swoje miejsca. 
-Więc – zaczął Uzumaki – uzgadniamy nowe warunki pokoju, czy jednak pakty zostają zerwane?
-Kumo-gakure zrywa pakt z Konohą i jednocześnie wypowiadam wam wojnę – powiedział A, w sumie to Naruto nie był tym zaskoczony.
-Raikage, może niech Pan przemyśli tą decyzję, wojna to tylko nie potrzebna strata ludzi – powiedziała Mei, wtrącając się w końcu do rozmowy.
-Popieram Mizukage – odezwał się Gara.
-Czyli, że warunki, które były wam pasowały. Czy ty Tsuchikage także to popierasz?
-Nie, dołączam się do Raikage, Iwa-gakure ciągle ma za złe Czwartemu Hokage czyny podczas ostatniej wojny.
-Jednak sami zmusiliście mojego ojca do tych czynów.
-Raikage, wiesz, że Suna poprze Konohę, więc ta wojna jest niepotrzebna.
-Podobnie będzie z Kirą jeśli wcześniej uzgodnimy warunki paktu – dodała Mei.
-Iwa za to poprze Kumo – odparł Onoki.
-Ta wojna to naprawdę głupota – zaśmiał się Naruto. – Jest to posłanie ludzi na pewną śmierć.
-Ty już nic tu nie zdziałasz. Jeśli się boisz lepiej od razu się poddaj.
-Masz rację Raikage, boje się, ale nie o siebie. Gdy zostałem wybrany na Hokage, przyrzekłem bronić mieszkańców Konohy, a nie wysyłać ich na pewną śmierć. Podobnie, chyba było zresztą w każdej wiosce.
-Czasami trzeba poświecić swoich ludzi.
-Nie, jeśli chcesz walczyć, zamiast posyłać swoich ludzi, my stańmy do walki.
-Zgoda, jeśli zginiesz wioska od razu się podda.
-Ehh, Raikage ty w ogóle nic nie wiesz o Wiosce Liścia.
-Więc pojedynek Kage, trzech na dwóch.
-Nie Gara, dwóch na jednego, nie chcę w to mieszać Suny i Kiri.
-Ale Naruto…
-Nie. Załatwię to sam.
-Uważam spotkanie za zakończone, każdy Kage może wrócić do swojej wioski.
-Hokage zostać – zażądał A.
-O co jeszcze chodzi Raikage?
-O walkę, zamiast samej walki Kage niech walczą też jinchuriki. Została jeszcze data i miejsce.
-Za miesiąc, ruiny wioski wiru, jest tak olbrzymi krater.
-Niech będzie, lepiej wybierz następcę.
Naruto opuścił salę, a za nim Josuke i Sasuke.
-To było nie mądre – powiedział Josuke. – Chociaż, walka jinchuriki, stawia nas w lepszej sytuacji, w końcu Konoha ma najsilniejsze biju. 
-Nie Josuke, nie będę narażał nikogo z wioski, sam im stawie czoło.
-Naruto chyba cię głowa boli po tym spotkaniu. Wiesz, że Kumo ma ośmioogoniastego.
-Doskonale o tym wiem, w tej chwili twój poziom jak i jinchuriki Chmury są takie same, w końcu masz tylko połowę Kyubiego.
-Nie powiedzieli, że to ma być jeden jinchuuriki, możemy wystawić dwóch – zaproponował Sasuke.
-Nie, już podjąłem decyzję i nic jej nie zmieni. Jeśli chcecie możemy od razu ruszać do wioski.
Już nic nie mówili, weszli do swoich pokoi po swoje rzeczy i opuścili budynek, już z nikim nie rozmawiając. Gdy tylko wyszli spotkali Gare, widocznie na nich czekał.
-Wiesz, Naruto, że to nie jest dobrym pomysłem. 
-Może.
-Czemu się nie zgodziłeś, aby walczyć razem z tobą.
-Ponieważ, to sprawa Konohy, w dodatki nie chcę narażać życia nikogo innego. 
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że będziesz walczył sam?
-Tak, będę walczył sam, a teraz wybacz Gara, musimy ruszać.
Pożegnali się i ruszyli biegiem w kierunku Kraju Ognia. Między nimi panowała cisza, na razie biegli w dwójkę, czyli Naruto i Sasuke, gdyż brat Hokage musiał zabrać wcześniej pochowane kunaie. Nagle usłyszeli wybuch, a sekundę później obok nich pojawił się Josuke. Trzymał się za prawe ramię, ciężko oddychał, a pół twarzy miał zalane krwią. 
-Josuke co się stało?! – krzyknął Naruto.
-Raikage, chciał cię osłabić przed pojedynkiem, na szczęście udało mi się uciec.
-Gdzie jest? – Hokage stanął od razu w miejscu. Gdy Josuke stanął przed nim zobaczy, ze ma jeszcze wbite trzy shurikeny w plecy, następnie Josuke upada twarzą w śnieg. –Cholera. Sasuke zabierz go do Konohy, ja muszę coś załatwić.
-Chyba nie chcesz z nimi walczyć.
-Tak chce, A zobaczy, że zemną się nie zadziera.
Nim czarnowłosy coś powiedział Naruto zniknął. Sasuke nie wiedząc za bardzo co teraz zrobić, wziął Josuke na plecy i ruszył biegiem do Konohy.
Raikage szedł powoli, a obok niego szły trzy osoby. Dwóch strażników, którzy byli na szczycie i jeszcze jeden opalone mężczyzna z okularami przeciwsłonecznymi na nosie, cały czas szedł pisząc coś w notatniku. Nagle wszyscy usłyszeli charakterystyczne chrupanie śniegu za nimi. Gdy A się odwrócił zobaczył, jak w ich stronę biegnie jedna osoba.
-Kto to? – spytał Darui.
Gdy Naruto był blisko, podniósł głowę, aby mogli zobaczyć jego twarz. Następnie w ciągu sekundy przeskoczył trzydzieści metrów i uderzył z całej siły w brzuch Raikage. Strażników, którzy byli na szczycie, kopnął z obrotu, a tego trzeciego próbował załatwić mocnym podbródkowym, jednak z jego pleców wyrosła macka, która go oplotła.
-Widzę, że złapałeś się na to – do nich podszedł A. – Wiedziałem, że masz kruche nerwy jeśli chodzi o twoją rodzinę.
-Jak śmiałeś atakować mojego brata?!
-Cóż, miałem taki kaprys. A tym sam rzuciłeś się na Kage, jinchuriki i dwóch najlepszych joninów Kumo.
-Myślisz, ze się boję.
Całe ciało Naruto zostało pokryte ogniem, paląc przy tym mackę, Bee musiał odskoczyć.
-Gorąco – powiedział jinchuriki.
-Zapłacisz mi za to A!
Naruto złożył kilka pieczęci i posłał w ich stronę falę złotego ognia. Bee widząc rozmiar techniki, zmienił się w swojego biju i zasłonił brata i joninów.
-Co za moc! – skomentował Darui.
-Bee załatw go.
-Jasne brachu! 
Demon zaczął tworzyć bijudame. Naruto nawet nie drgnął o milimetr. 
-Bijudama!
W stronę blondyna leciała wielka czarna kula, z chakry biju. Gdy była blisko niego i miała wybuchnąć, Uzumaki przesłał do oczu chakre.
-Shinra Tensei! – powiedział cicho, a niewidzialna fala odbiła jutsu demona w powietrze, gdzie następnie nastąpiła eksplozja. Wszyscy z Kumo byli w szoku.
-Kim…kim on jest?
-Teraz ja wam cos pokaże! – odkrzyknął do nich. 
Wystawił ręce do przodu, a przed jego dłońmi zaczęła zbierać się chakra, która przybierała formę czarnej kulki.
-To… to jest bijudama! – wydarł się Hachibi. 
Bee przyjął na siebie atak. Powstał kilka razy większy wybuch niż w ataku Kilera. Brat Raikage przyjął ludzką formę, gdy tylko wybuch znikł. Był cały poraniony, A od razu do niego podbiegł i chciał walczyć dalej, ale Bee go powstrzymał, złapał go na nogawkę, po czym zemdlał.
-To była próbko moich możliwości, więc lepiej wszystko jeszcze raz dobrze przemyśl! – usłyszeli od Namikaze, po czym zniknął z ich widoku.

1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniale, no i co wojna, Naruto zawsze będzie chronił i nie chciał innych narażać, o tak ten atak sam stworzył bijudame w rękach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń