Naruto na nowo 2. -26.
-Cholera jasna, tylko ich tu brakowało – mruknął do siebie blondyn o niebieskich oczach i lisich wąsach. - Co tu robicie? – spytał blondwłosy siedemnastolatek widząc swoja chyba dziewczynę i ojca. Chyba dziewczynę bo nie wiedział, czy nadal będą razem po tych słowach, które usłyszał od niej.
Naruto, Kira i Minato stali naprzeciw sobie. Najmłodszy Namikaze opanował swoje niedowierzanie, że właśnie się zdradził i przyjął na twarz znudzony wyraz.
-Chciałbym z tobą porozmawiać, a po za tym martwiliśmy się o ciebie – powiedział Minato i spojrzał synowi w oczy.
-A ty? – zwrócił się do Kiry.
-Ja… - zaczęła czarnowłosa, ale zatrzymała się. Spuściła głowę w dół i dokończyła – chciałam cię przeprosić.
-Za co? – spytał udając zdziwienie. – Chciałaś mieć spokój to ci go dałem, teraz ja chce spokoju – powiedział chłopak i się odwrócił w stronę domku, do jego oczu zaczęły napływać łzy.
-Naruto! – warknął Minato, łapiąc go za ramię.
-Co? – spytał lekko łamanym głosem.
-Nie przesadzasz? Nie wiesz jak ona się czuła.
-Tak – przyznał chłopak i odwrócił się przodem do nich. – Nie wiedziałem jak się czuła, ale wiem jak się czuje człowiek, który jest okłamywany przez rodzinę, który sam okłamuje rodzinę, przez tyle lat żyłem w kłamstwie. Nikt z was nie wie jak się czułem, gdy się dowiedziałem o tej cholernej pieczęci – jego głos kompletnie się załamał, a po polikach zaczęły spływać łzy.
Minato nie wiedząc co robić przytulił mocno syna i zaczął gładzić go po włosach.
-Przepraszam – powtarzał najstarszy Namikaze.
Gdy Naruto uwolnił się z uścisku spojrzał w oczy swojego ojca. Dwie pary lazurowych oczu lustrowało się przez jakąś minutę.
-Nic się nie stało, nie cofniemy czasu – powiedział Naruto i spojrzał na swoją dziewczynę. – Przepraszam.
-Zapomnimy o tym? – spytała, ale Naruto nic nie odparł, tylko ja pocałował.
-Tak – powiedział, gdy przestał, aby złapać powietrza.
-Kochasie może wrócimy już do domów? – spytał Minato z uśmieszkiem, za co został spiorunowany przez niebieskie i czarne oczy. – Dobra, dobra nic nie mówiłem – rozłożył ręce na wysokości głowy. – Został nam jeden temat do omówienia.
-Odszedłem z Anbu – powiedział Naruto, wiedząc o czym będą rozmawiać, dziewczyna i ojciec spojrzeli na niego z szokiem.
-Rozumiem, nie będę o tym nikomu mówił, w końcu to tajne.
-Chcesz teraz pożyć normalnie.
-Jeśli będę umiał. Tak w ogóle to jak się o tym dowiedziałeś tato.
-Cóż, odtrutka podziałała szybciej i słyszałem co mówiłeś w szpitalu. Żeby się upewnić, przeszukałem twój pokój.
Nagle na głowie Minato wylądowało małe, rude zwierzę. Lis pokazywał kły i pazury, którymi atakował Namikaze.
-Hiko! – krzyknął Naruto i rzucił się na pomoc ojcu.
-Aj,aj,aj – powtarzał starszy blondyn gładząc zadrapany policzek. – Co to za lis?
-Mój, mieszka tu, nazywa się Hiko – lis od razu ułożył się na rękach chłopaka i domagał się drapania za uchem -Widocznie uznał cię za zagrożenie.
-Wracamy? – spytał w końcu Minato
-Tak – powiedzieli jednocześnie, lis zeskoczył z rąk Uzumakiego i pobiegł do swojej norki, obok drewnianego domku. – Tato – powiedział Naruto – jeśli mógłbyś…
-Nikomu nic nie powiem, choć Tsunade się oberwie.
-Nie zapominaj o Ero-seninie.
-On też wiedział?!
-Ta, domyślił się podczas mojej walki z Orochimaru.
-Czyli, ze my tylko o niczym nie wiedzieliśmy.
-Nie, gdyby cała wioska o mnie wiedziała to i wy byście wiedzieli.
-Też mi pocieszenie – mruknęła Kira.
-Jak wracamy? – spytał Naruto.
-Hirashin?
-Sunshin? (nie wiem czy dobrze napisałem, jak źle to napiszcie w komentarzu dop.aut) – powiedzieli jednocześnie Minato i Kira, Naruto złapał Kire za rękę, a ojca za ramię, po chwili spowił ich Złoty Ogień, a oni zniknęli.
Pojawili się przy wejściu do dzielnicy Uchiha. Minato lekko się zakołował i podparł się rękoma o kolana.
-Zaraz ci przejdzie – powiedział Naruto. – Każdy tak ma, gdy ko teleportuje.
-To czemu, ona tak nie ma? – spytał wskazując na czarnowłosą.
-Po kilku razach przyzwyczajasz się – odparła czarnooka.
Gdy Minato zbierał się do kupy, Naruto i Kira pożegnali się pocałunkiem i obietnicą, że pójdą na kolację.
-Chodź tato, spacer dobrze ci zrobi – Naruto przełożył sobie rękę ojca przez głowę i pomógł mu iść do domu.
-Chcesz wieść teraz zwykłe życie – spytał w końcu Minato, mając dość panującej ciszy.
-Chciałbym, ale wątpię aby mi to się udało – powiedział Naruto, a widząc pytające spojrzenie na sobie dodał – Z Akatsuki został Pain, ja o nim wie nie wiele, a on o mnie sporo.
-Przecież nie jesteś sam.
-Wiem, ale on ma Rinnegana, a ja gdy walczę z całych sił zbyt… po prostu zbyt wiele osób może zginąć.
-Jest jedno wyjście – tym razem to Minato miał na sobie pytające spojrzenie. – Od jutra zaczynamy trening. Wiem, że Team 7 nie umie walczyć kataną, zawodowo, znają tylko podstawowe ruchy, więc…
-Przecież oni nie mogą…
-I się nie dowiedzą. Wiem, że potrafisz walczyć na trzy miecze, ale można im wmówić, że gdy się wymykałeś w nocy ćwiczyłeś walkę kataną?
-Skąd?
-Jestem twoim ojcem, może nie dowiedziałem się, że jesteś w Anbu, ale jednak.
Stanęli pod latarnią i spojrzeli sobie w oczy. Po jakiejś minucie, młodszy blondyn rzucił się w ramiona ojcu.
-Dziękuję.
-Dobrze, dobrze. Chodźmy do domu, zaraz będzie świt.
Tym razem użyli Harashinu i pojawili się w salonie. O dziwo, byli tu wszyscy, czyli Kushina, Saya i Josuke. Spali na kanapie i fotelach.
-Która to godzina? – spytał młody, a Mianto spojrzał na zegarek.
-Dochodzi Piąta.
-Budzimy ich?
-Może nie, chce ci się spać?
-Nie.
-To dobrze idziemy zrobić drewniane katany – rozkazał Namikaze.
-Hai.
Wszyscy obudzili się ze sztywnymi karkami. Spanie na fotelach i sofie, w dodatku w dziwnych pozycjach nie wychodzi na dobre.
-Zasnęliśmy – skomentował Josuke.
-Ciekawe o której wrócili? – spytała Saya.
-Ciekaw, czy wrócili? –dodała Kushina.
-Już nie śpicie? – do pokoju wszedł Minato.
-Jak widać – odparł najstarszy syn. – I co?
-Nic, wszystko dobrze, wyjaśniliśmy sobie trochę spraw.
-Gdzie jest?
-Na dworze – odparł. – Zaczynamy trening walki kataną – oznajmił Minato. – Idźcie po resztę drużyny. Może oprócz Kiry, dziewczyna pewnie jeszcze śpi.
-Jak to? Dotarłeś do niej? – spytała zaciekawiona Kushina.
-Ta, udało mi się. Dobra, zjedzcie coś i idźcie po Sasuke – członkowie drużyny 7 skinęli głowami i po zjedzeniu szybkiego śniadania pobiegli po Sasuke.
-Co mu powiedziałeś?
-Nic ważnego, ważne, ze wszystko będzie po staremu.
Po piętnastu minutach cały Team 7 był przed domem Namikaze. Weszli do środka i po rozkazie Minato przeszli do ogrodu. Ku ich zaskoczeniu zobaczyli tam Naruto, stał w dziwnej pozycji i wymachiwał drewnianą kataną.
-WOW! – skomentowali wszyscy widząc jak najmłodszy Namikaze sprawnie posługuje się kataną.
-Zaczynamy? – do ogrodu wszedł Minato, w stroju do walki.
-Yhym – mruknęli wszyscy.
-A tak w ogóle to umiesz walczyć kataną tato?
-Ja znam tylko podstawowe ruchy, nie lubię walczyć mieczem.
-W takim razie, kto nas będzie uczyć?
-Ja – powiedział Naruto.
-CO?! To jakiś żart? – spytał Sasuke.
-Nie. Widzisz, abym się śmiał?
-Tato? – spytał Josuke, ale otrzymał tylko skinienie głową.
-To jak to ma wyglądać?
-Będziemy walczyć, wy na mnie – wyjaśnił Naruto i rzucił wszystkim drewniane katany.
-To są jakieś żarty? – spytała Saya nie dowierzając w to co słyszy i widzi.
Naruto nic nie powiedział tylko przyjął postawę do obrony. Zgiął lekko kolana, pochylił się do przodu trzymał rękojeść obiema rękoma. Pierwsza postawę do ataku przyjęła Kira, dobrze znała Naruto i wiedziała, ze i tak go nie pokonają, po chwili reszta poszła w jej ślady.
-To chyba jest trochę nie fer – powiedział Sasuke.
-I tak go nie pokonamy – odparł czarnowłosa, wywołując zdziwienie u reszty. – Wcześniej pokazywał mi trochę trików, a ja pomagałam mu w treningu – wyjaśniła szokując członków swojej drużyny.
-Ehh, zaczynajmy – powiedział Josuke i spojrzał ojcu w oczy.
-Start! –ogłosił Minato, włączając stoper, a Naruto od razu ruszył do ataku.
-Po co ci stoper? – spytała Kushnia, ale nie dostała odpowiedzi.
Chłopak szokując resztę podbiegł do nich. Na pierwszy rzut poszedł czarnowłosy młodzieniec z klanu Uchiha, oberwał mocnym uderzeniem pięści w brzuch. Następnie podciął Josuke i wybił bronie z rąk dziewczyną. Chłopak wyprostował się, przerzucił katanę przez bark i przejechał palcem po czubku nosa, bezczelnie uśmiechając się przy tym.
-Szybko – powiedział Minato, wyłączając stoper. – Po to – powiedział do zony, pokazując jej wynik. – Dziesięć sekund. Myślałem, że jako Jonini Konohy zrobicie coś, aby przedłużyć walkę do chociaż minuty.
-Dlaczego tato nie jesteś zaskoczony, jego poziomem? – spytał najstarszy syn Namikaze.
-Jak by to powiedzieć? – mężczyzna zaczął drapać się po tyłu głowy.
-Wiedziałeś, ze ćwiczy walkę?! – wybuchła czerwonowłosa żona Yondaime.
-Tak – odparł krótko były Hokage.
-To jak trenujemy, czy dajecie sobie spokój – powiedział Naruto, przerywając im rozmowę.
-Dobra, tym razem na poważnie – powiedziała Saya z determinacją.
-To i tak nic nie da – mruknęła cicho Kira, tak że nikt jej nie usłyszał.
-----Kilka miesięcy później-----
Po południu cały team 7 siedział w salonie domu rodziny Namikaze. Mieli lód na poszczególnych częściach ciała. Minato i Kushina wyszli na kolację, więc mogli spokojnie odpoczywać. Do pokoju wszedł Naruto, z tacą na której było pięć szklanek soku z kostkami lodu. Promienie słońca wpadały przez otwarte okno, oświetlając cały salon.
-Macie – powiedział Naruto, kładąc tacę na stoliku.
-Dzięki – powiedzieli wszyscy.
Naruto usiadł obok swojej dziewczyny, którą objął ramieniem, a ona się w niego wtuliła.
-Jak to jest, że Kira zawsze dostaje najmniejszy wycisk – spytała Saya, która była w podobnej pozycji co Kira, tylko zamiast Naruto był Sasuke.
-Jak Sasuke będzie was trenował, to ty będziesz miała najmniejszy wycisk – odparł Naruto, a jego siostra spaliła buraka.
-Wara! – krzyknęła dziewczyna.
-Spokojnie – mruknął Josuke i poprawił sobie worek lodu na czole. – Chociaż ciekawe, co by było z Kibą, gdyby Sasuke był trenerem – powiedział, a wszyscy wrócili do jednego śmiesznego wspomnienia.
----Wspomnienie----
-Koniec – oznajmił Naruto, a wszyscy padli na ziemię. – Kilka dni treningu, a jakie efekty.
-Tylko jakiego treningu?
-Obyś nigdy nie dostał drużyny geninów – powiedział Sasuke, ledwo łapiąc oddech, reszta była w podobnym stanie. – Biedacy.
-Idziemy na Ramen? – spytała Kira, patrząc się w niebo.
-Za długo przebywasz z Naruto – skomentowała Saya, w wszyscy zaczęli się śmiać, czarnowłosa tylko spaliła buraka.
-Nic wam do tego! – warknęła.
-Spokojnie – powiedział najmłodszy z grupy. – Ona sama ciągle przebywa z Sasuke.
-Wal się! – krzyknęła czerwonowłosa, a wszyscy znowu zaczęli się śmiać.
-To co idziemy?! – spytał Naruto.
-Idziemy – poparli go wszyscy.
Ruszyli do baru, śmiejąc się po drodze.
-Cześć – gdy wyszli na ulicę, na której był Ichiraku, spotkali resztę rocznika z Dwunastki Konohy.
-Cześć – odparli wszyscy, a Josuke i Hinata przywitali się pocałunkiem.
-Co się wam się stało? – spytała Hinata, gdy przestali i zobaczyła siniaki na ciele swojego chłopaka i Sasuke. –Bójka?
-Nie – zaprzeczyli chłopacy, wymachując rękami. – Trening walki kataną.
-Nie wiedziałam, że Minato-san umie walczyć kataną?
-Nie umie, ćwiczy nas Na…ruto – powiedzieli ze wstydem.
Wszyscy spojrzeli na nich w szoku, jedynie Kiba wybuchnął śmiechem.
-O…n? Taki cienias?
-I znowu się zaczyna – pomyśleli wszyscy zebrani. Doskonale wiedzieli jak to się skończy, były już dwa takie przypadki, gdy Kiba wyśmiewał się z Naruto. Pierwszy raz był po pokonaniu Orochimaru, natomiast drugi, kilka dni na dyskotece z okazji pokonania głównych wrogów Konohy i odbudowy wioski, wtedy, gdyby nie interwencja Minato i Tsunade, Kiba wylądował by w szpitalu. Namikaze zatrzymał kopnięcie swojego syna, a Tsunade uciszyła Inuzukę.
-Nie wierzę.
-To uwierz – odparł Naruto.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć?
-Kiba znowu chcesz bójki? – spytał Neji, ale uprzedził go Naruto.
-Jutro odbywa się turniej, każdy walczy z kim chce, wiec rozstrzygnijmy to raz na zawsze.
-Pojedynek, przy wszystkich?
-Walczymy tylko kataną – powiedział Naruto.
-Zgoda.
-Kiba ty nie umiesz walczyć kataną – wtrąciła Hinata.
-To co, co w tym takiego trudnego.
-To się źle skończy – skomentowała czarnowłosa Uchiha.
-Dla kogo? – spytała ciekawsko Tenten.
-A jak myślisz? Pewnie, że dla Kiby.
-Idziemy do Hokage się zapisać – oboje poszli do biura Godaime. Po zapukaniu weszli do środka.
-Co was do mnie sprowadza? – spytała Hokage, odrywając się od papierów.
-Chcemy się zapisać?
-Na co?
-Na jutrzejszy pojedynek – wyjaśnił Naruto. – Chcemy coś rozstrzygnąć?
-Nie skończy się tak jak ostatnio? – spytała Tsunade.
-Nie – powiedzieli jednocześnie. –Będziemy walczyć na Arenie, tam są inne zasady.
-Na pewno, Naruto przecież ty…
-Będziemy walczyć na katany – powiedział pewnie Kiba, a Naruto skinął głową.
-Tylko?
-Tak.
-No dobrze – powiedziała blondynka i wyciągnęła jedną kartkę z szuflady. – Podpisać – rozkazała. – Wasza walka odbędzie się jako ostatnia. A teraz wynocha! – oboje wyszli, a Tsunade wyjęła z szafki butelkę Sake i kieliszek, otworzyła butelkę i pociągnęła duży łyk z butelki. – Będzie ciekawie, będę mogła się nieźle wzbogacić – na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Oboje wrócili do Ichiraku, choć Kiba zmył się po kilkunastu minutach, tłumacząc się, że musi obmyśleć taktykę.
-On w ogóle ma katanę? – spytał Naruto, Team w którym był Inuzuka.
-Nie – odparł Shino.
- A ty Naruto masz taką katanę?
-Nie, wystarczy mi ta drewniana z treningu.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jego przeczucie się sprawdziło, Nagato się pojawił, niech nie umier...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia