Naruto na nowo 3. -2.
------Pięć tygodni później-------
Wraz z wstaniem słońca, pianie koguta budziło wszystkich z błogiego snu. Ptaki śmiało ćwierkały swoje piosenki. Ludzie po nie całej godzinie byli już w pracy, wybierali się na misję, lub z nich wracali, Hokage weszła do swojego gabinetu i już chciała z niego wyjść. Na biurku były dwa duże stosy papierów do przejrzenia i podpisania. Przy bramie dwóch strażników smacznie sobie spało, ignorując rozkazy Piątej. Do akademii wybierały się dzieci, niektóre chodziły dopiero pierwszy rok, a niektóre już ją kończyły.
Kilka godzin później przez bramę, przeszedł Yondaime Hokage wraz z żoną. Na ich twarzach nie było już smutku, pojawił się uśmiech. Nie zwracali uwagi na śpiących strażników, ruszyli do razu do Kage. Wszyscy szeptali na ich temat, gdy tylko ich zobaczyli, niektórzy się nawet kłaniali.
W tym samym czasie u Piątej Hokage, były dzieci Czwartego wraz z rodzinami. Josuke stał z Hinatą bardziej z boku, Sasuke stał z nimi, tylko Saya przed Piątą. Z wyglądu, mało się zmienili, oprócz tego, że doszło im kilka lat, a rysy stały się dojrzałe.
-Hokage-sama, gdzie są rodzice, nie ma już ich pięć tygodni, martwimy się o nich – powiedziała, opierając się o blat biurka i wbijając wzrok prosto w oczy Tsunade.
-Spokojnie, wysłałam ich do Suny jako ambasadorów.
-Na pięc tygodni?
-Nie. Mieli wrócić po jakimś tygodniu i kilku dniach, ale pierwszego dnia Minato przysłał wiadomość, że zostaną w Sunie dłużej.
-Czemu?
-Przed odejściem, Minato powiedział, że dobrze by im zrobił mały urlop.
Właśnie wtedy drzwi się otworzyły, a do środka weszli uśmiechnięci Minato i Kushina.
-Witaj Hokage-sama – powiedzieli, stając na środku.
-Proszę, o to zwój z podpisem Kazekage. Jest gotów na sojusz.
-Później go przeczytam – powiedziała Tsunade i spojrzała na Saye, dając jej znak, ze może zabrać głos.
-Co robiliście tyle czasu? – spytała zwracając na sobie uwagę przybyłych.
-My – powiedzieli jednocześnie i spojrzeli na siebie. – Bawiliśmy wnuki.
-CO!? – krzyknęli wszyscy. – Jakie wnuki?
-Dziewięcioletniego Minoru, Akane i Sayuri, które urodziły się w ten sam dzień, gdy dotarliśmy do Suny.
-Ale to znaczy, że…
-Tak, Naruto i Kira są cali.
Wszyscy doznali szoku, oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Minato i Kushina mieli niezły ubaw patrząc się na miny zebranych, ale mina im zrzedła, gdy zostali zasypani przez grad pytań. Na ich szczęście do gabinetu wpadł Jiraya, który zamiast drzwiami wszedł oknem.
-Cześć, wszystkim – powiedział za nim dostał cios od Piątej.
-Do wchodzenia są drzwi!
-Już, już spokojnie – powiedział, gdy znowu wszedł, tym razem przez dziurę w ścianie. – Co tam słychać.
-Naruto i Kira są cali.
-Kira nie dawno urodziła bliźniaczki.
-To już urodziła? – spytał zadziwiając wszystkich.
-Wiedziałeś? – spytała Tsunade, ze złowrogim błyskiem w oku, białowłosy, podniósł ręce na szerokość twarzy, w geście obrony.
-Poczekaj wyjaśnię – powiedział, a Hokage, na razie się uspokoiła.
-Moja siatka szpiegowska miała ich na oku cały czas.
-To czemu nic nie mówiłeś?
-Ponieważ chcielibyście ich zawrócić.
-Co w tym złego?
-Mi zależało na tym aby byli szczęśliwi i nie mieli żadnych problemów.
-Przecież, nie zostali oskarżeni.
-Ale Naruto od jakiegoś czasu ma zatargi z Raikage, a Konoha ma z nimi sojusz.
-A sojusz z Kumo nakazuje wydawać poszukiwanych – dokończyła Tsunade.
-O co chodzi z Naruto i Raikage.
-Właściwie to nie wiem. Wiem tylko, że Raikage nie przepada za Naruto.
W tym czasie Sasuke, Saya, Josuke i Hinata wymieniali spojrzenia i szeptali coś między sobą.
-O czym tam tak szeptacie? – spytał Minato, widząc jak najmłodsi ustawili się w kółku.
-Chcemy urlop – powiedział Sasuke wychodząc na przód.
-Nie – odparła Hokage. – Szykujcie się, dostajecie misję – wszyscy posmutnieli. – Będziecie mnie eskortować do Suny, możecie zabrać dzieciaki na swoją odpowiedzialność.
Młodzi od razu zapałali szczęściem i teleportowali się z gabinetu.
-W gorącej wodzie kapani. Nawet nie wiedzą, kiedy wyruszamy. Jiraya idziesz?
-Ta – odparł bez namysłu. – Dawno nie byłem u mojego chrześniaka. Z jakieś dwa lata.
-Byłeś u Naruto dwa lata temu?
-Odwiedzam Minoru co jakiś czas.
-Jesteś ojcem chrzestnym Minoru!? – krzyknęła Kushina, już chciała zabić swojego syna, za to, że pozwolił Ero-seninow być ojcem chrzestnym jej wnuka.
-Tak.
-Jiraya-sensei może lepiej idź stąd – powiedział Minato, a sanin od razu zniknął w kłębie dymu.
-Minato, Kushina –powiedziała Tsunade. – Idziecie jeszcze raz do Suny? – małżeństwo Namikaze uśmiechnęło się na myśl o ponownym spotkaniu dzieci i wnuków. Skinęli głowami na znak zgody. –To przekażcie im, że wyruszamy jutro, zbiórka o 7 rano.
Minato i Kushina wyszli z gabinetu.
-----Gdzieś w jaskini------
Panował tu mrok, chłód i cisza. Na ścianach było kilka pochodni dających marne światło. Na środku był kamienny stół, a wokół niego siedziało pięć osób. Wszyscy mieli ciemne płaszcze na sobie i maski, bez żadnych kształtów i malowideł, miały tylko dziury na oczy.
-Skoro jesteśmy wszyscy możemy zaczynać – powiedział jeden z nich. Jego głos wskazywał, ze jest mężczyzną, z postury można było wywnioskować, ze jest wysoki i dobrze zbudowany, lub umięśniony. – Numer jeden – powiedział siadając.
Z postury osoby, która wstała można było wywnioskować, że jest kobietą. Miała jakieś 164 cm wzrostu. Podobnie jak reszta miała czarny płaszcz i maskę na twarzy.
-Przez pięć lat pokonaliśmy Władców Wody, Ziemi i Pioruna. Zabraliśmy ich moce i wszczepiliśmy w naszych członków. Został tylko Władca Powietrza i Ognia. Obydwoje dobrze się ukrywają, mamy małe poszlaki za Władcą Futona. Ostatnio był widziany w Kumo-gakure jakieś dwa miesiące temu – skończyła swoją wypowiedź i usiadła.
-Cztery – powiedział mężczyzna, który rozpoczął zebranie, prawdopodobnie był ich przywódcą. – Kiedy masz zamiar zabrać się za Yuriego Nakamoto?
-Moi ludzie cały czas go szukają, to tylko kwestia czasu.
-Piąty, a ty kiedy weźmiesz się za Namikaze Naruto.
-Kiedy zdobędziemy Futona. Ten facet jest strasznie silne, sam pokonał Akatsuki i Orochimaru, ale na nasze szczęście znam jego słabe punkty – powiedział tajemniczo i zaśmiał się cicho pod maską. –Rozejść się.
Wszyscy zniknęli za drzwiami oprócz Numeru Pięć. Mężczyzn nadal siedział na swoim miejscu i patrzy się na zdjęcie Naruto, Kiry i ich syna Minoru.
------Inne miejsce-----
Maszerowali już drugi dzień wolnym tempem. Cała trzynastoosobowa grupa. Tsunade szła na przedzie wraz z Jirayą, Minato i Kushiną. Za nimi szły trzy na oko dziewięcioletnie dzieci. Dwóch chłopców, którzy różnili się tylko kolorem włosów. Jeden miał blond, a drugi czarne, obydwoje mieli białe oczy, co wskazywało na cechy klanu Hyuga. Trzecią osobą, była blondwłosa dziewczynka o czarnych jak smoła oczach. Dalej szli dzieci Yondaime. Josuke miał na barana na oko czteroletnią dziewczynkę. Miała długie blond loczki i białe oczy, jak u Hinaty. Obok niego szła żona Josuke, Hinata. Obok nich szła Saya wraz z Sasuke, który miał na barana pięcioletniego chłopca, o czarnych oczach i włosach.
Kiedy tylko zaczęli wychodzić z lasu, a z daleko widzieli pustynię, usłyszeli huk. Jako, ze był blisko nich, postanowili sprawdzić co się dzieję. Od razu odbili w prawo i wchodzili w głąb lasu. Po kilku minutach stanęli za krzakami, tak aby nikt ich nie widział.
Na polanie było sześć osób. Pięć z nich stało na przeciw jednego mężczyzny. Cała piątka miała przekreślony znak Suny na opaskach. W rękach mieli kunaie i katany. Naprzeciw nich stał blondwłosy mężczyzna. Jego pozycja była luźna i jednocześnie denerwująca przeciwników. Wszyscy mieli typowe stroje dla Wioski Piasku.
-W imieniu Kazekage jesteście zatrzymani. Poddajcie się, a nic wam się nie stanie, jeśli odmówicie zaprowadzę was tam siłą – powiedział blondyn.
-Nigdy! Uzyskaliśmy wolność i nie oddamy jej tak łatwo! -krzyknął jeden z uciekinierów.
-A myślałem, że jesteście mądrzejsi – skwitował blondyn. Mężczyzna odwrócił się w stronę krzaków, gdzie byli Konohańczycy. –Niech dzieci zamkną oczy! – krzyknął zadziwiając wszystkich i to nie tylko uciekinierów z Suny.
-Na…ruto – powiedział Minato, widząc twarz syna.
-To jest Naruto? – pytali wszyscy oprócz Jirayi, Minato i Ksuhiny.
-Cicho bądźcie – powiedział Ero-senin. – Chce to zobaczyć – wszyscy od razu się uspokoili i zaczęli patrzeć na polane. Dzieci tak jak chciał Naruto zamknęły oczy.
-Zwiększył poziom chakry – powiedział Yondaime, wyczuwając kilkukrotnie większą energię od syna.
-Macie jeszcze szanse się poddać – powiedział Naruto do zbirów, oni nic nie powiedzieli tylko mocniej ścisnęli bronie.
Naruto wystawił prawą rękę w bok. Całe ramię otoczył Złoty Płomień, który zaczął się przemieszczać na dłoń. Naruto ścisnął dłoń w pięść , a ogień przybrał formę miecza. Machnął nim raz, aby ogień zgasł. W ręce trzymał Złoty Miecz. Nim wszyscy się obejrzeli, Naruto stał w tym samym miejscu, a wszyscy padli na ziemię martwi. Nawet Sasuke z włączonym Sharinganem tego nie zauważył.
Naruto podszedł do martwych ciał, napisał coś na kartce i podpalił je. Następnie podszedł bliżej osób z Konohy.
-Ohayo – powiedział machając ręką. – Gdzie idziecie?
Nikt nie był w stanie odpowiedzieć. Wpatrywali się tępo w osobę, która była szybsza niż Żółty Błysk Konohy.
-EJ! – krzyknął lekko zdenerwowany Naruto, ale nie dało to efektu.
-Kim Pan jest – spytała dziewczynka na plecach Josuke.
-Naruto Namikaze, miło mi. A ty panienko jak się nazywasz?
-Nie mogę mówić jak się nazywam nieznajomym – odparła i schowała twarz we włosach ojca.
-Skoro tak, to uszczypnij tatę w ucho – dziewczynka nieśmiało, ale zrobiła to. Po chwili jej śmiech przywrócił wszystkich na ziemię, może raczej nie śmiech, a męski krzyk, który rozniósł się po okolicy.
-Skoro już wróciliście, to może powiecie gdzie idziecie.
-Szliśmy do was – powiedziała Tsunade. – Ale….
Jej kontynuację zdania przerwał świst lecącego kunaia. Wszyscy spojrzeli na znudzoną minę Naruto, który od niechcenie odwraca się i łapie kunaia. Następnie znika z nim i wykopuje z krzaków bandytę, który miał już wbitą broń w krtań. Blondyn wyciągnął jakąś kartkę i skreślił na kartce numer, który miał martwy na skórze.
-Przykro mi, ale obecnie Suna nie jest bezpieczna dla Hokage. Mamy mały bunt i z więzienia pouciekała spora grupa bandytów.
-I ty zostawiłeś Kirę samą? – warkną Sasuke.
-Spokojnie jestem tylko klonem – powiedział uśmiechając się. – Jeśli jednak zamierzacie iść do Suny idźcie bocznymi ścieżkami.
-Zajmie nam to jakiś tydzień – wtrącił Jiraya.
-Ehh – westchnął klon. – Przyzwanie!
W kłębach dymu pojawił się lis wielkości domu. Sierść miał rudą z dodatkami bieli. Gdy zobaczył Naruto schylił pysk w geście szacunku.
-Cześć Akamiro – powiedział machając ręką. – Zabierzesz ich do Suny?
-Oczywiście Naruto-sama.
-Dobra wsiadajcie. Za jakąś godzinę będziecie w wiosce.
Klon ich zostawił i wbiegł w las. Pierwsza wsiadła Tsunade, za nią poszła reszta.
-Trzymajcie się – powiedział basowym lecz miłym głosem.
Dzieciaki od razu zrobiły to o co ich proszono. Dorośli podeszli do tej sprawy lekko z rozbawieniem, co miały zły efekt końcowy. Gdyby nie Minato połowa jadących, gryzła by piach.
Tak jak mówił klon Naruto, do Suny dotarli po godzinie. Gdy tylko przeszli kontrolę strażników, ruszyli do domu Naruto, prowadzili ich Minato i Kushina. Po pięciu minutach dotarli do wejścia na posesję Namikaze w Sunie. Od razu w oczy rzucił im się Naruto trenujący walkę kataną z chłopcem, miał czarne włosy, które stały tak samo jak jego ojca i dziadka. Chłopiec pierwszy spostrzegł gości, przez co zdezorientował się i został powalony na ziemię.
-Koniec – powiedział Naruto i pomógł wstać synowi.
-Dziadku zobacz! – krzyknął chłopiec i stworzył na ręce Rasengana, Naruto dopiero zobaczył, ze byli obserwowani.
-Brawo Minoru – powiedział Minato przechodząc przez furtkę, za nim poszła Kushina i Jiraya.
W drzwiach domu pojawiła się Kira, razem z córkami na rękach. Naruto podszedł do żony i odebrał jedną z nich.
-Chodźcie – powiedziała Kira, do ludzi, którzy stali przed furtką i nie wiedzieli co robić.
-Cześć Babuniu – powiedział Naruto do Tsunade.
Te dwa słowa podziałały jak płachta na byka. Zacisnęła dłoń w pięść, a na jej czole pojawiła się żyłka, natomiast w oczach pojawił się złowrogi błysk. Przeszła przez furtkę i zaczęła iść w kierunku blondyna.
-Spokojnie, mam dziecko na rękach – Kushina przeczuwając coś strasznego zabrała wnuczkę z rąk syna.
-Teraz już nie masz – powiedziała i przywaliła mu z całej siły w brzuch.
Mężczyzna przebił się przez ścianę własnego domu. Dzieci, które widziały takie uderzenie pierwszy raz, nieźle się wystraszyły. Najbardziej bał się Minoru o stan swojego ojca. Po kilku sekundach Naruto stał w dziurze.
-Serio? – spytał zdziwiony. – Dopiero co załatałem tę siane po Rasenganie.
-Przecież przeprosiłem – powiedział Minoru.
-I…
-I obiecałem, ze nie będę tworzył Rasengana w domu.
-Naruto kiedy ty go w ogóle tego nauczyłeś? – spytała Tsunade.
-Ja go tego nie nauczyłem, to robota taty.
-Dziewięciolatkowi przekazałeś Rasengana? – spytała Saya.
-Chodźcie do domu – powiedziała Kira, kończąc temat i weszła w głąb domu.
Hej,
OdpowiedzUsuńpięknie ci się martwią o rodziców, a potem to ze Narutobz Kirą jest w Sunie, jak się okazało Jiraya wiedział, ciekawe kim są ci którzy polują na Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia