Naruto na nowo 2. -7.
Słońce już zaszło. Ciemne uliczki Konohy oświetlały lampy. Z góry widok na wioskę był piękny. Oświetlone ulice, przystrojone budynki, ludzie chodzący na zakupy. Taki widok miał blondwłosy chłopak, jego niebieskie jak niebo oczy patrzyły w obraz wioski. Siedział na skalnej głowie swojego ojca. Miał na sobie ciepły płaszcz, gdyż robiło się już zimno.
-Pogoda w Kraju Ognia jest przebiegła – powiedział cicho. – Jednego dnia jest gorąca, a następnego zimno.
Spojrzał w niebo i zaczął się wpatrywać w niebo. Oglądał wszystkie gwiazdy, najdłużej wpatrywał się w tę największą, oświetlającą całą okolicę.
-W końcu jutro pierwszy dzień zimy.
W pewnym momencie szybkim ruchem założył kaptur, a spod płaszcza wyciągnął maskę Lisa, która po chwili była na jego twarzy.
-Mogę się przysiąść? – usłyszał za sobą.
Gdy się odwrócił zobaczył dziewczynę. Gdyby nie ubiór i jasna karnacja, w nocy była by nie widoczna. Czarne włosy sięgały jej prawie do pasa i tego samego koloru oczy. Spod białego płaszcza można było tylko zobaczyć jasne jeansy.
-Pewnie.
Gdy usiadła obok, między nimi panowała dogłębna cisza. W końcu po paru minutach dziewczyna postanowiła się odezwać.
-Odpowiesz mi na jedno pytanie? – spytała, a Kitsune spojrzał na jej prosto w oczy, po czym skinął głową.- Wiem, ze to głupie, ale mam wrażenie, że znam cię i to bardzo dobrze.
-Ludzie mówią, że ważne osoby pamięta się z poprzedniego życia – odparł w końcu, po chwili ciszy.
-Masz coś konkretnego na myśli? – spytała zaciekawiona taka odpowiedzią.
-Nie. Czasem prawdy dowiemy się tylko wtedy, gdy przyjdzie na to czas.
-Dlaczego mówisz zagadkami? – spytała, a on wzruszył ramionami. – Z reszta, cały ty jesteś jedną wielką zagadką – skomentowała i zaczęła chichotać.
Gdy zapadła cisza, trwali w niej kilka minut. Nagle między nimi pojawił czarny kruk.
-Hyyy – mruknął Naruto.
-List od brata – powiedziała dziewczyna, odczepiając list z nogi. Zaczęła go czytać, po chwili rozpłakała się.
-Coś się stało? – spytał, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo Kira bez słowa zeskoczyła z góry i pobiegła do związku klanu Uchiha.
Naruto siedział tam jeszcze chwilę, po czym ruszył do swojego hotelu.
Wszędzie byli członkowie Anbu. Zbierali ludzkie ciała, które były całe pogryzione. Przy bramie była blondwłosa kobieta. Patrzyła na to wszystko i była coraz bardziej przerażona. Za nią stali dwaj z trzech członków klanu Uchiha. Oboje siedzieli na ziemi, patrzyli w przestrzeń.
-Co się stało?! – usłyszeli krzyk z za rogu, z którego wybiegła ich siostra. Twarz miała spuchniętą od płaczu, a na policzkach były jeszcze łzy. Podbiegła do braci i wtuliła się w nich. – Co tu się stało? – pytała dalej drżącym głosem.
-Przykro mi to mówić – Hokage w końcu się do nich odwróciła – ale cały was klan nie żyje – całej trójce, oczy wyszły na wierzch, a źrenice powiększyły się.
-C…co? A...ale j…j…jak?
-Przykro mi, ale w tej chwili nic nie wiem. Możecie się przespać w hotelu, albo u znajomych - w tej chwili przybiegł Minato, po ubiorze można było sądzić, ze wybierał się na wojnę.
Kamizelka jonina była wypchana bronią po brzegi, podobnie było z kaburą na kunaie i shurikeny przy nodze, z tyłu miał przypiętych kilka zwoi. Za nim biegła reszta jego rodziny.
-Hokage-sama co tu się stało? – spytał nerwowo, ale nie uzyskał odpowiedzi. Tsunade kiwnęła tylko głową na rodzeństwo Uchiha, które siedziało na ziemi. Minato spojrzał na nich. W najlepszym stanie był Itachi, w końcu od kilku lat był w Anbu i śmierć nie powinna być dla niego trudnym przeżyciem, ale strata całego klanu boli każdego. – Rozumiem. Zabierzcie ich do nas – rozkazał Sayi, Josuke i Kushinie. O nic nie pytali tylko wzięli ich ze sobą.
-Cały klan Uchiha nie żyje – oznajmiła w końcu blondynka, a mężczyźnie oczy wyszły na wierzch.
-C…co? – spytał drżącym głosem. – Co się stało?
-Nie wiem, wszystkie ciała są pogryzione przez coś, na razie nie wiem przez co – odparła. Minato wyczuł kogoś na pobliskim dachu i spojrzał tam. Na dachu pobliskiego dachu siedział Kitsune, przyglądał się im i zapewne podsłuchiwał. Po chwili Minato znikł i wrócił z nim do Tsunade.
-Co tam robiłeś? – spytała Tsuande.
-Przyszedłem, jak wyczułem zamieszanie – odparł.
-Mniejsza z nim – zaczął Minato. -Mogę zobaczyć jedno ciało.
-Tak, chodź.
Oboje poszli do jednego z worka, a Kitsune został tam gdzie pojawił się z Yondaime. Namikaze rozsunął worek i zaczął się przyglądać ciału. Był to nie znany mu mężczyzna, na szyi miał jedno ugryzienie, i kilka w innych miejscach na ciele.
-Jakby wąż – powiedział w końcu.
-Co? – spytał Kitsune. – Wąż? – spytał, gdy podszedł bliżej.
-Tak.
-Mogę? – spytał blondynki, która skinęła tylko głową.
Minato zrobił miejsce, a Lis zaczął oglądać ciało. Gdy skończył katem oka zauważył białą skórę węża obok głazu w trawie.
-Kiedy ich znaleziono? – zapytał były Hokage.
-Jakieś pół godziny temu.
-Zabije gada – warknął Naruto, a reszta się przestraszyła tego tonu.
-Co? Wiesz kto to zrobił? – pytała nerwowo blondynka.
-Orochimaru! – krzyknął z całych sił, chodź bardziej to przypominało ryk. Odbiegł trochę od nich i stworzył mnóstwo klonów, które porozbiegały się po całej wiosce i jeszcze dalej.
-Skąd to wiesz? Przecież nie mógł się od tak przedostać do wioski.
-Mam takie samo ugryzienie – powiedział już trochę spokojniej i pokazał bliznę na lewej nodze.
-Minato wezwij szybko Rade, joninów i kapitanów Anbu, ogłaszam czerwony alarm. Za piętnaście minut odbędzie się zebranie – rozkazała Hokage i zagryzła nerwowo wargę.
-Czy klan Uchiha miał tu jakieś podziemne tunele?
-Nie wiem, musiała bym spojrzeć w ich plany.
-Nie ma czasu na to. Musimy go znaleźć za nim ucieknie.
-Idź do domu, dziecko, to jest sprawa wyższej wagi – powiedział Minato i zniknął w Żółtym Blasku, aby wykonać rozkaz Hokage.
-On ma racje, masz tylko jedenaście lat, Naruto – powiedziała cicho Tsunade. Kobieta widziała jak trząsł się z nerwów. Jego paznokcie wbijały się w skórę. – Co on ci zrobił?
-To moja sprawa – warknął i ruszył do hotelu.
-Ehh, jejku. Kapitan oddziału Anbu, za dziesięć minut ma być na zebraniu! – krzyknęła do stacjonującego tutaj oddziału Anbu.
-Hai! – odkrzyknął Pies.
-Tsunade-sama po co nas wezwałaś? – spytała Starsza z niecierpliwością w głosie. Z resztą zapewne wszyscy byli lekko zdenerwowani, bo było już późno w nocy.
-Dobrze, już mówię. Wszyscy członkowie klanu Uchiha zostali zamordowani – po twarzach wszystkich zebranych przeszedł strach i niedowierzanie.
-Jak to? – spytał Shikaku. – Przeżył ktokolwiek?
-Tak, Itachi i Sasuke, dzięki temu, ze byli na treningu i Kira, która była poza związkiem klanu.
-Wiadomo kto to zrobił? – spytał białowłosy sanin.
-Jeden z członków Egzaminu na Chunina rozpoznał rany.
-Jak mogłaś dopuścić kogoś z poza wioski, do tego?! – wybuchła Starsza.
-Cisza! – krzyknęła Tsunade. – Dzięki niemu, mamy podejrzenia.
-Jakie? – spytał Shikaku. – Może dzięki nim uda nam się opracować jakąś strategię, czy coś.
-Podejrzenia padły na Orochimaru – oznajmiła w końcu, a na Sali zapanowała cisza. Każdy rozmyślał nad wypowiedzianymi słowami.
Gdzieś daleko od wioski Liścia, w lesie, przez ścieżkę szedł pewien podróżnik. Miał na sobie ciemny płaszcz z dużym kapturem zasłaniającym całą głowę i pół twarzy. Drogę oświetlał sobie lampą, którą trzymał w jeden ręce. W pewnym momencie zszedł z drogi i wszedł w las. Kierował się coraz głębiej w las, aż w końcu dotarł do jakiegoś wejścia w ziemi. Była to metalowe drzwi miej więcej 2x2. W rogach były jakieś kartki z pieczęciami.
-Kai – wraz ze słowami, kartki odczepiły się, a drzwi otworzyły się.
Wszedł do środka i zaczął iść długim korytarzem do jednego pokoju. Gdy dotarł do starych drewnianych drzwi, zapukał i za pozwoleniem wszedł do środka.
W pokoju panował mrok, oświetlało go tylko kilka świeczek. Było w nim dużo regałów, które były zapełnione zwojami i książkami. Na środku był fotel, w którym siedział człowiek. Miał czarne włosy, białą skórę, oczy jak u kota i fioletowe paski nad oczami.
-Orochimaru-sama – powiedział przybyły, po głosie można było poznać, że był to mężczyzna. Zdjął kaptur. Miał siwe, krótkie włosy i okulary.
-Kabuto. Jak powiodła się misja?
-Bardzo dobrze, z klanu Uchiha przeżyły trzy osoby. Węże wykonały swoje zadanie, niestety zwój jest już do niczego – spod płaszcza wyciągnął fioletowy zwój i położył na stoliku obok fotela.
-Trudno, ważne, ze misja się powiodła. A co z Naruto.
-Jest w wiosce, ale chyba jeszcze nikt o tym nie wie.
-Bardzo dobrze. Wyślij kogoś do Konohy na przeszpiegi.
-Hai – wychodząc usłyszał jak Sanin zaczął się szaleńczo śmiać.
Siedział na łóżku. W dłoni trzymał maskę. Na jego twarzy była tylko złość, wściekał się ze swojej bezradności. W jego oczach był gniew.
-Pieprzony Orochimaru – rzucił swoją maskę w kąt, uderzyła w szafkę, na której stała lampka nocna. – Musi ciągle coś kombinować.
-„Uspokój się, wyczuwam twoją wzburzona chakre na drugim końcu wioski” – usłyszał bardzo dobrze znany mu głos.
-„Kurama?” – spytał nie dowierzając. – „Jak”
-Moja chakra wymieszała się z twoją, dzięki czemu możemy się kontaktować i jesteś tak jakby pseudo jinchuuriki” – wyjaśnił. –„Nie mówiłem ci tego podczas egzaminu?”
-„Yyyy, chyba nie. Co to znaczy pseudo jinchuuriki?”
-„Masz w sobie chakre biju, ale nie masz w sobie samego biju. Ale tak na serio, to się uspokój, zaraz wysadzisz pół wioski”
-„Jak mam się uspokoić, nie wiesz, co on mi robił, gdy mnie schwytał.”
-„Jak to cię schwytał?”
-„Jakiś rok temu, wpadłem w jego pułapkę, wie już o grobie Mędrca, dlatego potrzebuję krwi Uzumaki”
-„No to po co wybijał cały klan Uchiha”
-„Zapewne chce jakoś zdobyć Sharingana”
-„Dobra, idź już spać.”
-„Nie, klony jeszcze szukają.”
-„Trzymaj się młody” – powiedział lis, a na twarzy blondyna pojawił się mały uśmiech.
Wstał i zaczął krążyć po pokoju. Po chwili mocno się zachwiał i upadł na łóżko.
-Nic nie znaleźli – mruknął pod nosem, a zmęczenie, które przeszło na jego z jego klonów zmorzyło go do snu.
-Cisza! – krzyknęła Hokage. – Chyba wszyscy już podjęli decyzje w sprawie Egzaminu. Kto chce pierwszy podać swoją opinię? – spytała, a wszyscy spojrzeli po sobie.
-Może ja zacznę – powiedział Minato. – Według mnie nie powinniśmy przerywać Egzaminu. Pokazalibyśmy tym, że Konoha jest słabą wioską, która nie może poradzić sobie z problemami.
-Popieram to – odezwał się Jiraya. – Musimy kontynuować, ale także zwiększyć ochronę i zabezpieczyć wszystkie wejścia do wioski, nawet te tajne – zaproponował białowłosy, a kilka osób go poparło.
-Według mnie – odezwał się Danzo. – Musimy przerwać egzamin. Nie wiadomo co planuje Orochimaru. Może nas zaatakować akurat podczas finału.
-Snujesz takie przypuszczenia, jakbyś wiedział co planuje – powiedział Jiraya, wbijając wzrok w Danzo, jakby chciał go prześwietlić, ale jego to nie wzruszyło.
-Oskarżasz mnie? – spytał spokojnie, próbując bardziej zdenerwować sanina.
-Spokój! – krzyknęła Tsunade. – Ktoś jeszcze chce coś powiedzieć – rozejrzała się po wszystkich. – Zatem głosujmy, kto jest za tym, aby kontynuować – rękę podniosła znacząca część zebranych. – Zatem nie odwołujemy egzaminu, rozejść, niech zostanie tylko Pies, Jiraya i Minato. – Wszyscy, którzy nie zostali wytypowani, opuścili gabinet. Danzo od razu zniknął ze skwaszoną miną. Minato nawet się nie ruszył z miejsca, stał dalej w tym samym miejscu, czyli obok drzwi w cieniu. – Psie słyszałeś o zwiększeniu ochrony i zabezpieczeniu tajnych wejść?
-Hai.
-Macie to zrobić – rozkazała blondynka, a kapitan oddziału Anbu zniknął w kłębie dymu.
-A nam po co kazałaś zostać?
-Chodzi o Kitsune.
-Lisa? Tego członka egzaminu.
-Tak, to już zaszło za daleko. Czas, aby prawda wyszła na jaw.
-Jaka prawda? – spytał Minato, nic nie rozumiejąc. W tej chwili ktoś wpadł do gabinetu, uderzając byłego Hokage drzwiami.
-Czy ten Kitsune to Naruto?! – krzyk rozniósł się po całym gabinecie, a wymienione imiona wprawiły Minato w osłupienie. Do środka wpadł Josuke i Saya, ich wzrok dawał znać, ze nie wyjdą stąd bez poznania prawdy.
-Jeszcze was tu brakowało – skwitowała Tsuande. – Właśnie o to chodzi Minato – powiedziała w przestrzeń, a rodzeństwo stanęło wyprostowane.
Odwrócili się po woli w stronę drzwi, które powoli się odchylały. Po chwili Minato był widoczny.
-Cześć tato – powiedzieli jednocześnie.
-Naruto? – powtórzył niedowierzając. –Ale jak? – Tsunade głośno wypuściła powietrze.
-To będzie długa noc – skomentowała.
-Powiecie mi w końcu o co chodzi? – spytał poważnie Minato.
Hej,
OdpowiedzUsuńkońcówka, jeszcze bliźniaki przywaliły ojcu drzwiami, Orochimaru wymordował Uchihow, jak zareagują co zrobi Minato...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, jeszcze to bliźniaki przywaliły ojcu drzwiami ;) to Orochimaru wymordował Uchihow, jak zareagują? co zrobi Minato? ciekawe
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza