wtorek, 8 września 2015

Naruto na nowo 2. -31.

Naruto na nowo 2. -31.
-------Naruto-------
Od mojego wyjścia ze szpitala minął miesiąc. Zrezygnowałem z bycia shinobi dla Kiry, pomagałem jej we wszystkim w czym tylko mogłem. Co do jej oczu. Było tak jak mówiła Babunia Tsunade, nie można było ich przeszczepić, ani wyleczyć. Moją jedyną nadzieja był Kurama, ktoś kto ma tyle lat co on musi coś wiedzieć. 
Był ranek, a na dworze była typowa jesienna pogoda, czyli taka szarówka. Zachmurzone niebo, lekki wiatr i dość niska temperatura. Spojrzałem na zegarek, była godzina 7. Wstałem, aby się przyszykować do dość trudnej rozmowy z Josuke, którą chciałem odbyć. Gdy wykonałem poranną toaletę, poszedłem robić śniadanie dla siebie i Kiry, co było już lekką tradycją. Zrobiłem także śniadanie dla rodziców. Gdy skończyłem robić kanapki do kuchni weszła mama, miała na sobie szlafrok i kapcie na stopach. Jedną ręką się wyciągała, a drugą zakryła usta ziewając.
-Dzień dobry – powiedziała przeciągając prawie każdą sylabę. 
-Dzień dobry – odparłem kładąc jej talerzyk z kanapkami i kubek z kawą na stół – Proszę.
-Dziękuję. Jesteś kochany – gdy mama zaczęła jeść do kuchni wszedł w podobnym stanie tata.
Zostawiłem rodziców w kuchni i poszedłem do pokoju Kiry z tacką jedzenia. Zapukałem i gdy usłyszałem zaproszenie, wszedłem. Leżała na łóżku, widocznie przed chwilą się obudziła.
-Naruto? – spytała nie pewnie.
-Yhym – mruknąłem i usiadłem obok niej na łóżku. – Proszę śniadanie.
-Dziękuję – odparła i od razu zaczęła powoli posuwać rękami w oszukiwaniu jedzenia.
-Dzisiaj muszę wyjść na jakiś czas – powiedziałem, a Kira mruknęła coś z jedzeniem w ustach.
-Pomogę coś Pani Kushinie w czymś.
-Jakiej tam pani – usłyszeliśmy od drzwi głos mojej mamy. – Jesteśmy prawie jak rodzina, a właśnie chciałam cię zapytać, czy chcesz iść ze mną na zakupy?
-Chętnie.
-Ja musze już lecieć – powiedziałem, gdy mama wyszła z pokoju. Pocałowałem ją namiętnie i zabrałem tackę do umycia.
Zostawiłem dziewczynę samą, aby mogła się ubrać i zacząłem się ubierać. 
-Gdzie idziesz? – obok mnie pojawił się tata, który chyba też gdzieś wychodził.
-Do Josuke, mam pilną sprawę do obgadania.
-Chodzi o ulepszenie Rasengana? Prosił mnie, abym mu jakoś pomógł, ale sam nie mam pojęcia.
-Nie chodzi o coś innego – odparłem, lekko zdziwiony. – Idziesz też do niego?
-Ta, może mu w czymś pomogę.
Razem wyszliśmy z domu i zaczęliśmy się kierować do mieszkania Hinaty i Josuke, które było na terenie dzielnicy klanu Hyuga. Josuke niestety musiał tam zamieszkać razem z przyszłą głowa klanu, ale jemu to chyba nie przeszkadzało. Ja jak zwykle szedłem ze znudzonym wyrazem twarzy, choć w duszy trochę się bałem.
-Powiesz mi o co chodzi? Ostatnio jesteś przybity – nie odpowiedziałem, tylko podniosłem głowę w niebo i zacząłem się zastanawiać. – Chodzi o Kire?
-Tak – w końcu odpowiedziałem. – Jestem prawie pewien, ze dam rade przywrócić jej wzrok, ale nie wiem jakie będą tego konsekwencję. Dlatego idę do Josuke.
-Mam wrażenie, że do Sayi też mógłbyś iść – tata zrobił się podejrzliwy, postanowiłem powiedzieć mu prawdę, zresztą i tak by się jej dowiedział
-Tak, do niej też mógłbym iść, ale wiesz jaka ona jest, a po za tym jest Sasuke, który nie za bardzo za mną przepada, odkąd Kira straciła wzrok.
-Chodzi o Kyubiego? – spytał z niedowierzaniem. – Zawsze był spokojny, tak jakby w ogóle go nie było.
-Musze z nim porozmawiać.
-NIE! – krzyknął ojciec. – Zabraniam ci!
-I tak to zrobię – stanęliśmy na środku ulicy i zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy. 
W moich oczach była determinacja, a w oczach taty złość. 
-Chce przy tym być – powiedział rezygnując z wojny wzroków.
-Wiedziałem, że to powiesz – odparłem z uśmiechem, a tato pokręcił głową z politowaniem.
-Gdzie się z nim umówiłeś?
-Wasze pole treningowe, ale najpierw musimy iść po niego.
Po jakiejś godzinie byliśmy już na polu treningowym. Josuke był jeszcze zaspany, ale był. Całkowicie zapomniał o tym, że mieliśmy się spotkać.
-To o czym chcesz pogadać? – spytał zaspanym głosem.
-Muszę pogadać z Kyubim – to jedno zdanie kompletnie go wybudziło.
-CO?!
-Nie krzycz – warknąłem na niego, a on spojrzał na mnie, a potem na ojca. – Pozwoliłeś mu na to?
-I tak by to zrobił – odparł tata. – Jeśli chodzi o Kire to go nic nie powstrzyma.
-To zmienia postać rzeczy. Dobra, ale jak ty chcesz z nim pogadać?
-Wciągniesz nas do swojego umysłu – powiedziałem najłatwiej jak wiedziałem, ale on i tak nie wiedział o co chodzi. – Usiądźmy, powiem ci jak to zrobić. Najpierw przyłóżmy do siebie żółwiki – kiedy wszyscy zbiliśmy pięści kontynuowałem – swoją chakrą musisz przyczepić do naszych – po krótkiej chwili poczułem jak nasze chakry się łączą – teraz tylko przenieś się do swojego umysłu.
Po chwili byliśmy przed klatką Kuramy, wyglądała jak ta moja, gdy pierwszy raz spotkałem lisa. Ciemny, złoty tunel, wody po kostki, obskurne ściany po których kapała woda z rur spod sufitu. Od razu zacząłem pewnie iść w kierunku bramy. Po kilku krokach poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłem głowę i zobaczyłem niebieskie oczy taty, w którym był nie pokój.
-Spokojnie, nie może mi nic zrobić – powiedziałem, ale chyba ich to nie uspokoiło. 
-Niby czemu? – wtrącił Josuke. – Przecież to demon.
-Słowo demon jest różnie interpretowane. Masz racje jest demonem, bo tak go nazwali ludzie.
-O co ci chodzi?
-Odkąd podpisałem pakt z lisami, on nie może mi nic zrobić. Dzięki jego chakrze powstał ten klan, więc nie ma takiego prawa, aby zranić jego członka.
Zostawiłem ich lekko zdezorientowanych i podszedłem do klatki. Moim oczom ukazały się wielkie krwistoczerwone oczy z pionową źrenicą. Następnie wielkie rude ciało i falujące dziewięć ogonów. Stęskniłem się za nim.
-Co was do mnie sprowadza? – zapytał tym swoim basowym głosem. Chyba mnie nie poznał.
-Potrzebuję twojej wiedzy – powiedziałem zwracając na sobie jego uwagę. Zaczął się we mnie wpatrywać i dopiero, gdy spojrzał głęboko w moje oczy, zamarł w bezruchu, ale tylko na chwilę.
-„Dawno cię nie widziałem” – przekazał mi w myślach.
-„No parę lat minęło” – odparłem.
-„O co chodzi?”
-„Kira straciła wzrok i potrzebuję porady” – nasza rozmowa telepatyczna trwała zaledwie sekundę, więc tata i Josuke nie zauważyli, że ignorowaliśmy otoczenie.
-Kim ty jesteś, ze chcesz mojej wiedzy?
-Jestem Naruto Namikaze, członek klanu Lisa, poprzez pakt. 
-Klan Lisa? – powtórzył udając zamyślenie.
-„Dobra, kończmy to bo zaraz wybuchnę śmiechem” – powiedziałem w myślach.
-Czego chcesz? – spytał Kurama przechodząc do sedna sprawy.
-Czy jeśli…
-Tak –odparł mi na niezadane pytanie. – Mogę patrzeć we wspomnienia josuke i wiem o co chcesz zapytać, jednak jeśli użyjesz lisiej chakry do jej uzdrowienia jej kekkei genkai może się zmienić.
Dobra. Mnie, mojego brata i tatę na pewno to zaskoczyło. Ich na pewno zaskoczył już fakt czytania we wspomnieniach, a następne zdanie ich dobiło ostatecznie, za to mnie zaskoczył fakt zmiany kekkei genkai Kiry. Na samą myśl przełknąłem głośno ślinę.
-W jakim sensie się zmieni? – spytałem lekko drżącym głosem.
-Stanie się nowym doujutsu – powiedział i zniknął w ciemnościach klatki.
-Wiem już wszystko co chciałem wiedzieć – powiedziałem do nich wytrącając ich z letargu. 
-Dobra, porozmawiamy w domu – powiedział w końcu tata. – Jak stąd wyjdziemy?
-Normalnie, ale najpierw – powiedziałem patrząc na Josuke. – tata mi mówił, ze chcesz dopracować Rasengana – Josuke skinął głową. – Pomogę ci, ale najpierw musisz zacząć żyć w harmonii.
-Harmonii? – spytali nie rozumiejąc.
-Tak, zobacz co jest wokół ciebie.
-No jakiś tunel.
-Tak wygląda twój umysł, aby móc zacząć trening musisz osiągnąć odpowiedni poziom. 
-Poziom? W czym?
-Zobacz, od zawsze trenujesz tylko ciało, zwiększając swoją chakre i siły fizyczne, zapominając o chakrze duchowej. 
Pstryknąłem palcami i znaleźliśmy się w moim umyśle. Ciemny tunel zamienił się na jasną polanę. Obydwoje zdumieni rozglądali się po okolicy.
-Ja ulepszając Rasengana, musiałem wyrównać poziom chakr. Ty zapewne będziesz musiał zrobić tak samo, ale…
-Jest pewne ale? – bardziej stwierdził niż zapytał Josuke.
-Niestety tak, mój Kichigan – na zademonstrowanie stworzyłem technikę – rani nie tylko wrogów ale i mnie, gdyby nie moja odporność, na ogień umarłbym przy pierwszym użyciu.
-Czyli, że Rasengan z naturą wiatru może mnie zabić?
-Prawdopodobnie. Jakimś cudem musiałbyś zwiększyć swoje osiągi fizyczne, odporność na rany i ból.
Dezaktywowałem technikę i znowu pstryknąłem palcami. Byliśmy na polanie, na którą przyszliśmy rano. Od razu spojrzałem na niebo, słońce było w zenicie.
-Czyli z treningu nici – stwierdził Josuke.
-W cale nie – zaprzeczyłem. – Masz podpisany pakt? 
-Tak z żabami.
-Zobacz – powiedziałem i włączyłem Tryb Lisa. – To jest mój Tryb Lisa, używam chakry Lisów, aby zwiększyć swoje osiągi. 
-Senjutsu? – mruknął tata. – To się może udać, Jiraya-sensei potrafi zbierać charkę żab, dzięki temu jest kilkukrotnie silniejszy.
-Czyli mam się tego nauczyć? – spytał Josuke.
-Tak – odparłem. – Ja już muszę iść – powiedziałem i zacząłem kroczyć do wioski.
-Tak w ogóle wiadomo gdzie jest Jiraya-san? – usłyszałem jeszcze pytanie brata skierowane do ojca, wprawdzie nawet sam się zacząłem nad tym zastanawiać. 
Ostatni raz widziałem Ero-senina, u Babuni Tsuande, dostawał od niej wtedy opieprz, ze się schlał na weselu i przespał walkę pod stołem. Na te wspomnienie, aż się uśmiechnąłem, powstało wtedy kilka niezłych dziur w ścianach. Na koniec wyrzuciła go przez okno i spadł na ziemię. Pech chciał, że przechodził tamtędy Kakashi. Kakashi-sensei wylądował wtedy w szpitalu ze złamaną nogą, a o Ero-senine szkoda gadać. 
W takim zamyśleniu dotarłem do wioski. Jutro chciałem przenieść się do lisów, aby wszystko przygotować, tak aby została mi tylko zgoda Kiry, no i przede wszystkim musiałem się dowiedzieć co się stanie z jej Sharinganem. 
Poszedłem do domu, o dziwo mamy i Kiry jeszcze nie było, więc urządziłem sobie krótki trening za domem. Nie mogłem się skupić na technikach, w głowie cały czas krążyły mi myśli o zmianie doujutsu, albo co się stanie jak coś pójdzie nie tak. W końcu gdy po drewnianym palu prawie nic nie zostało usiadłem na miękkiej trawie i zamknąłem oczy.
Wtedy wyczułem czyjąś obecność. Natychmiast otworzyłem oczy i spojrzałem na źródło chakry. Na ławce niedaleko ode mnie siedziała Kira.
-Długo tu siedzisz? – spytałem podchodząc do niej.
-Nie – odparła, a ja usiadłem obok niej.
-Chciałabym tak potrenować – westchnęła. 
Chciałem cos powiedzieć, ale krzyk mamy mi to przerwał. Zamiast porozmawiać musieliśmy udać się na obiad. Ja szybko udałem się trochę odświeżyć, po czym zszedłem na obiad. Tata, również już wrócił. Powiedział, że jak tylko Jiraya się znajdzie Josuke zaczyna trening nad Senjutsu.
Popołudniu, Kira zaciągnęła mnie w odwiedziny do Sasuke i Sayi. Kiedy dziewczyny rozmawiały w salonie, ja zaciągnąłem Sasuke do kuchni.
-Czego? – spytał dość chłodnym tonem.
-Sasuke, wiem, ze mnie obwiniasz, że Kira straciła wzrok…
-No co ty? Gdyby nie ty ona miała by teraz normalne życie. Czego chcesz? – zapytał, gdy skończył swoją wypowiedź.
-Rady – posłał mi zdziwione spojrzenie. – Wiem jak przywrócić Kirze wzrok, ale…
Sasuke szybko się jakby ożywił i z zaciekawieniem zaczął mnie słuchać, jego niechęć do mnie przez te kilka słów, wyparowała, pytanie tylko na jak długo.
-Ale?
-Prawdopodobnie, jej Sharingan przemieni się w inne Kekkei Genkai.
-To jest pewne?
-Na jakieś 80%.
-Mówiłeś jej o tym?
-Na razie nie, najpierw chcę wszystko przygotować.
-Jak chcesz to zrobić? 
-Z tego co wiem, nie ma podpisanego paktu. Dam jej do podpisania pakt z lisami. Klan Lisów powstał dzięki chakrze Kyubiego, a jego chakra ma właściwości lecznicze.
-Przejdź do sedna sprawy.
-Chce jej nauczyć zbierania charky Lisów, aby mogła się uleczyć. Rozmawiałem nawet z Kyubim, on potwierdza, że…
-Z Kyubim?
-Tak. Potwierdza, ze jej Sharingan się zmieni w inne doujutsu.
-Skąd wiesz, że mówił prawdę?
-Poprzez pakt z Lisami, należę do tego klanu, on jako ich założyciel nie może okłamać, zranić, zabić kogoś z klanu.
-Przyjmijmy, że cię rozumiem – zaczął po chwili zastanowienia. – Ale czego oczekujesz ode mnie?
-Powiedz mi co mam zrobić. Z jednej strony chce, aby Kira odzyskała wzrok, ale z drugiej… - w moich oczach pojawiły się łzy, zakryłem twarz dłońmi.
-Boisz się, że coś pójdzie nie tak – dokończył za mnie.
Między nami zapanowała cisza. W końcu po paru minutach Sasuke położył dłoń na moim barku. Spojrzałem mu w oczy, a on odwrócił głowę do drzwi, w których stała Kira. Sasuke opuścił kuchnię, a ja podszedłem do dziewczyny.
-Wiesz… - zaczęła nie pewnie. – Przez stratę wzroku, polepszył mi się słuch i…
-Słyszałaś?
-Tak.
-Jak dużo?
-Prawie wszystko – spuściłem głowę w dół. Po chwili poczułem jej dłoń na moim poliku, a następnie jej usta złączyły się z moimi. – Wiem, że ci się uda – to jedno zdanie, wystarczyło mi, aby zacząć przygotowania.

2 komentarze:

  1. Hej,
    wspaniale, na pewno się uda, o jaka reakcja, że chce porozmawiać z Kyuubim, a Sasuke wini go, a jakby czuła się Kira gdyby Naruto coś się stało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń