Naruto na nowo 2. -32.
-----Naruto-----
Następnego dnia, gdy miałem wolne, poszedłem na polane za dom i wykonałem wsteczne przywołanie. Pojawiłem się, właściwie to nie mogłem określić, gdzie jestem, bo było strasznie ciemno. Na mojej ręce pojawił się ogień, który oświetlił mi okolicę. Była to jakaś mała jaskinia, miała raptem trzy metry głębokości, jakieś 2 szerokości i 2 wysokości.
Gdy ja rozglądałem się po jaskini przez wejście, wszedł jakiś lis. Był cały rudy, miał czerwone ślepia z pionowa szparką. Niby zwykły lis, ale doznałem szoku, gdy zobaczyłem dziewięć ogonów falujących tuż za nim.
-Cześć młody – powiedział basowy głosem, który był mi bardzo dobrze znany.
-Ku…Kurama? – spytałem nie dowierzając.
-Tak, we własnej osobie.
-Ale jak? Przecież jesteś za…
-Zapieczętowany? – skinąłem mu głową. – Gdy minie odpowiednia ilość czasu od zapieczętowania, najstarszy z lisów przesyła do jakiegoś lisa moją chakre dzięki czemu wytwarza się kolejna osobowość. Jestem połączony z tą chakrą co jest zapieczętowana, ale nie mogę z jej korzystać.
-Czyli jesteś osobnym lisem, ale połączony z tym zapieczętowanym?
-No tak jakoś.
-No to fajnie. Od kiedy?
-Od jakiegoś miesiąca. Do tej pory dochodziłem do siebie, musiałem zebrać sporo chakry.
-Może później pogadamy, mam ważną sprawę do załatwienia.
-Kira? – spytał a ja skinąłem głową. –Chodź – powiedział, a ja podążyłem za nim.
Gdy tylko wyszliśmy z jaskini, widom zabrał mi dech w piersi. Byliśmy jakieś sto metrów nad wioską lisów, w środku góry. Pod nami było jezioro, które odbijało promienie księżyca. Dalej była wioska lisów. Zawsze mnie zastanawiało, jak oni postawili budynki, ale postanowiłem pozostawić ten temat na kiedy indziej.
-Idziesz?! – krzyknął Kurama, gdy był już na dole.
Zostawiłem podziwianie widoków i zeskoczyłem na dół. Gdy tylko wyładowałem, zaczęliśmy iść dalej.
-Czemu tutaj jest noc?
-Właściwie to nie wiem. Tak już jest i tyle. Tak właściwie co chcesz zrobić?
-Pogadać z kim kto mi może pomóc.
-Czyli Kirito albo Sajko.
-Kto to?
-Oboje są mędrcami, wiedzą najwięcej ze wszystkim lisów.
-Prowadź – rozkazałem mu, a na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech. – Brakowało mi Cię Kurama – szepnąłem do siebie, ale chyba i tak on to usłyszał.
-Mi ciebie tez Naruto, a najbardziej twojej głupoty.
-Rudzielcu! – krzyknąłem zdenerwowany. – Już zapomniałem jaki ty jesteś irytujący. Stary, a głupi.
-Jaki stary, mam tylko jakieś dwa tysiące lat.
-A ja mam…
-Jakiś 36 – dokończył za mnie.
-Jakie 36!
-No przecież cofnąłeś się w czasie.
-Zapomniałeś o sobie. Masz cztery tysiące lat, staruchu.
-O co się kłócicie? – spytał nas ktoś. Dopiero teraz zauważyłem, ze weszliśmy do wioski. Przed nami stał siwy lis. Na nosie miał małe okulary, przez grzbiet miał przerzuconą torbę z książkami.
-Właściwie to o nic – odparł Kurama. – Naruto to jest Kirito. Kirito zajmij się nim, on ci powie o co chodzi.
-Hai, Kurama-san.
Kurama gdzieś pobiegł, a ja poszedłem za tym całym Kirito. Szliśmy powoli.
-Może pomóc nieść te książki? – spytał widząc jak one mu ciążą.
-Jeśli byś mógł Naruto-sama.
Kiedy tylko wziąłem te książki, lis przeciągnął się. Jego ruchy od razu stały się szybsze. Po jakiś dziesięciu minutach doszliśmy do budynku. Z zewnętrza nie wyróżniał się niczym innym, ale gdy weszliśmy do środka, okazało się, że była to biblioteka. Spora ilość książek na szafkach, które miały jakieś dwa metry wysokości. Położyłem książki na wskazanym miejscu.
-Więc Naruto-sama o co chodzi? – spytał, gdy tylko mogliśmy zacząć rozmowę.
-Moja dziewczyna straciła wzrok, przez nadużycia Sharingana – lis uważnie słuchał i pokiwał tylko pyskiem, chyba na znak, że rozumie. – Chciałbym jej jakoś pomóc i przywrócić go.
-Cóż jest jeden sposób. Po pierwsze musi podpisać pakt, najpierw musisz spytać o zgodę Radę. Kiedy ja uzyskasz, będziesz musiał stworzyć specjalną pieczęć, taką jaką masz ty, Naruto-sama.
-Magazynującą chakrę?
-Tak, dzięki temu, nasza chakra, będzie w niej cały czas i wada wzroku nie powinna wrócić.
-Tylko tyle?
-Czeka ją jeszcze trening nad panowaniem tą chakrą.
-A jej Sharingan?
-Jeśli chodzi o mutacje kekkei genkai musisz spytać Sajko. SAJKO! – po chwili z za jednej szafki wyszła biała lisica. Była cała w kolorze śniegu, jedynie końcówkę ogona miała złotą.
-O co chodzi?
-Naruto-sama to jest Sajko. Specjalizuję się w różnych mutacjach i tym podobnymi.
-Witaj Naruto-sama – lisia skłoniła pysk przede mną w geście szacunku. Szczerze to już mnie trochę to denerwuję.
-Witaj.
-Sajko – powiedział Kirito, zwracając na sobie jej uwagę. – Czy jeśli do Shraingana dostanie się nasza chakra, doujutsu może ulec modyfikacji?
-Możliwe są małe zmiany, chodź nie ukrywam kekkei genkai może całkowicie się zmienić, na to drugie jest bardzo mała szansa. Niestety nie mogę przewidzieć jakie zmiany zajdą, ale na pewno jej ciało będzie bardziej odporne na ogień, jak i jej ogniste techniki będą silniejsze.
-Czy będą jakieś efekty uboczne?
-Jej ciało, będzie musiało się przyzwyczaić do nowej chakry, jakieś dwa dni będzie nieprzytomna, potem trening.
-Naruto – obok nas pojawił się Kurama. – Chodź Rada chce z tobą porozmawiać.
-Dziękuję za pomoc – powiedziałem do lisów i poszedłem za dziewiecioogoniastym.
-Przedstawiłem im twoją prośbę, mają do ciebie jakieś pytanie.
Po dotarciu na miejsce zostałem wprowadzony, do okrągłego pomieszczenia, w którym były poduszki na ziemi. Na każdej siedział jakiś lis, łącznie było ich pięć. Wszystkie miały białe peleryny.
-Witaj Naruto – powiedział, ten siedzący po środku. – Kurama powiedział nam o wszystkim. Chcemy tylko wiedzieć, czy bierzesz za nią odpowiedzialność.
-Oczywiście – odparłem pewnie.
-Dobrze, masz zgodę rady. Możesz zaczynać, gdy tylko będziesz chciał.
Minuty, które minęły, gdy byłem w tym budynku, można by było policzyć na palcach jednej ręki. Stałem razem z Kuramą przed drzwiami, nie wiedziałem konkretnie co teraz robić.
-Już chyba musisz wracać – powiedział w końcu Kurama.
-Chyba tak. Kurama, czy będę…
-Pewnie. Musze w końcu jakoś się stąd wyrwać – na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech, a w oczach pojawiły się łzy.
-Znowu razem? – spytałem i przyklęknąłem wystawiając żółwika. Kurama nic nie powiedział tylko zbił ze mną pięść.
-Wracaj do niej – powiedział.
Wstałem, starłem łzy w oczach i wykonałem znak. Zniknąłem w płomieniach i pojawiłem się na polanie, z której zniknąłem. Słońce było w zenicie co oznaczało południe. Ruszyłem powolnym krokiem do domu. Wszedłem przez drzwi ogrodowe.
-Jestem! – krzyknąłem, a kuchni wyszła mama.
-Co tak długo? – spytała patrząc na zegarek.
-Widocznie tam inaczej płynie czas – odparłem. – Gdzie wszyscy?
-Minato poszedł do Tsunade, a Kira jest chyba u Sasuke i Sayi.
-Aha.
-Chodź zjesz obiad – powiedziała i zniknęła za drzwiami kuchni.
Poszedłem za nią, szybko zjadłem obiad i pozmywałem po sobie naczynia.
-I co?
-Cóż, już wszystko wiem co muszę wiedzieć. W skrócie, Kira podpisuje pakt z lisami, ja nakładam na nią podobną pieczęć jaką ja mam, jej ciało przez jakieś dwa dni dostosowuje się do nowej chakry, potem trening.
-A Sharingan?
-Jest spora szansa, ze ulegnie przemianie, niestety na ten temat nie wiem nic więcej.
-A Kira tego chce? – spytała zbijając mnie z tropu.
-Jeśli nie będzie chciała, nic nie będę robił na siłę.
----Narracja trzecio osobowa-----
Naruto porozmawiał jeszcze trochę z Kushiną, po czym wyszedł. Po jakiś trzydziestu minutach do domu wszedł Minato. Jego mina była zmartwiona i jakby lekko zdenerwowana. Opadł głośno na kanapę, a dźwięk wywołał z kuchni Kushinę.
-Co się stało? – spytała widząc stan męża. Blondyn dopiero po chwili spojrzał na żonę i odparł.
-Rada, chce aby Naruto wziął się za odrodzenie klanu Namikaze – powiedział, a czerwonowłosa doznała szoku.
-C…co?
-Jako, że klan Uchiha już powoli będzie się odradzał, Naruto ma obowiązek związania się z kimś i odrodzenie klanu Namikaze. Nie wiem czemu, ale Kira nie pasuje radzie.
-Boję się co będzie jak Naruto się o tym dowie – powiedziała Kushina.
-On ich zabije.
Naruto w tym czasie był w bibliotece. Siedział w przedziale o Pieczęciach. Obok niego leżał stos książek.
-Kuso – warknął pod nosem. – Tyle książek i żadnej pieczęci magazynującej chakre.
Oparł się o krzesełko i zamknął oczy. Jedną dłonią podparł łokieć drugiej, a drugą położył sobie na czoło. Kiedy otworzył oczy zobaczył jak z jednej nie przeczytanej książki wystaje kawałek kartki.
-Co to? – spytał sam siebie. – Legendarne Fuinjutsu – przeczytał zakurzony już tytuł.
Chłopak od razu zaczął czytać. Z każdą przeczytaną stroną w jego oczach pojawiał się bardziej widoczny błysk zachwytu. Po jakiś piętnastu minutach zamknął książkę.
-Muszę się tego nauczyć – powiedział i zaczął wychodzić.
Zabrał ze sobą tylko tę jedną książkę. Ruszył szybkim krokiem do budynku administracyjnego. Po pokonaniu sporej ilości schodków dotarł na samą górę pod drzwi Piątej Hokage. Zapukał i wszedł do środka.
-Co Cię do mnie sprowadza, Naruto? – spytała Tsunade, odwracając się do niego na fotelu.
-Skąd?
-Widziałam w oknie jak wchodzisz do budynku.
-Rozumiem. Znalazłem w bibliotece jedną książkę z Fuinjutsu.
-I…
-Chcę się ich wszystkich nauczyć – dokończył.
-Jaki w tym problem?
-Otóż, ta książka nazywa się Legendarne Fuinjutsu – chłopak wyjął ją spod bluzy i pokazał Hokage.
Oczy blondynki rozszerzyły się w niedowierzaniu. Przez chwilę przestała oddychać, ale po sekundzie wróciła do tej czynności. Blondyn cały czas oglądał reakcję swojej przełożonej.
-Nie, zabraniam! – powiedziała poważnym tonem.
-Czemu?
-To są techniki zakazane. Jeśli będziesz miał za mało chakry, możesz zginąć.
-Ale tylko tutaj jest odpowiednia Pieczęć, aby pomóc Kirze.
-Naruto – powiedziała Tsunade smutnym głosem.
-Co się stało? – spytał szybko, odpowiedź Tsunade przerwało wejście do gabinetu Starszyzny.
-Dobrze, ze jesteś Naruto – powiedziała Starsza.
-O co tu chodzi? – spytał blondyn swoją przełożoną.
-Może ja ci powiem – powiedziała Starsza. – Masz się ożenić i odbudować klan Namikaze.
-Was pogięło? Jestem z Kirą, jeśli nadejdzie czas oświadczę się jej.
-Źle nas zrozumiałeś – wtrącił Starszy. – Kira Uchiha jest wiosce nie przydatna skoro straciła Sharingana.
-Została wygnana z wioski, aby nie zawracała ci w głowię – dokończyła Starsza.
-Członek Anbu ma ją odprowadzić kilka kilometrów poza wioskę – dodał na koniec Starszy.
Naruto zacisnął dłonie w pieści. Jego mięśnie się spięły. Rzucił książkę Hokage i włączył Tryb Lisa. W oczach Starszych pojawił się strach. Zaczęli się cofać do wyjścia. Blondyn znalazł się szybko między nimi i złapał ich za ciuchy. Wyrzucił ich przez okno i wyskoczył za nimi. Jego ręce spowił Złoty Ogień. Gdy tylko do nich doleciał, wbił ich prosto w ziemię, nastąpił wybuch, który zwrócił uwagę wszystkich mieszkańców wioski. Chłopak popatrzył się przez chwilę w martwe ciała Starszyzny i spojrzał w oczy Hokage stojącej w dziurze w oknie. Wskoczył prosto do jej gabinetu.
-Gdzie ona jest? - spytał hardym głosem.
-Kakashi ma ją odprowadzić 10 kilometrów w stronę Suny.
Chłopak zabrał książkę z Fuinjutsu, po czym teleportował się do domu. Pojawił się prosto w salonie, gdzie akurat byli jego rodzice, Josuke z Hinatą i Saya z Sasuke. U wszystkich wywołał wielkie zdziwienie nagłym pojawieniem się, w dodatku w trybie Lisa. Po chwili zdezaktywował Ogon i resztę atrybutów lisa.
-Co się stało? – spytał pierwszy Minato.
Najmłodszy Namikaze popatrzył w oczy ojca i pobiegł do swojego pokoju, zaczął się pakować. Minato spojrzał po wszystkich i poszedł za synem. Gdy dotarł na górę, chłopak wbiegał do pokoju Kiry. Spakował szybko trochę jej rzeczy i zbiegł na dół mijając ojca bez słowa.
-Naruto, stój! – krzyknął w końcu Yondaime, chłopak posłusznie stanął w miejscu. –Co się stało?
-Kira została wygnana, a ja idę za nią.
-Czyli się dowiedziałeś o pomyśle Starszyzny? – spytała Kushina.
-Wiedzieliście?! – krzyknął na nich.
-Nie wiedzieliśmy tylko o wygnaniu Kiry.
-Chwila! – krzyknął Sasuke wstając z fotela. – Jakie wygnanie.
-Cóż –zaczął Minato. – Starszyzna postanowiła, ze Naruto ma odnowić klan Namikaze. Jako, że Kira stała na ich drodze wygnali ją.
Naruto podszedł do drzwi i położył dłoń na klamce. Do niego podbiegła Kushina i po chwili reszta.
-Naruto nie możesz od tak odejść – blondyn tylko odwrócił głowę i spojrzał matce w oczy.
-Wątpię, aby za zabicie Starszyzny zostałbym uniewinniony – powiedział i wyszedł.
Wszyscy wybiegli za nim, ale zobaczyli tylko pomarańczowa poświatę za biegnącym chłopakiem.
-Co robimy? – spytał Josuke.
-Idę do Hokage – powiedział Czwarty.
Naruto z prędkością światła przebieg przez bramę. Gdy tylko ubiegł kilka kilometrów zobaczył zarys postaci przed sobą, biegnąca w jego kierunku. Gdy się zbliżyli Naruto zobaczył maskę Psa.
-Kakashi – mruknął pod nosem.
Gdy tylko był blisko, uderzył byłego dowódcę w twarz. Maską pękła, a Hatake poleciał ziemię.
-Naruto, co ty robisz?! – spytał łapiąc się za nos.
-Gdzie ona jest?
Hatake od razu zrozumiał o co chodzi, a wściekły wyraz twarzy syna jego senseia mógł tylko potwierdzić jego przypuszczenia.
-Kilometr w stronę Suny – powiedział, a Naruto od razu znikł. – Żyjcie szczęśliwi – powiedział do siebie i ruszył w stronę domu.
-KIRA! – krzyczał raz za razem Naruto. Według tego co powiedział Kakashi, powinna gdzieś tu być. – KIRA!
Gdy przeszedł bok jednego drzewa usłyszał szloch. Przeszedł na jego drugą stronę i zobaczył swoja dziewczynę. Siedziała skulona pod drzewem i płakała. Jej ciuchy były brudne i podarte. Włosy zakrywał twarz.
-Kira – Naruto od razu do niej podbiegł.
-Na…Naruto – powiedziała cicho.
-Już spokojnie.
-Co ty tu robisz?
-Jak to co? Przyszedłem po ciebie. Rada już nic nie zrobi.
-Ty…
-Pozbyłem się ich. Wiem jak ci przywrócić wzrok, wystarczy tylko, że się zgodzisz.
-Nie, zostaw mnie. Żyj spokojnie w wiosce – powiedziała i zaczęła go odpychać.
-NIGDY! – krzyknął, ale nie tak głośno, aby wystraszyć czarnowłosą. – Zabiję się, jeśli odejdziesz.
-Zostałam wygnana.
-A ja zabiłem Radę – skontrował blondyn. – Chodź zaniosę cię do Suny, tam nam pomogą – chłopak pomógł wstać dziewczynie.
-Kocham cię – powiedziała wtulając się w niego.
-Ja ciebie też i chcę być zawsze z tobą.
Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Zaczęli razem iść ku nowemu życiu.
Hej,
OdpowiedzUsuńtak wlaśnie podejrzewałam, że to teraz na Naruto będzie spoczywać odbudowa klanu Namikaze, hah Kira się starszyznie nie podobała to ją wygnali, Minato dobrze stwierdził, że jak tylko Naruto się o tym dowie to się pozbędzie starszyzny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia