niedziela, 6 września 2015

Naruto na nowo 2. -9.

Naruto na nowo 2. -9.
------Narracja Naruto-----
Nastąpił wybuch, który odrzucił mnie w ścianę areny i wzbiła dodatkowo mnóstwo piasku i pyłu w powietrze. Siedziałem na ziemi, czekając, aż wiatr rozwieje kurz i będę mógł zobaczyć, czy mój atak przyniósł jakikolwiek skutek. W końcu po kilku minutach wiatr rozwiał kurz i mogłem zobaczyć mojego przeciwnika. Nic mu nie zrobiłem.
-Tylko na tyle cię stać? – spytał, a mnie przeszły ciarki po plecach.
-„Ten jego ton jest lekko przerażający” – pomyślałem.
Gara wyprostował rękę w moim kierunku, co oznaczało, że zaraz zaatakuje. Miałem rację w moim kierunku pędziła piaskowa dłoń. Nic nie myśląc w ostatniej chwili wyskoczyłem w powietrze. Atak Gary wbił się w ścianę, a ja wylądowałem na ramieniu z piasku. Od razu rzuciłem się biegiem, aby zaatakować. W międzyczasie wyciągnąłem kunaia z rękawa. Szybkim ruchem przyczepiłem wybuchową notkę i napełniłem go chakrą. Nastąpiła kolejna eksplozja, która dała mi zasłonę dymną i chwilę na opracowanie jakiegoś planu. 
Za nim cokolwiek zrobiłem, w moją stronę z chmury kurzu wyleciały piaskowe shurikeny i kunaie. Gdy chciałem odskoczyć zauważyłem, że nie mogę się ruszyć. Jedyne co mogłem zrobić to zasłonić się trochę rękoma i przyjąć atak na siebie. O dziwo, poczułem mały ból na rękach i nogach. Gdy spojrzałem na siebie, miałem tylko małe ranki, za to moje ciuchy były do wyrzucenia. Posłałem mu zdziwione spojrzenie, na które nie dostałem odpowiedzi. 
Wyciągnąłem kunaia i przesłałem do niego trochę chakry. Próbowałem odciąć piasek, który mnie trzyma i udało mi się to.
-„Nie mogę stać w miejscu” – pomyślałem i zwiększyłem odległość między nami.
Spojrzałem w niebo, było całe zachmurzone, a z nieba zaczął prószyć śnieg.
-„Żeby to był deszcz” – pomyślałem i wtedy nie olśniło. –„Mogę stopić ten śnieg i zmieni się w wodę”
Od razu złożyłem kilka pieczęci i wykonałem technikę o najszerszym zasięgu.
-Katon: Ognista Ściana.
W stronę Gary popędziła szeroka na pół areny ściana z czystego ognia. Zrobił unik, ale ogień topił śnieg z ziemi i ten, który był jeszcze w powietrzu, dzięki czemu powstało kilka kałuż. 
Teraz mogłem ruszyć do ataku. Dzięki wodzie jego piasek był cięższy, dzięki czemu był wolniejszy. 
--------Narracja Gary----
„Cholerna woda” – pomyślałem.
Kitsune miał dobry plan, który mu się udał. Przez wodę, mój piasek był wolniejszy, nawet rozkazy ręką nie za wiele zmieniały. Jedyne co mogłem zrobić to wyciągnąć kunaia i bronić się. Było widać, gołym okiem, że w walce wręcz Lis jest lepszy. Już po kilkunastu minutach miałem trochę zadrapań, z których sączyła się krew. Musiałem szybko coś wymyślić.
-„Rozłóż piasek, na całej powierzchni ziemi areny” – usłyszałem głos w swojej głowie.
Pomysł Shukaku był bardzo dobry, nie będzie mnie mógł atakować, jeśli nie będzie mógł podejść. Od razu zrobiłem tak jak radził mi szop. Kitsune wyczuwając podstęp, wskoczył na ścianę areny. 
-Katon: Ognisty Krąg! – krzyknął i z rąk wystrzelił mu ogień, który utworzył krąg, wokół mnie i piasku. Nic mu to nie dało, bo piasek przydusił ogień. Po kilku minutach na całej arenie był mój piasek, dzięki czemu mogłem przejść do ataku.
-Pustynne Dłonie.
Z piasku, który był pod Lisem wystrzeliły cztery ręce, które pędziły na niego. Zaczął unikać, skakać z miejsca na miejsce. Dłonie zderzały się ze sobą, przez co w powietrzu było coraz więcej pyłu. Gdy całkowicie straciłem go z oczu zaprzestałem ataku i cofnąłem technikę. 
------Narracja Naruto-----
Wykorzystałem to, ze jego atak wzbił tumany kurzu w powietrze i ukryłem się pod ziemią. Musiałem się trochę natrudzić, aby zrobić dziurę w zmarzniętej ziemi, ale w końcu panuje nad ogniem, więc trochę sobie to ułatwiłem. Miałem dosłownie chwilę na opracowanie planu. Jedyne co mi wpadło do głowy to zakończenie tego jednym jutsu, ale potrzebowałem dywersji, którą musiałem sobie zrobić.
-----Narracja trzecio osobowa-----
Po kilku minutach kurz opadł. Pod ścianą stał Kitsune, było widać i słychać, że opadał z sił, bo ciężko oddychał. W końcu się wyprostował i ruszył biegiem do ataku. Z gracją omijał piaskowe pociski i udało mu się dobrnąć do Gary. Uderzył go z całej siły w twarz, tak, że odleciał do tyłu na kilka metrów. Kitsune znikł w kłębie dymu.
Gdy Gara uderzył o podłoże, spod ziemi wyskoczył prawdziwy Naruto. Był jakieś trzy metry od jinchuriki Shukaku.
-„Musze się pośpieszyć” – pomyślał Kitsune, widząc, że piasek pędzi w ich stronę. - Katon: Złota Fala.
W kierunku czerwonowłosego popędziła ognista fala, podobna trochę do wcześniejszej ognistej Ściany, ale kolor tej techniki nie był pomarańczowy, tylko złoty. Śnieg, który leżał na ziemi stopniał i wyparował, co oznaczało, ze ogień był piekielnie gorący.
Sabaku okrył się piaskiem, stworzył wokół siebie kulę. 
-„Oby się udało” – pomyślał Naruto, gdy ogień spowił piaskową kulę. –Katon: Ryk Lisa – w tym samym kierunku co wcześniejsze jutsu, poleciał ogień w formie lisiej paszczy.
Nastąpiła eksplozja. Po raz setny już w powietrze został wzbity piach i dym. Naruto odskoczył na bezpieczną odległość i czekał, aż wszystko się skończy. Po kilku minutach wszystko opadło, a Naruto odetchnął z ulgą. Gara był uwięziony w szklanej kuli. Próbował wszystkiego, aby stłuc szkło, ale mu to nie wychodziło. Wszyscy widzowie zaczęli wiwatować, za tak dobry pokaz. Kakashi chciał już zakończyć walkę, ale nagle kulę rozsadziła potężna fala energii. Gara był zmieniony, w połowie wyglądał jak pół miniaturki Shukaku. Pół jego ciała była z pisaku, a z tyłu miał jeden piaskowy ogon. Po chwili z jego gardła wydobył się potężny ryk, który przeraził wszystkich na arenie.
-No bez jaj – skomentował Kitsune załamując ręce.
----Narracja Naruto----
Po tym jak Gara przybrał piaskową formę Shukakiu, załamałem ręce. Gdybym był jinchuuriki mógłbym z nim walczyć, ale w tej sytuacji. 
Nagle poczułem silny ból w brzuchu, a po kilku sekundach następny tylko, ze w plecach. Gdy otrzeźwiałem, zorientowałem się, że leżę w wielkiej dziurze w ścianie. Z ledwością, ale udało mi się wyjść i stanąć na ziemi. Niestety nie postałem tak długo, gdyż zemdlałem, ostatnie co zapamiętałem i zobaczyłem , to to jak Gra zaczął się zmieniać z powrotem w siebie.
----Narracja trzecio osobowa-------
Kitsune upadł na ziemię, chwilę po tym jak wydostał się z dziury w ścianie areny. Wszyscy spojrzeli na Gare, Minato i inni shinobi z Hokage i Kazekage na czele. Na szczęście interwencja nie była potrzebna, gdyż Gara wracał do normalności. Po chwili także upad nie przytomny. Obydwóch zabrano do szpitala. Kakashi zanim wyda werdykt musiał skonsultować się z Kage.
-Tsunade-sama, Kazekage-sama, jaki ogłosić werdykt?
Kage spojrzeli na siebie, po czym zaczęli szeptać coś do siebie.
-Myślimy, że Kitsune powinien wygrać – powiedziała, w końcu Tsunade, a Kazekage skinął głową.
Kakashi zniknął w kłębie dymu i pojawił się na środku areny.
-Zwycięzcą zostaje Kitsune! – ogłosił, a wszyscy zaczęli bić brawa. Minato i reszta odetchnęli z ulgą. – Następny pojedynek Josuke Namikaze i Sasuke Uchiha.
Wymienieni zeszli na dół i ustawili się naprzeciw sobie.
-Start! – krzyknął Kakashi i odskoczył w bok, ale nikt się nie ruszył.
-Skończmy to szybko, chce iść do szpitala – powiedział cicho Josuke.
-Yhym, twój braciszek dał niezły pokaz – odparł Sasuke, a Kakashi otworzył szerzej oczy.
-----Narracja Josuke--------
Staliśmy tak dłuży czas. Obaj czekaliśmy, aż ktoś zrobi pierwszy krok. Mając dość tego stania ruszyłem do ataku. Szczerze to nie lubię, walczyć ze znajomymi, a już najbardziej ze swoją drużyną. Znamy się szmat czasu, wspólne treningi i misje. Dzięki temu znaliśmy się na wylot. Jedynie przez te dwa tygodnie mogliśmy się nauczyć i to zataić, bo ćwiczyliśmy oddzielnie. W pewnym momencie spojrzałem mu w oczy i zrobiłem wtedy straszny błąd.
Znaleźliśmy się w innym świecie. Ja byłem przykuty do pala, a Sasuke stał z kataną naprzeciw mnie. Niebo było czerwone, a ziemia całkowicie czarna. 
-Przegrałeś – powiedział, Sasuke i uśmiechnął się.
-Szlag – warknąłem i próbowałem uwolnić się z genjutsu, ale nie mogłem. – Co jest? Powinienem wydostać się z tego genjutsu.
-To nie jest zwykłe genjutsu – powiedział Sasuke. – Jest o wiele mocniejsze.
Spojrzałem mu w oczy i wszystko zrozumiałem.
-Mangekyo Sharingan – stwierdziłem. – Rozumiem – domyśliłem się, że strata całego klanu było wystarczającym przeżyciem. – Jednak wiesz, że z każdego genjutsu można się wydostać, gdy ktoś zakłuci twój bieg chakry – powiedziałem i tym razem to ja się uśmiechnąłem.
-Co ty? – spytał nic nie rozumiejąc, ale chyba się pokapował, bo natychmiast rzucił się na mnie z kataną, ale ja zdążyłem uciec.
Znowu byliśmy w realnym świecie.
-Kyubi? – spytał cicho, tak abym tylko ja usłyszał, skinąłem mu głową.
-Futon: Powietrzne cięcie – wykonałem jedno z prostszych jutsu żywiołu wiatru. Nie oczekiwałem po nim żadnego skutku, ale się przeliczyłem.
Gdy Sasuke chciał dać krok do tyłu noga wpadła mu w dziurę po walce Naruto z Garą. Zdążył tylko wyciągnął kunaia i przyjąć na niego atak. Ostrze zostało przecięte na pół, a na jego rękach została dość głęboka rana. Słyszałem, jak Sasuke klnie pod nosem, szczerze to się ucieszyłem z tego wypadku. Nie czekając na jego ruch wykonałem następne jutsu.
-Futon: Powietrzne senbon.
Tuż nad jego głową zaczęły powstawać senbony ze sprężonego powietrza. W ostatniej chwili użył podmiany i pojawił się metr obok.
-Teraz moja kolej. Katon: Ognista Kula.
Zrobiłem unik, ale on to przewidział i za nim wylądowałem, w moją stronę pędziło mnóstwo małych ognistych kul. Oberwałem kilkoma i poleciałem do tyłu, upadłem na plecy.
-Katon: Ognista Fala! – usłyszałem krzyk Uchihy i od razu musiałem robić unik. Dosłownie kilka centymetrów ode mnie przeleciała ognista fala, lekko przypalając mi włosy i przypiekając skórę.
-Futon: Powietrzna bomba – tym razem wykonałem bardziej zaawansowane jutsu. 
Polegało na skupieniu chakry i powietrza między dłońmi, a potem wystrzelenie go w cel. Efekt był naprawdę imponujący. Sasuke wiedział na czym polega to jutsu, więc musiał coś wymyślić.
-Katon: Ognisty Smok.
Dwa jutsu spotkały się na środku areny. Nastąpiła silna eksplozja, a fala uderzeniowa wbiła nas w ściany. W ziemi powstał spory krater, ale żadnemu z nas nic się nie stało. Gdy wyszedłem z dziury, wyciągnąłem kilka shurikenów i naładowałem je chakrą wiatru, najlepiej jak umiałem. Rzuciłem je w mojego kolegę z drużyny. 
------Narracja Sasuke-----
Zdążyłem wyjść z dziury w ścianie i już musiałem robić unik w bok przed shurikenami. Wbiły się dość głęboko w beton, co oznaczało, ze byłą w nich chakra wiatru. Odetchnąłem z ulgą. Musiałem przejść do ataku. 
-Sharingan mi mało pomaga, a na razie zużywa dużo chakry – powiedziałem do siebie. – Zresztą, mam mało chakry, Josuke pewnie zresztą też. 
Spojrzałem na mojego przeciwnika. Również podpierał się rękoma o kolana i ciężko oddychał. Nasze spojrzenia się spotkały, gdy tak na siebie patrzyliśmy on się uśmiechnął, co mnie zaniepokoiło. Josuke wyprostował się i przyjął postawę do walki. Zaczął coś tworzyć na prawej ręce. Była to niebieska wirująca kula. Słynna technika jego ojca, Rasengan.
-„Oby się udało” – pomyślałem i zacząłem wykonywać technikę, którą pokazał mi Kakashi. 
Na moje szczęście udało mi się, miałem na ręce Chidori. W duchu dziękowałem Kakashiemu za ten trening. Ruszyliśmy na siebie. Gdy byliśmy metr od siebie, zaatakowałem pierwszy, trafiłem go w pierś, on zniknął w kłębie dymu, co mnie zdezorientowało. Stanąłem i zacząłem go szukać. W pewnym momencie zobaczyłem dziurę tam gdzie stał. Był to tunel, który zrobił Kitsune. Obróciłem się do tyłu i oberwałem w brzuch. Poleciałem w ścianę tworząc już chyba łącznie dziesiąta wyrwę w niej. W brzuchu czułem piekielny ból. 
Po chwili Kakashi mnie wyciągnął, przy pomocy medyków. Wiedziałem, że przegrałem, ale nie byłem zły. Dzięki tej walce, mogę wyciągnąć wnioski i stać się silniejszy. 
-Wygrywa Josuke Namiakze! – ogłosił Hatake. – Trzecia walka odbędzie się po uprzątnięciu areny. Ogłaszam godzinną przerwę. 
-----Narracja trzecio osobowa----
Ludzie zaczęli opuszczać swoje miejsca i opuszczać arenę. Medycy prędko zabrali Uchihe do szpitala. Po kilkunastu minutach arena była pusta. Rodzina Namikaze spotkała się przed wyjściem, ruszyli w kierunku szpitala.
W jednej z sal szpitalnych budził się młody chłopak. Był cały w bandażach. Otworzył oczy i ukazał swoje oczy koloru bezchmurnego nieba. Chciał podnieść się do siadu, ale ból w klatce piersiowej mu to uniemożliwił, upadł na łóżku. 
-Kuso – warknął – co się stało? – spytał sam siebie.
-Nieźle oberwałeś – odparł jakiś głos.
Naprzeciwko niego leżał czarnowłosy chłopak. Także był zabandażowany, ale miał mniej białych opatrunków niż, blondyn leżący na przeciw niego. Naruto z trudem podniósł głowę, aby zobaczyć kto leży w tej samej chwili co on.
-Ty jesteś…
-Sasuke Uchiha
-No właśnie. Jak ja tu się znalazłem? – spytał po chwili milczenia.
-Gdy walczyłeś, ten Gara zmienił się… w coś i jednym uderzeniem posłał się w ścianę areny.
-A ty?
-Przegrałem z Josuke. Medycy szybko mnie przenieśli do szpitala, bo myśleli, że mój stan jest straszny, ale było lepiej niż z tobą.
Po jakimś czasie Naruto podniósł się i opierając się na stojaku do kroplówki zszedł z łóżka.
-A ty gdzie?
-Do łazienki.
Sasuke już nic nie mówił, a Naruto małymi kroczkami opuścił sale szpitalną. 

2 komentarze:

  1. Hej,
    och tak, och tak wygrał tą walkę z Gaara, ale jednocześnie pokazał swoje ogromne zdolności...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniale, tak, tak wygrał walkę z Gaara ;) a jednocześnie pokazał swoje zdolności...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń