Naruto na nowo 2. -8.
-COO?! – męski krzyk rozniósł nie po okolicy płosząc śpiące ptaki.
-Uspokój się – powiedziała Tsunade i złapała blondyna za ramiona.
-Jak mam się uspokoić? – spytał krzykiem Namikaze.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, aby tata tak się wkurzył – szepnęła Saya do brata, który skinął tylko głową. On i ona siedzieli na kanapie, w ciszy czekali, aż dorośli skończą rozmowę.
-Od kiedy wiesz, że Naruto to Kitsune.
-Od dnia, w którym skończył się drugi etap, zdjął maskę w szpitalu.
-Czyli nie długo – skomentował Jiraya.
-A ty Jiraya-sensei?
-Mi powiedziała dwa dni temu.
-Czyli wszyscy wiedzieli tylko nie ja! – krzyczał Minato. –A wy? – spytał swoje dzieci.
-My domyślaliśmy się, od pewnego czasu, ale nie mieliśmy pewności – odparł Josuke.
-Najpierw skojarzyliśmy jego dane, które wypełniał dla Tsunade – zaczęła Saya. – Potem Kira powiedziała, że ma podobne oczy do Naruto, a na koniec widzieliśmy jak przywołał lisa – Jiraya stał tylko przy oknie i słuchał rozmowy.
-Lisa? – spytał zaciekawiony Namikaze.
-Yhy – skinął Josuke.
-Idę z nim porozmawiać – powiedział Minato i ruszył ku drzwiom.
-Może lepiej nie – powiedziała Tsunade, a były Hokage zatrzymał się z ręką na klamce.
-Niby czemu?
-Bo…bo…bo.
-No wyduś to z siebie – warknął blondyn.
-Powiedział, że nie chce was widzieć – powiedziała, szybko na jednych wdechu, po czym wypuściła głośno powietrze.
Wszyscy zszokowali się tymi słowami.
-Ale…ale – rodzina Namikaze nie wiedziała jak się mają teraz zachować.
-Idźcie do domu – zaproponował białowłosy Żabi Pustelnik. – Jutro pogadamy na ten temat.
-To chyba będzie najlepszy wybór – poparła go Hokage. – Jiraya zabierz ich.
Siedział na starym drewnianym krześle. Jego ręce i nogi były przypięte skórzanym pasem do mebla. Spod dziwnego metalowego hełmu wystawały blond kosmyki. Niebieskie oczy samowolnie mu się zamykały. Jego ubrania były brudne, podarte, spopielone w niektórych miejscach. Miał na oko dziesięć lat. Przed nim stał jego oprawca. Czarne długie włosy, kocie oczy i biała cera. Jasne ubranie i duży fioletowy sznur wokół pasa.
-Orochimaru-sama? – z cienia wyłonił się siwowłosy mężczyzna. Z Jego postury i wyglądu, można było wywnioskować, ze ma około 18 lat. Na nosie miał duże okulary.
-Jeszcze raz – odparł Orochimaru.
Po chwili przez ciało więźnia przelatywał prąd. Wyrywał się, próbował się oswobodzić, a jago krzyk tłumił szyderczy śmiech wężowego sanina. W końcu maszyna została wyłączona, a chłopak mógł złapać trochę oddechu.
-Więc jak Naruo-kun? – spytał sycząc. –Pomożesz mi, czy nadal będziesz się opierał.
-Nigdy – wydyszał. – Nigdy ci nie pomogę, możesz sobie pomarzyć o zdobyciu ciała Mędrca.
-Ehh, widzę, że jeszcze musisz posiedzieć w celi. Kabuto – poplecznik gada zabrał Uzumakiego do jego celi.
Był to zwykły pokój z jedną świeczką na ścianie i kawałkiem podartego materaca na ziemi. Chłopak natychmiast na nim usiadł i zaczął płakać. Z dziur zaczęły wyłazić szczury i myszy.
-AAAA! – blondwłosy chłopak obudził się z krzykiem i zerwał się do siadu. Był cały spocony, a serce waliło mu jak dzwon. Rozglądał się nerwowo po pokoju. Zasnął w ubraniach. – To tylko sen – powiedział i zaczął się wpatrywać w dłoń. –Nie, to nie był sen, to wspomnienie – zacisnął dłoń w pięść.
Siedział tak kilka minut, po czym rozluźnił się i położył z powrotem do łóżka, choć nie mógł już zasnąć. Spojrzał przez okno, robiła się dopiero szarówka, co oznaczało, że nie długo wyjdzie słońce. Pojrzał na zegarek, który wskazywał 5:32. Wstał i poszedł się ogarnąć, czyli wziąć prysznic, założyć czyste ubranie i zjeść jakieś śniadanie.
O godzinie 7:10 wyszedł z hotelu. Krążył po wiosce, bez żadnego celu. Wszyscy ludzie byli ubrani w czarne kimona, a na ich twarzach był smutek.
-Wieść się rozeszła – mruknął pod nosem.
Widząc przyczepioną kartkę na drzewie, zaciekawiony podszedł, aby ją przeczytać.
-Pogrzeb – przeczytał pierwsze słowo, a reszty już się domyślił. – Jutro o godzinie 12.
-„Za tydzień jest drugi etap” – pomyślał. – Ciekawe czy Kira i Sasuke wezmą w nim udział.
-Widzę, że jesteś ciekawski – usłyszał za sobą męski głos. Odwrócił się i zobaczył swoje rodzeństwo. Stali obok siebie z racami skrzyżowanymi na piersi.
-Wy nie jesteście ciekawi? – odparł pytaniem, na które nie zyskał odpowiedzi.
Odwrócił się i zaczął iść dalej przed siebie. W pewnym momencie poczuł uścisk na barku i oślepił go Żółty Blask. Gdy otworzył oczy był na górze Hokage. Kątem oka zobaczył położony na skale kunai z trzema ostrzami.
-Widzę, że Minato-sama przekazał wam Hirashi no Jutsu.
-Skończ udawać! – krzyknęła Saya, widać było, że jest strasznie wkurzona.
-„WOW, tego po niej się nie spodziewałem” – pomyślał Kitsune.
-Nie wiem o co wam chodzi, więc żegnam – zaczął iść w kierunku schodów.
Nagle poczuł uderzenie w twarz i odleciał do tyłu, zatrzymał przed krawędzią. Tam gdzie stał wcześniej, był jego brat.
-Nie chcę mieć problemów, więc uspokój się. Moja maska wytrzyma dużo i jeszcze więcej.
-Skończ udawać Naruto! – warknął, a Kitsune nieźle się zmieszał.
-Naruto? – powtórzył ze znakiem zapytania. – Nie znam go.
-Dobra dosyć tego ściągnę ci tę maskę siłą – powiedział hardo Josuke, jego zielone oczy zaczęły przybierać krwistą barwę.
-Uspokój się – powiedział Lis, ale nie poskutkowało.
Chłopak ruszył na jedenastolatka. Jego ataki były szybkie i celne, a Naruto nie był przygotowany, więc został przyparty do muru, a raczej do krawędzi skały. Starszy chłopak w końcu odskoczył. Na ciele Kitsune nie było nawet zadrapania, a maska była jak nowa.
-Jeśli chcesz zemną walczyć dojdź do finału – powiedział i zeskoczył ze skały.
Spadał z ogromną prędkością i ciągle przyśpieszał. Gdy był kilkadziesiąt metrów nad ziemią, wyciągnął kunaia i wbił go w skałę. Zaczął powoli zwalniać, zatrzymał się jakiś metr nad ziemią. Wyciągnął kunaia i ruszył w głąb wioski.
Pogoda była odzwierciedleniem sytuacji w Konosze. Było pochmurnie, a z nieba zaczął kropić deszcz, ludzie zaczęli się schodzić na cmentarzu. Dzisiaj odbywał się pogrzeb około dwustu osób z klanu Uchiha. Po kilkunastu minutach rozpoczęła się ulewa. Hokage stała przed zdjęciami zamordowanych i wygłaszała przemowę. Na początku stali ocalali z tego klanu, czyli Sasuke, Kira i Itachi, obok nich stała rodzina Namikaze, a dalej wszyscy którzy przyszli. Udział w ceremonii wzięli nawet uczestnicy Egzaminu na Chunina. Po skończonej ceremonii wszyscy zaczęli się rozchodzić, Kitsune nadal stał pod drzewem i wpatrywał się w ludzi. Najdłużej patrzył jak Minato, Kushina, Josuke i Saya pocieszają Kire.
W pewnym momencie Minato zauważył Lisa. Naruto nie czekając na rozwój sytuacji skierował się do wyjścia z cmentarza. Namikaze ruszył za nim, dogonił go przed furtką.
-Czekaj! – krzyknął były Hokage i zablokował Lisowi wyjście z cmentarza.
-Słucham.
-Możemy porozmawiać? – spytał spokojnie Minato.
-O czym? – odparł głosem, który chyba miał na celu zniechęcenie go do dalszej rozmowy.
-Naruto, proszę.
-Nie mamy o czym rozmawiać.
Minato zauważył, że w ich stronę idzie jego rodzina i rodzeństwo Uchiha.
-Mamy, ale proszę zdejmij maskę.
-Nie.
-Proszę, wybacz nam.
-Nie – miedzy nimi zapanowała cisza. – Powiedz mi, po co ty chcesz ze mną rozmawiać – mężczyzna nic nie odpowiedział. Kira i reszta była już tak blisko, że słyszeli rozmowę. – Pytam się!? – krzyknął zdejmując maskę. Teraz wszyscy widzieli twarz i wiedzieli kto to jest. – Myślałeś, że rzucę ci się w ramiona i będę błagał, abym mógł do was wrócić!? – Minato zaniemówił, podobnie czuli się ci, którzy słyszeli tą rozmowę.
-Naruto? – usłyszał czyiś głos za sobą, odwrócił się, dla jego zdziwienia jego imię wypowiedziała Kushina, w jej głosie nie wyczuł żadnych negatywnych emocji do jego osoby.
Źrenice powiększyły mu się w szoku, gdy zobaczył kto za nim stoi. Zacisnął ręce w pięści. Zatrzymał łzy i przeskoczył nad Yondaime i furtką. Odwrócił się do nich i założył maskę.
-Naruto już nie istnieje, wyzbyłem się tamtych wspomnień i uczuć.
Rzucił się biegiem przed siebie.
-NARUTO! – krzyczeli, ale on ich zignorował.
-To był Naruto? – spytała Kira, otrzymała odpowiedź skinieniem głowy. – Zmienił się – skomentowała.
Siedział na fotelu w swoim gabinecie. W pomieszczeniu panował półmrok. Nagle rozbrzmiało pukanie do drzwi.
-Wejść – wysyczał mężczyzna.
Do środka wszedł jakiś zamaskowany człowiek. Miał na sobie brunatny, stary płaszcz z dużym kapturem zasłaniającym całą twarz.
-Orochimaru-sama.
-Mów.
-Yondaime Hokage, jego rodzina i pozostali z klanu Uchiha znają już tożsamość Kitsune.
-Nie dobrze, bardzo nie dobrze – mówił pod nosem. – Powiedz Kabuto, aby przygotował wszystko do ataku.
-Hai.
Sługa skłonił się i wyszedł zostawiając sanina samego.
-Już niedługo będę miał i ciało Mędrca i ciało Uchihy.
W Konosze życie pędziło dalej. Przez ten czas rodzina Namikaze, ani razu nie widziała Naruto, nikt go nie widział. Minato zaczął myśleć, ze uciekł i zaczął się obwiniać. Wprawdzie żałoba trwałą nadal, ale Trzeci Etap Egzaminu na Chunina musiał się odbyć. Ludzie zapełnili trybuny, mimo że łącznie miało odbyć się maksymalnie pięć walk. Obok Tsunade siedział Kazekage, którego do Trzeciego etapu przeszedł jeden syn, z trójki dzieci. Sędzię był Hataka Kakashi, znany jako Legendarny Kopiujący Ninja. Przed joninem stało sześciu uczestników walk. Od lewej Kakashiego stał Josuke, Sasuke, Saya, Kira, Kitsune i Gara.
-Witam wszystkich na Trzecim Etapie Egzaminu na Chunina – ogłosiła Hokage wzmocnionym za pomocą chakry głosem. – Sędzią będzie Hataka Kakashi. Wygrana nie jest brana pod uwagę do podwyższenia stopnia, liczą się umiejętności.
Senju dała znak Kakashiemu, że może zacząć.
-Więc tak, zasady są takie same jak podczas Drugiego Etapu. Jakieś pytania? – spytał z nadzieją, że takich nie będzie, ale jednak. Lis podniósł rękę.-Słucham.
-Będzie pan czytał książki podczas walk? – spytał, widząc, że Hatake trzyma w prawej ręce jakąś małą książeczkę.
-Oczywiście, że nie – odparł zmieszany. Genini zaczęli chichotać. Kakashi odkrzyknął, aby uczestnicy zwrócili na niego uwagę. – Pierwsza walka Kitsune vs Gara. Resztę proszę na widownie dla uczestników.
Na arenie został tylko Kakashi i wymienieni genini, którzy mieli walczyć. Chłopacy stanęli naprzeciw siebie.
-Start!
------Narracja Naruto----
Piasek Gary od razu ruszył do ataku, on sam wymachiwał tylko ręką kierując piaskiem. Odskakiwałem coraz na dalszą odległość, unikając jego ataków.
-Przestań uciekać! – krzyknął zdenerwowany.
Nic nie odkrzyknąłem, tylko cofnął się pod ścianę
-„Będzie trudno do niego podejść, walka kataną odpada, podobnie walka wręcz. Zostaje walka na dystans” – przeszło mi przez myśl.
Złożyłem kilka pieczęci i posłałem w niego Ognistą Kulę, tak jak przewidywałem wolne ataki nic nie zdziałają. Ochronił się piaskiem, ale dzięki niej w powietrze zbiło się sporo kurzu.
-Jeśli to wszystko, to poddaj się – próbował mnie wytrącić z równowagi, ale tak łatwo się nie dam.
Znam jego słabości, w końcu przed cofnięciem w czasie byliśmy przyjaciółmi. Stworzyłem pięć klonów, które okrążyły mojego przeciwnika. Każdy z klonów, zaczął biegać wokół Gary i wykonał technikę, która wymagała mało chakry.
-„Tak jak myślałem” – pomyślałem i ruszyłem do ataku, zwiększając maksymalnie moje prędkość. Piasek Gary reaguje wolniej, gdy on jest skołowany i nie widzi przeciwników.
Gdy byłem przed nim moja prawą rękę spowił ogień. Mocny, prawy sierpowy i niestety piasek zdążył, zatrzymać moją prawą rękę. Jako, że nie mogłem się wyswobodzić, okryłem nogę ogniem i zaatakowałem w głowę. Piasek, znowu zatrzymał mój atak i byłem w bardzo złej sytuacji.
-To jak? – spytał, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek. – Poddajesz się, czy giniesz.
-Mogę spytać o to samo?
-----Narracja Gary------
Jego pytanie lekko mnie zmieszało, ale i tak miałem zamiar zaatakować.
-Pustynny Pogrzeb – powiedziałem, a ciało tego Lisa zostało okryte przez piasek.
Kiedy sędzia chciał ogłosić wynik, wyczułem ruch za moimi plecami. Kiedy odwróciłem głowę zobaczyłem, jak spod ziemi wyskakuje Kitsune. Był tak blisko mojego ciała, że nie mogłem użyć piasku do obrony. Mocny kopniak posłał mnie w ścianę, ale na tym się nie skończyło. W jakiś sposób zwiększył swoją prędkość i stał się troszeczkę szybszy od mojej obrony. Atakował Taijutsu, a jego kończyny były spowite przez ogień, który był strasznie gorący. Te troszeczkę dało mu dużą przewagę. Kiedy wybił mnie w powietrze użyłem piasku, aby przytrzymać jego stopy przy ziemi. Mój upadek zamortyzował piasek. Niestety moja zbroja z piasku zaczęła się rozpadać i po chwili całkowicie znikła.
-Co mi zrobiłeś? – spytałem nerwowo, gdyż nie mogłem odtworzyć mojej zbroi.
-Mój ogień nie jest zwykłym Katonem. Potrafię stworzyć nie widzialną barierę wokół czegoś, która nie przepuści niczego. Jeśli coś będzie chciało się przedostać, zostanie spalone.
Po jego wypowiedzi strasznie się zdziwiłem.
-„Kim on jest?” – spytałem sam siebie w myślach.
-„Wyczuwam w nim coś dziwnego” – usłyszałem w swojej głowie.
-„Co się stało, ze się odzywasz?” – spytałem w myślach.
-„Ten dzieciak, wyczuwam w nim minimalne pokłady chakry Kyubiego, ale na pewno nie jest jinchuriki”
-„OO, czyli mogę się bardziej zabawić” – pomyślałem szaleńczo, a moja chęć mordu zaczęła brać górę, a okrzyki Shukaku mi nie pomagały, gdy się rozłączyłem.
Kiedy ja tak rozmawiałem mój przeciwnik zniknął z mojego pola widzenia.
-Kuso! – warknąłem pod nosem.
-------Narracja Naruto-----
Kiedy Gara był zamyślony ja oswobodziłem się z piasku i natychmiast zniknąłem z jego pola widzenia. Wskoczyłem na górę ściany areny. Kiedy skończyłem składać pieczęci on zaczął się rozglądać. Moja prawa ręka została spowita przez Złoty Ogień. Wyskoczyłem i zacząłem lecieć w jego kierunku. Gdy byłem dwa metry od niego piasek zaczął go zakrywać.
-Pięść Złotego Ognia! – krzyknąłem i z całej siły wbiłem się w piasek.
Nastąpiła spora eksplozja, która mnie odrzuciła, uderzyłem dość mocno w ścianę, robiąc w niej wgniecenie. Eksplozja wzbiła sporo kurzu w powietrze.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale już wiedzą kim jest Kitsune, niech wygra tą walkę z Gaara...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział i już poznali kim jest Kitsune... niech wygra tą walkę z Gaara...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza