Naruto no nowo. -9.
Popołudnie zrobiło się pochmurne. Czarne chmury zachodziły na niebo. Z nieba zaczął padać deszcz. Zwierzęta pochowały się czując burzę. Pogoda jakby wyczuła, że dzisiaj zmarłą ważna osoba. Dzisiaj została zamordowana jedna z najważniejszych osób dla Uzumakiego Naruto. Hiruzen Sarutobi, były Hokage nie żyje od Techniki kuzyna blondyna. Na polanie, na której jeszcze dziś rano młody Uzumaki ćwiczył z Hiruzenem Sarutobi, teraz modlił się nad jego grobem. Oczy miał czerwone, a na polikach miał jeszcze łzy. Po długiej modlitwie, płaczu i użalaniu się nad sobą, wstał i ruszył się spakować. Po godzinie był już w drodze, szedł przed siebie. Na twarzy miał maskę podobną do Anbu w kształcie lisa, i płaszcz z kapturem. Szedł dalej w głąb lasu, aż zniknął w mroku między drzewami.
Następny dzień także był ponury, ale nie padał deszcz. Niedaleko małej wioski, na polanie pod drzewem leżała pewna postać, a przed nią rozwinięty zwój, obok niego biały płaszcz i maska w kształcie Lisa. Krótkie blondwłosy, spiczaste we wszystkie strony, niebieskie oczy pełne smutku, żalu, złości, a przede wszystkim determinacji. Na oko miał 1.72 m wysokości i jakieś 15 lat.
-Jeszcze raz – powiedział do siebie.
Wstał, otarł pot z czoła i zaczął składać pieczęci.
-Katon: Ognista Kula – wydmuchnął ognistą kulę wielkości dużego psa. Poleciała jakieś trzy metry i zgasła.
Chłopak zachwiał się i upadł na plecy. Był już wyczerpany. Po kilku minutach zasnął. Obudziły go głośne krzyki. Szybko się zerwał założył płaszcz, maskę, kaptur, a zwój schował do kieszeni. Ruszył szybkim biegiem do osady. Gdy dotarł zobaczył jak wszyscy mieszkańcy są stoją na rynku, a wokół nich jest siedmiu bandytów. Wszyscy ubrani podobnie, ciemne, poszarpane ubrania, na twarzach maski. W rękach mieli różne bronie. Schował się za jednym z budynków i obserwował.
-Oddajcie wszystko co macie, a przeżyjecie – powiedział jeden z bandytów, prawdopodobnie ich przywódca. Na oko miał 1.80 m i jakieś 35 lat. W prawej ręce miał długi miecz.
-Już nic nie mamy – odparł jakiś staruszek, będący najbliżej zbira.
-Czyli zginiecie. – Przywódca bandy podszedł bliżej i uniósł miecz do góry. Staruszek skulił się i zaczął się trząść.
-A masz! – krzyknął i szybko zaczął opuszczać miecz w dół, prosto w głowę starca. Naruto wkroczył do akcji.
Wszyscy patrzyli się w zaskoczeniu, gdy ktoś w masce Lisa pojawia się z znikąd między bandytą i staruszkiem i blokuje ostrze jedna ręką. Starzec nie czując nadchodzącego ciosu otwiera oczy i patrzy nie dowierzając na przybysza.
-Ktoś ty? - zapytał zbir.
-Nikt ważny – odparł spokojnie, jeszcze silniej zaciskając dłoń na ostrzu.
Nagle ostrze zaczęło się topić, prawą rękę Lisa spowił złoty ogień. Gorąco lekko parzyło mieszkańców, ale za to zbira prawie ugotowało. Odskoczył od Uzumakiego nie mogąc już wytrzymać temperatury. Trzymał się za rękę, w której trzymał broń.
-Brać go!
Tym razem obie ręce, były spowite ogniem. Bandyci ruszyli. Atak z prawej, unik i szybka kontra prawym prostym. Ktoś owinął Naruto łańcuchem, ale szybko się stopił. Następnie dwóch bandytów próbowało go zajść z dwóch stron. Nogi Uzumakiego spowił ogień i wykonał obrót w powietrzu z wyprostowanymi nogami, tak że powalił ich obu na raz. Chłopak w masce Lisa ruszył do ataku. Podbiegł do pierwszego, złapał go za głowę i przeskoczył nad nim robiąc salto, tak, że trzymał głowę bandyty na swoim barku. Pociągnął mocniej, aż było słychać pęknięcie kości. Zbir padł martwy. Następnych dwóch pozbył się za pomocą shurikenów pokrytych chakrą.
-I co zostałeś sam – powiedział chłopak. Było słychać jak jego głos jest z niekształcony przez maskę. Nikt nie mógł określić z kim ma do czynienia, jedynie wiedzieli, że to jakiś młody chłopak co wywnioskowali z jego postury.
-Kim… kim ty jesteś? – zająkał się przywódca byłej bandy zbirów.
-Mówiłem jestem nikim ważnym.
Naruto podszedł do niego i obalił kopniakiem na ziemię.
-Fajnie tak kogoś straszyć i wyłudzać pieniądze?
-Prze…przeprasza, już… już nie…nie będę, tylko nie zabijaj mnie – czołgał się do tyłu, na jego twarzy był tylko strach.
-Ja o tym nie zadecyduję, ale oni tak –wskazał na mieszkańców, którzy trzęśli się ze strachu. – Co z nim zrobić? – zapytał ich.
-Zabij go! – krzyknął staruszek, który miał być pierwszą ofiarą – To już piaty raz, gdy nas atakują. – Prawie wszyscy go poparli.
-NIE, BŁAGAM NIE! – krzyczał mężczyzna.
Uzumaki podszedł bliżej niego i nachylił się do niego. Wyciągał rękę po kunaia. Bandyta widząc okazję do zabicia Lisa, sięgnął po kunai i szybkim ruchem wbił go w bok chłopaka. Trysnęła krew, a zbir zaczął jeszcze kręcić ostrzem.
-AAAA – krzyknął chłopak, ale nie cofnął się.
Złapał obie ręce bandyty w mocnym uścisku. Po chwili obydwu spowił wielki złoty płomień. Ziemia wokół nich robiła się czarna, a trawa natychmiast usychała. Gorąc parzył wszystkich zebranym mieszkańców.
-AAAAAA! – krzyki bandyty, było słychać z dalekiej odległości.
Po jakiś dziesięciu sekundach ogień znikł. Chłopakowi w masce Lisa nic nie było, oprócz rany w lewym boku. Natomiast bandyta był cały poparzony. Miał wypaloną skórę, włosy całkowicie zniknęły z jego ciała. Ciuchy zamieniły się w popiół. Leżał bezwładnie na ziemi.
-Czy cos się komuś stało? – zapytał tłum.
Ludzie nadal byli wystraszeni po przeżyciu jakie przeżyli przed chwilą. Dopiero się otrząsnęli, gdy chłopak upadł na kolano i zaczął kaszleć. Spod maski było widać krew.
-Przynieście bandaże i lekarstwa! – rozkazała starsza kobieta.
Dwóch mężczyzn od razu pobiegło w kierunku domów. Po chwili byli z powrotem z tabletkami przeciwbólowymi i kilkoma bandażami.
-Pomóc ci? – zapytała chłopaka jakaś pani, gdy zdjął płaszcz i zaczął się obandażowywać.
-Jeśli możesz – kobieta od razu wzięła się do roboty.
Po kilku minutach chłopak stał na nogach. Wszyscy się zebrali i zaczęli się przekrzykiwać, co mogą zrobić w zamian.
-CISZA! – na środek wyszedł mężczyzna około trzydziestki. – Jak możemy ci się odwdzięczyć?
-Nie trzeba – odparł chłopak.
-Ależ trzeba, trzeba. Powiedz jak mamy ci się odwdzięczyć.
-Zrobię tylko zapasy i muszę was opuścić.
-Więc proszę weź od nas jedzenie.
-No dobrze. Pozbędę się tylko tych ciał. Kage Bunshin no Jutsu – pojawiło się kilkanaście klonów, które od razu zabrały ciała i ruszyły z nimi w las.
Po kilku godzinach, Naruto z załadowanymi zwojami żegnał się z mieszkańcami.
-Wróć do nas kiedyś – powiedział Przywódca wioski.
-Dobrze, może już bez maski – odparł chłopak. – Gdybym tu był to poznasz mnie po tym – wystawił prawą rękę, którą po chwili okrył złoty ogień. Słyszał jak mieszkańcy, a w szczególności dzieci zachwycają się jego sztuczką.
-Zapamiętamy co dla nas zrobiłeś.
-Może zostaniesz na nasz festyn? – zapytała jakaś kobieta.
-Festyn?
-Tak, nasz coroczny Festyn, świętujemy udane zbiory – wyjaśnił Przywódca wioski – a tak na marginesie to jestem Fugo.
-Prosimy zostań – małe dzieci zaczęły ciągnąć go za płaszcz.
-No dobrze, dobrze zostanę.
-Dobrze, zaprowadzę cię do Hotelu, wprawdzie nie jest to jakiś apartament, ale zawsze coś.
-Do tej pory spałem pod drzewem.
Następnego dnia Naruto nadal w masce pomagał ludziom w przygotowaniach. Wielu go prosiło, aby zdjął maskę, ale chłopak grzecznie odmawiał.
-Ognisty Lisie, Ognisty Lisie – jakiś chłopak w wieku trzynastu lat biegł przez wioskę i wołał ich wybawiciela.
-O co chodzi? – zapytał Naruto wieszając ostatnią ozdobę.
-Fugo prosi, abyś przyszedł do jego gabinetu.
-Dobrze już idę.
Naruto od razu ruszył do przywódcy wioski. Po drodze wszyscy mu się kłaniali, a on sam miał coraz bardziej złe przeczucia. Gdy doszedł do drzwi, zamurowało go.
-Tak, on sam pokonał siedmiu zbirów – usłyszał głos Fugo.
-Nawet nie był ranny? – zapytała jakaś dziewczyna. Dla blondyna ten głos był znajomy, ale nie mógł sobie przypomnieć do kogo należy.
-Był ranny, jeden z nich zranił go w bok, ale gdy się opatrywał zauważyłem pomarańczową chakre.
-Pomarańczową chakre? – Naruto usłyszał bardzo dobrze znany mu głos. To była jego dziewczyna za nim go wygnano z Konohy, Kira Uchiha.
Naruto w końcu się odważył i zapukał. Po chwili otrzymał zaproszenie i wszedł do środka. Serce mu zabiło mocniej i zaczął się pocić, gdy zobaczył tą jedną osobę. Czarnowłosa dziewczyna, na oko 15 lat i 1.67 m. Czarne piękne oczy, pociągła twarz. Włosy długie opadające na plecy. Tylko na twarzy nie miała uśmiechu. Ubrana w swój ulubiony strój bojowy. Ciemne bojówki z kilkoma kieszeniami, żółta bluzka i rozpięta pomarańczowo-czarna bluza.
-Witaj Ognisty Lisie – powiedział Fugo, a wszyscy zaczęli się w niego wpatrywać. Na chwilę spojrzenia jego i kiry spotkały się.
-Mógłbyś zdjąć maskę? – zapytała grzecznie czarnowłosa.
-Przykro mi, ale nie – odparł, na jego szczęście maska zniekształcała głos. –„Lepiej, aby mnie nie poznali, nie chce jej ranić” – pomyślał chłopak.
-„Robisz błąd” – usłyszał głos w swojej głowie.
-„Kurama?”
-„Nie, Święty Mikołaj”
-Lisie? Lisie? – Fugo próbował go przywrócić na ziemię.
-Przepraszam, zamyśliłem się. Chciałeś w ogóle coś ode mnie?
-Nie, tylko shinobi Konohy chcieli cię poznać. Mieli właśnie się pozbyć tych zbirów, których ty zabiłeś.
-Rozumiem. Mogę iść?
-Tak.
Naruto głośno wypuścił powietrze, gdy wyszedł z gabinetu. Jeszcze trochę i by zdjął maskę i przytulił się do Kiry, ale to by ja tylko zraniło, według niego. Znowu by się musieli rozstawać. Ruszył na dół, chciał pobyć sam.
-Lisie – odwrócił się, za nim stał cały Team 7.
-Słucham – uczucie, aby skończyć z tym przebraniem powróciło.
-Czy może widziałeś pewnego blondyna, niebieskie oczy, trochę wyższy ode mnie, miał po trzy blizny na policzku? – zapytała czarnowłosa. W oczach miała łzy.
-Ni… nie, a coś się stało?
-Nie – odparła smutno i wyszła z budynku. Reszta drużyny została.
-Jej chłopak został wygnany z wioski – wyjaśnił Kakashi.
-Rozumiem – odparł Lis.
-Gdybyś spotkał chłopaka o imieniu Naruto Uzumaki, powiedz, aby przybył do Konohy – powiedział czarnowłosy chłopak.
-Pewnie mi nie powiecie, ale mogę wiedzieć w jakim celu?
-Jego wygnanie zostało cofnięte, Rada została zmieniona i może wrócić do wioski.
-Dobrze, przekaże, muszę już iść, żegnajcie.
-„Najpierw zabije Hirako” – przeszło przez myśl blondyna.
-„Zataczasz się w ciemności, wybierasz zemstę, zamiast miłości” – powiedział lis w umyśle chłopaka. Naruto nic nie odpowiedział.
Niebieskooki opuścił budynek i ruszył do hotelu, w którym mieszkał. Wziął długi prysznic i położył się na łóżku. Cały czas rozmyślał. Z jednej strony miał wielką chęć wrócić do wioski, ale chęć zabicia Hirako cały czas rosła. W końcu oczy mu się zamknęły i zasnął. Obudził się pod wieczór, a raczej obudziły go okrzyki mieszkańców. Wielki Festyn się zaczął. Wstał z łóżka, miał mętlik w głowie. Wziął kartkę i już miał pisać, ale zdał sobie sprawę, że nie miał pojęcia co może napisać. Po dwudziestu minutach siedzenia przy stole napisał.
NIC MI NIE JEST.
-Przyzwanie – w obłoku dymu pojawił się mały złoto-pomarańczowy lis.
-Witaj Naruto – powiedziało zwierzątko piskliwym głosem.
-Cześć Aki, wiesz gdzie to zanieść.
-Tak, Konoha – chłopak przypiął lisowi zwój.- A mogę trochę pozwiedzać?
-Tak, ale masz być ostrożny – zwierzę zniknęło tak jak się pojawiło.
Chłopak założył płaszcz i kaptur i wyszedł z domu. Wszędzie biegały dzieci, wszystkie stragany były obstawione przez ludzi. Przez środek ulicy szli przebrani ludzie. W pewnym momencie nastąpiła seria wybuchów. Wszyscy spojrzeli w niebo, fajerwerki oświetli całą wioskę. Ludzie zaczęli krzyczeć, zachwycali się kolorami, na niebie. Blondyn w pewnym momencie zobaczył drużynę z Konohy i oni chyba też go zobaczyli, bo szli w jego kierunku.
-Możemy porozmawiać? – zapytał siwowłosy jonin.
-Dobrze.
-Z jakiej wioski pochodzisz? – zapytał Sasuke.
-Urodziłem się nie daleko Konohy.
-Należysz do jakiejś wioski? – zapytał Hatake.
-Już nie, jestem wygnańcem – odparł smutno.
-To może dołączysz do Konohy, z tego co mówił Fugo jesteś dobrze wyszkolony.
-Przykro mi ale nie mogę, może jak wykonam swoją misję.
-Jaką misje? – zapytała Kira, zaciekawiona zachowaniem Lisa.
-Muszę wybić Akatsuki – powiedział zimnym tonem. Cały Team 7 lekko przeraził ton, ale nie dali po sobie tego poznać.
-Całe? Nie dasz rady – powiedział Sasuke.
-Nie dowiem się, jak nie spróbuję – odwrócił się i odszedł od nich, ruszył do Fugo.
-Witaj Lisie, co cię do mnie sprowadza? – zapytał Fugo, gdy Uzumaki wszedł do jego gabinetu.
-Muszę już was opuścić. Muszę ruszać.
-W takim razie do zobaczenia.
Blondyn wrócił do Hotelu po swoje rzeczy i od razu wyruszył z wioski. Widok jego przyjaciół, namawiał go, aby wrócić z nimi do Konohy, ale chciał się pozbyć całego Akatsuki, aby jinchuuriki mieli spokój.
-„Skończ z tym, możesz się ich pozbyć razem z Konohą”
-„Nie, zabił Trzeciego, to będzie moja zemsta”
-„Hiruzen prosił cię, abyś nie szukał zemsty, chcesz porzucić jego ostatnią wolę” – Naruto nic nie odpowiedział.
Popołudnie zrobiło się pochmurne. Czarne chmury zachodziły na niebo. Z nieba zaczął padać deszcz. Zwierzęta pochowały się czując burzę. Pogoda jakby wyczuła, że dzisiaj zmarłą ważna osoba. Dzisiaj została zamordowana jedna z najważniejszych osób dla Uzumakiego Naruto. Hiruzen Sarutobi, były Hokage nie żyje od Techniki kuzyna blondyna. Na polanie, na której jeszcze dziś rano młody Uzumaki ćwiczył z Hiruzenem Sarutobi, teraz modlił się nad jego grobem. Oczy miał czerwone, a na polikach miał jeszcze łzy. Po długiej modlitwie, płaczu i użalaniu się nad sobą, wstał i ruszył się spakować. Po godzinie był już w drodze, szedł przed siebie. Na twarzy miał maskę podobną do Anbu w kształcie lisa, i płaszcz z kapturem. Szedł dalej w głąb lasu, aż zniknął w mroku między drzewami.
Następny dzień także był ponury, ale nie padał deszcz. Niedaleko małej wioski, na polanie pod drzewem leżała pewna postać, a przed nią rozwinięty zwój, obok niego biały płaszcz i maska w kształcie Lisa. Krótkie blondwłosy, spiczaste we wszystkie strony, niebieskie oczy pełne smutku, żalu, złości, a przede wszystkim determinacji. Na oko miał 1.72 m wysokości i jakieś 15 lat.
-Jeszcze raz – powiedział do siebie.
Wstał, otarł pot z czoła i zaczął składać pieczęci.
-Katon: Ognista Kula – wydmuchnął ognistą kulę wielkości dużego psa. Poleciała jakieś trzy metry i zgasła.
Chłopak zachwiał się i upadł na plecy. Był już wyczerpany. Po kilku minutach zasnął. Obudziły go głośne krzyki. Szybko się zerwał założył płaszcz, maskę, kaptur, a zwój schował do kieszeni. Ruszył szybkim biegiem do osady. Gdy dotarł zobaczył jak wszyscy mieszkańcy są stoją na rynku, a wokół nich jest siedmiu bandytów. Wszyscy ubrani podobnie, ciemne, poszarpane ubrania, na twarzach maski. W rękach mieli różne bronie. Schował się za jednym z budynków i obserwował.
-Oddajcie wszystko co macie, a przeżyjecie – powiedział jeden z bandytów, prawdopodobnie ich przywódca. Na oko miał 1.80 m i jakieś 35 lat. W prawej ręce miał długi miecz.
-Już nic nie mamy – odparł jakiś staruszek, będący najbliżej zbira.
-Czyli zginiecie. – Przywódca bandy podszedł bliżej i uniósł miecz do góry. Staruszek skulił się i zaczął się trząść.
-A masz! – krzyknął i szybko zaczął opuszczać miecz w dół, prosto w głowę starca. Naruto wkroczył do akcji.
Wszyscy patrzyli się w zaskoczeniu, gdy ktoś w masce Lisa pojawia się z znikąd między bandytą i staruszkiem i blokuje ostrze jedna ręką. Starzec nie czując nadchodzącego ciosu otwiera oczy i patrzy nie dowierzając na przybysza.
-Ktoś ty? - zapytał zbir.
-Nikt ważny – odparł spokojnie, jeszcze silniej zaciskając dłoń na ostrzu.
Nagle ostrze zaczęło się topić, prawą rękę Lisa spowił złoty ogień. Gorąco lekko parzyło mieszkańców, ale za to zbira prawie ugotowało. Odskoczył od Uzumakiego nie mogąc już wytrzymać temperatury. Trzymał się za rękę, w której trzymał broń.
-Brać go!
Tym razem obie ręce, były spowite ogniem. Bandyci ruszyli. Atak z prawej, unik i szybka kontra prawym prostym. Ktoś owinął Naruto łańcuchem, ale szybko się stopił. Następnie dwóch bandytów próbowało go zajść z dwóch stron. Nogi Uzumakiego spowił ogień i wykonał obrót w powietrzu z wyprostowanymi nogami, tak że powalił ich obu na raz. Chłopak w masce Lisa ruszył do ataku. Podbiegł do pierwszego, złapał go za głowę i przeskoczył nad nim robiąc salto, tak, że trzymał głowę bandyty na swoim barku. Pociągnął mocniej, aż było słychać pęknięcie kości. Zbir padł martwy. Następnych dwóch pozbył się za pomocą shurikenów pokrytych chakrą.
-I co zostałeś sam – powiedział chłopak. Było słychać jak jego głos jest z niekształcony przez maskę. Nikt nie mógł określić z kim ma do czynienia, jedynie wiedzieli, że to jakiś młody chłopak co wywnioskowali z jego postury.
-Kim… kim ty jesteś? – zająkał się przywódca byłej bandy zbirów.
-Mówiłem jestem nikim ważnym.
Naruto podszedł do niego i obalił kopniakiem na ziemię.
-Fajnie tak kogoś straszyć i wyłudzać pieniądze?
-Prze…przeprasza, już… już nie…nie będę, tylko nie zabijaj mnie – czołgał się do tyłu, na jego twarzy był tylko strach.
-Ja o tym nie zadecyduję, ale oni tak –wskazał na mieszkańców, którzy trzęśli się ze strachu. – Co z nim zrobić? – zapytał ich.
-Zabij go! – krzyknął staruszek, który miał być pierwszą ofiarą – To już piaty raz, gdy nas atakują. – Prawie wszyscy go poparli.
-NIE, BŁAGAM NIE! – krzyczał mężczyzna.
Uzumaki podszedł bliżej niego i nachylił się do niego. Wyciągał rękę po kunaia. Bandyta widząc okazję do zabicia Lisa, sięgnął po kunai i szybkim ruchem wbił go w bok chłopaka. Trysnęła krew, a zbir zaczął jeszcze kręcić ostrzem.
-AAAA – krzyknął chłopak, ale nie cofnął się.
Złapał obie ręce bandyty w mocnym uścisku. Po chwili obydwu spowił wielki złoty płomień. Ziemia wokół nich robiła się czarna, a trawa natychmiast usychała. Gorąc parzył wszystkich zebranym mieszkańców.
-AAAAAA! – krzyki bandyty, było słychać z dalekiej odległości.
Po jakiś dziesięciu sekundach ogień znikł. Chłopakowi w masce Lisa nic nie było, oprócz rany w lewym boku. Natomiast bandyta był cały poparzony. Miał wypaloną skórę, włosy całkowicie zniknęły z jego ciała. Ciuchy zamieniły się w popiół. Leżał bezwładnie na ziemi.
-Czy cos się komuś stało? – zapytał tłum.
Ludzie nadal byli wystraszeni po przeżyciu jakie przeżyli przed chwilą. Dopiero się otrząsnęli, gdy chłopak upadł na kolano i zaczął kaszleć. Spod maski było widać krew.
-Przynieście bandaże i lekarstwa! – rozkazała starsza kobieta.
Dwóch mężczyzn od razu pobiegło w kierunku domów. Po chwili byli z powrotem z tabletkami przeciwbólowymi i kilkoma bandażami.
-Pomóc ci? – zapytała chłopaka jakaś pani, gdy zdjął płaszcz i zaczął się obandażowywać.
-Jeśli możesz – kobieta od razu wzięła się do roboty.
Po kilku minutach chłopak stał na nogach. Wszyscy się zebrali i zaczęli się przekrzykiwać, co mogą zrobić w zamian.
-CISZA! – na środek wyszedł mężczyzna około trzydziestki. – Jak możemy ci się odwdzięczyć?
-Nie trzeba – odparł chłopak.
-Ależ trzeba, trzeba. Powiedz jak mamy ci się odwdzięczyć.
-Zrobię tylko zapasy i muszę was opuścić.
-Więc proszę weź od nas jedzenie.
-No dobrze. Pozbędę się tylko tych ciał. Kage Bunshin no Jutsu – pojawiło się kilkanaście klonów, które od razu zabrały ciała i ruszyły z nimi w las.
Po kilku godzinach, Naruto z załadowanymi zwojami żegnał się z mieszkańcami.
-Wróć do nas kiedyś – powiedział Przywódca wioski.
-Dobrze, może już bez maski – odparł chłopak. – Gdybym tu był to poznasz mnie po tym – wystawił prawą rękę, którą po chwili okrył złoty ogień. Słyszał jak mieszkańcy, a w szczególności dzieci zachwycają się jego sztuczką.
-Zapamiętamy co dla nas zrobiłeś.
-Może zostaniesz na nasz festyn? – zapytała jakaś kobieta.
-Festyn?
-Tak, nasz coroczny Festyn, świętujemy udane zbiory – wyjaśnił Przywódca wioski – a tak na marginesie to jestem Fugo.
-Prosimy zostań – małe dzieci zaczęły ciągnąć go za płaszcz.
-No dobrze, dobrze zostanę.
-Dobrze, zaprowadzę cię do Hotelu, wprawdzie nie jest to jakiś apartament, ale zawsze coś.
-Do tej pory spałem pod drzewem.
Następnego dnia Naruto nadal w masce pomagał ludziom w przygotowaniach. Wielu go prosiło, aby zdjął maskę, ale chłopak grzecznie odmawiał.
-Ognisty Lisie, Ognisty Lisie – jakiś chłopak w wieku trzynastu lat biegł przez wioskę i wołał ich wybawiciela.
-O co chodzi? – zapytał Naruto wieszając ostatnią ozdobę.
-Fugo prosi, abyś przyszedł do jego gabinetu.
-Dobrze już idę.
Naruto od razu ruszył do przywódcy wioski. Po drodze wszyscy mu się kłaniali, a on sam miał coraz bardziej złe przeczucia. Gdy doszedł do drzwi, zamurowało go.
-Tak, on sam pokonał siedmiu zbirów – usłyszał głos Fugo.
-Nawet nie był ranny? – zapytała jakaś dziewczyna. Dla blondyna ten głos był znajomy, ale nie mógł sobie przypomnieć do kogo należy.
-Był ranny, jeden z nich zranił go w bok, ale gdy się opatrywał zauważyłem pomarańczową chakre.
-Pomarańczową chakre? – Naruto usłyszał bardzo dobrze znany mu głos. To była jego dziewczyna za nim go wygnano z Konohy, Kira Uchiha.
Naruto w końcu się odważył i zapukał. Po chwili otrzymał zaproszenie i wszedł do środka. Serce mu zabiło mocniej i zaczął się pocić, gdy zobaczył tą jedną osobę. Czarnowłosa dziewczyna, na oko 15 lat i 1.67 m. Czarne piękne oczy, pociągła twarz. Włosy długie opadające na plecy. Tylko na twarzy nie miała uśmiechu. Ubrana w swój ulubiony strój bojowy. Ciemne bojówki z kilkoma kieszeniami, żółta bluzka i rozpięta pomarańczowo-czarna bluza.
-Witaj Ognisty Lisie – powiedział Fugo, a wszyscy zaczęli się w niego wpatrywać. Na chwilę spojrzenia jego i kiry spotkały się.
-Mógłbyś zdjąć maskę? – zapytała grzecznie czarnowłosa.
-Przykro mi, ale nie – odparł, na jego szczęście maska zniekształcała głos. –„Lepiej, aby mnie nie poznali, nie chce jej ranić” – pomyślał chłopak.
-„Robisz błąd” – usłyszał głos w swojej głowie.
-„Kurama?”
-„Nie, Święty Mikołaj”
-Lisie? Lisie? – Fugo próbował go przywrócić na ziemię.
-Przepraszam, zamyśliłem się. Chciałeś w ogóle coś ode mnie?
-Nie, tylko shinobi Konohy chcieli cię poznać. Mieli właśnie się pozbyć tych zbirów, których ty zabiłeś.
-Rozumiem. Mogę iść?
-Tak.
Naruto głośno wypuścił powietrze, gdy wyszedł z gabinetu. Jeszcze trochę i by zdjął maskę i przytulił się do Kiry, ale to by ja tylko zraniło, według niego. Znowu by się musieli rozstawać. Ruszył na dół, chciał pobyć sam.
-Lisie – odwrócił się, za nim stał cały Team 7.
-Słucham – uczucie, aby skończyć z tym przebraniem powróciło.
-Czy może widziałeś pewnego blondyna, niebieskie oczy, trochę wyższy ode mnie, miał po trzy blizny na policzku? – zapytała czarnowłosa. W oczach miała łzy.
-Ni… nie, a coś się stało?
-Nie – odparła smutno i wyszła z budynku. Reszta drużyny została.
-Jej chłopak został wygnany z wioski – wyjaśnił Kakashi.
-Rozumiem – odparł Lis.
-Gdybyś spotkał chłopaka o imieniu Naruto Uzumaki, powiedz, aby przybył do Konohy – powiedział czarnowłosy chłopak.
-Pewnie mi nie powiecie, ale mogę wiedzieć w jakim celu?
-Jego wygnanie zostało cofnięte, Rada została zmieniona i może wrócić do wioski.
-Dobrze, przekaże, muszę już iść, żegnajcie.
-„Najpierw zabije Hirako” – przeszło przez myśl blondyna.
-„Zataczasz się w ciemności, wybierasz zemstę, zamiast miłości” – powiedział lis w umyśle chłopaka. Naruto nic nie odpowiedział.
Niebieskooki opuścił budynek i ruszył do hotelu, w którym mieszkał. Wziął długi prysznic i położył się na łóżku. Cały czas rozmyślał. Z jednej strony miał wielką chęć wrócić do wioski, ale chęć zabicia Hirako cały czas rosła. W końcu oczy mu się zamknęły i zasnął. Obudził się pod wieczór, a raczej obudziły go okrzyki mieszkańców. Wielki Festyn się zaczął. Wstał z łóżka, miał mętlik w głowie. Wziął kartkę i już miał pisać, ale zdał sobie sprawę, że nie miał pojęcia co może napisać. Po dwudziestu minutach siedzenia przy stole napisał.
NIC MI NIE JEST.
-Przyzwanie – w obłoku dymu pojawił się mały złoto-pomarańczowy lis.
-Witaj Naruto – powiedziało zwierzątko piskliwym głosem.
-Cześć Aki, wiesz gdzie to zanieść.
-Tak, Konoha – chłopak przypiął lisowi zwój.- A mogę trochę pozwiedzać?
-Tak, ale masz być ostrożny – zwierzę zniknęło tak jak się pojawiło.
Chłopak założył płaszcz i kaptur i wyszedł z domu. Wszędzie biegały dzieci, wszystkie stragany były obstawione przez ludzi. Przez środek ulicy szli przebrani ludzie. W pewnym momencie nastąpiła seria wybuchów. Wszyscy spojrzeli w niebo, fajerwerki oświetli całą wioskę. Ludzie zaczęli krzyczeć, zachwycali się kolorami, na niebie. Blondyn w pewnym momencie zobaczył drużynę z Konohy i oni chyba też go zobaczyli, bo szli w jego kierunku.
-Możemy porozmawiać? – zapytał siwowłosy jonin.
-Dobrze.
-Z jakiej wioski pochodzisz? – zapytał Sasuke.
-Urodziłem się nie daleko Konohy.
-Należysz do jakiejś wioski? – zapytał Hatake.
-Już nie, jestem wygnańcem – odparł smutno.
-To może dołączysz do Konohy, z tego co mówił Fugo jesteś dobrze wyszkolony.
-Przykro mi ale nie mogę, może jak wykonam swoją misję.
-Jaką misje? – zapytała Kira, zaciekawiona zachowaniem Lisa.
-Muszę wybić Akatsuki – powiedział zimnym tonem. Cały Team 7 lekko przeraził ton, ale nie dali po sobie tego poznać.
-Całe? Nie dasz rady – powiedział Sasuke.
-Nie dowiem się, jak nie spróbuję – odwrócił się i odszedł od nich, ruszył do Fugo.
-Witaj Lisie, co cię do mnie sprowadza? – zapytał Fugo, gdy Uzumaki wszedł do jego gabinetu.
-Muszę już was opuścić. Muszę ruszać.
-W takim razie do zobaczenia.
Blondyn wrócił do Hotelu po swoje rzeczy i od razu wyruszył z wioski. Widok jego przyjaciół, namawiał go, aby wrócić z nimi do Konohy, ale chciał się pozbyć całego Akatsuki, aby jinchuuriki mieli spokój.
-„Skończ z tym, możesz się ich pozbyć razem z Konohą”
-„Nie, zabił Trzeciego, to będzie moja zemsta”
-„Hiruzen prosił cię, abyś nie szukał zemsty, chcesz porzucić jego ostatnią wolę” – Naruto nic nie odpowiedział.
Nie porzucaj Naruto !!!!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńpięknie, wspaniale, idzie drogą zematy, ale może z Itachim się do gada, zna prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńpięknie poradził sobie z tymi bandytami, idzie drogą zemsty, ale może z Itachim się dogada zna prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia