Naruto na nowo 2. -10.
Szpital, miejsce, za którym raczej nikt nie przepada. Biały budynek, z czerwonym krzyżem przed wejściem. Mnóstwo sal i tak samo dużo ludzi, którzy potrzebują pomocy. Przez korytarz szedł na oko jedenastoletni chłopak. Gdyby nie stojak na kroplówkę, dawno by leżał na ziemi. Skręcił w boczny korytarz i wszedł do łazienki. Upewnił się, czy jest pusto, i ugryzł się w kciuk. Z trudem złożył kilka pieczęci i przyłożył dłoń do podłogi. W kłębach dymu pojawił się mały lis. Był rudy z żółtymi plamami na ogonie, pyszczku i lewej, przedniej łapie.
-Witaj Naruto-kun – powiedziało zwierzątko piskliwym głosem.
-Cześć Shitsu – odparł niemrawo.
-Co mam zrobić? – lis od razu przeszedł do rzeczy, a Naruto lekko się uśmiechnął.
-Pamiętasz zapach Orochimaru, albo kogoś z jego otoczenia? – spytał blondyn po chwili. Lis się wstrząsnął po tym pytaniu, ale skinął łebkiem. – Weź kilku najlepszych tropicieli i przeszukujcie wioskę.
-Hai.
-Gdy coś znajdziecie, musicie mi to od razu powiedzieć.
-Hai, damy z siebie wszystko – powiedział lis i zniknął w kłębie dymu.
Naruto wziął stojak na kroplówkę i poszedł do swojej Sali. Wszedł do Sali, była pusta, łóżko na którym leżał Sasuke było puste i zasłane.
-„Pewnie go wypuścili” – pomyślał blondyn, kładąc się do łóżka. – „Nie cierpię szpitali”
Leżał wpatrując się w sufit z pół godziny. W końcu zasnął. Kilkanaście minut później rozległo się pukanie i do środka weszły cztery osoby.
-------Naruto-----
Obudziło mnie skrzypienie drzwi, ale nie otwierałem oczu. Poczułem jak ktoś staje przed moim łóżkiem. Gdy usłyszałem głosy, wiedziałem kto przyszedł.
-Jak myślicie – zaczął damski głos – wybaczy nam?
-Chciałbym – odparł męski głos, ten głos od poprzedniego był bardziej dojrzały.– sam fakt, że nie uciekł z wioski przez ten tydzień coś znaczy.
-Byliśmy okropnymi rodzicami – dodał inny damski głos, który także był dojrzały.
-A tak właściwie mamo, to czemu wcześniej go odtrącałaś? – spytał męski głos, który był bardziej dziecinny, tak jak pierwszy, po tym pytaniu nastała cisza, a ja wsłuchałem się w rozmowę. Musiałem przyznać, że to pytanie mnie zaciekawiło.
-No…bo – Kushina strasznie się jąkała, ale chyba miała zamiar wszystko powiedzieć. – Chciałam go zniechęcić do bycia shinobi.
-Jak to? – spytał poważnie Minato, wyczułem w jego głosie zdziwienie. Zapewne wszyscy byli zaskoczeni tak jak ja. –Wiedziałaś, że będzie shinobi?
-Tak – odparła Kushina i zaczęła płakać. –Wybaczcie mi – zapanowała cisza na dobre kilka minut. Wszyscy zapewne trawili informacje, których się dowiedzieli.
-Ale czemu mamo, jak na razie przez to mamy więcej pytań, niż odpowiedzi? – spytał delikatnie Josuke. Minato ją chyba przytulił, bo zaczęła się uspokajać.
-Przez przepowiednie, która była przekazywana z pokolenia na pokolenie w klanie Uzumaki – odparła już spokojnie.
-„Czemu mam wrażenie, ze to sprawka Rikodu?” – spytałem sam siebie i musiałem się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. – „Kurama!” – zacząłem wywoływać lisa.
-„Co?” – usłyszałem po jakimś czasie. –„Przerywasz mi sen.”
-„Ty to tylko byś spał” – skomentowałem, zatrzymując chichot.
-„Śmieszne, - skomentował. – A ty to co leżysz zamiast się uzdrowić moją chakrą, biju przeważnie śpi, bo nie mamy co robić w ciałach ludzi.”
-„ Mogę się uzdrowić twoją chakrą?” – spytałem nie dowierzając.
-„Ty to jesteś idiotą, czy udajesz? Ile razy mam ci powtarzać, że masz jakąś cząstke mojej chakry w swoim ciele” – w jego głoie wyczułem złość, więc postanowiłem odstawić na razie ten temat.
-„Dobra koniec, musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie” – powiedziałem, a on chyba się uspokoił.
-„Wal”
-„Jak bardzo Rikodu, mógł namieszać w przeszłości?”
-„Nie wiem, pewnie mógł sporo zmienić, w końcu masz rodzeństwo. A co jest?” – spytał ciekawskim głosem.
-„Prawdopodobnie przez niego, byłem odtrącany.”
-„Co? Jak to?”
-„Kushina, to znaczy moja mama, nie już sam nie wiem jak mam się przy nich zachowywać.”
-„Powoli powiedz mi co wiesz.”
-„Dowiedziałem się, że w klanie Uzumaki była przepowiednia, a ja mam wrażenie, ze to była sprawka Rikodu. Zresztą posłuchaj rozmowy, może ją opowie”
Miałem racje po chwili Kushina zaczęła opowiadać przepowiednie.
-Najpierw, aby zrozumieć to drugą musicie wysłuchać innej przepowiedni – powiedziała, a wszyscy się rozsiedli. – Ponoć po śmierci Rikodu Senina, zanim jego synowie zaczęli walczyć między sobą, poprosili kogoś, aby ochraniał ciało ich ojca w zamian za dar.
-Dar? – spytała Saya.
-Tak, większe pokłady chakry, większa siła witalna, z czym idzie dłuższe życie, oraz ochronę.
-Jaką ochronę?
-Aby klan, który założy nigdy nie wyginął. W zamian za te dary, on i jego klan ochraniać ciało Mędrca za cenę życia. Nad grobowcem została wzniesiona wioska, która obecnie jest ruinami.
-Ale co to ma do rzeczy?
-Poczekajcie.
-A tak w ogóle jak nazywał się ten klan? – spytał Josuke.
-Klan…Uzumaki. Wioska Wiru została zniszczona podczas ostatniej wojny, prawdopodobnie, ktoś z klanu powiedział komuś o tej przepowiedni, a ta rozeszła się po świecie.
-Więc wioska została zniszczona, bo ktoś szukał ciała Mędrca – stwierdził Minato – mówiłaś mi, ze pod wioską jest Kuźnia Mędrca, a że nie jest jego grobowiec.
-Kuźnia jest pod wioską, ale nikt nigdy nie znalazł grobowca.
-Ale co to ma do Naruto? – spytała Saya.
-W naszym klanie jest też druga przepowiednia.
-Jaka? – spytał ciekawsko Josuke.
-Ponoć w naszym klanie miał urodzić się chłopiec. Miał nie być podobny do innych członków, ale miał mieć najważniejsze zadanie na świecie. Miał być niewyczuwalny dla innych, tak jakby nie miał chakry, ale jednocześnie będzie ją miał. On miał uprzedzić siły zła od odnalezienie grobowca i ochranianie go lub pozbycie się najgorszych złoczyńców z tego świata.
-Tym kimś miał być Naruto? – spytał z troska w głosie Minato.
-Wszystko mi się do niego zgadzało.
-„Zabije go” – warknąłem w myślach.
-„Przecież już nie żyję”
-„To go zabiję jak spotkam go w zaświatach”
------Narracja trzecio osobowa--------
Zapanowała idealna cisza. Minato podszedł do okna, zaczął prószyć śnieg. W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał w oczy Kushinie, które wyrażały zaskoczenie i strach.
- Co się dzieje? – spytała Saya, nie rozumiejąc co się dzieję.
-Szpieg - odparł cicho Minato i spojrzał na ścianę obok. – Co tam jest? – wskazał na ścianę na którą patrzył.
-Chyba składzik – odparł Josuke, a Minato zniknął.
-„Szlag, przestałem zwracać uwagę na otoczenie” – zaklął Naruto w myślach.
Po minucie Mianto wrócił.
-Zwiał – powiedział krótko. – Nie wiemy nawet kto to był.
-Ciekawy jak dużo słyszał? – dodał Josuke.
-Obawiam się, że sporo – odparł Minato.
Nagle drzwi się otworzyły z hukiem. Wszyscy przybrali postawy do walki, ale po chwili rozluźnili się. Do pokoju wpadła czarnowłosa, członkini klanu Uchiha. Była cała spocona i ciężko oddychała.
-Kira - powiedziała zdziwiona Saya. – Coś się stało?
-Jeszcze nie. Biegam i szukam was wszędzie, zaraz rozpocznie się walka.
-COO?! – krzyknęli wszyscy. Minato złapał obydwie dziewczyny i teleportował się przed wejście na arenę.
Dziewczyny od razu pobiegły do środka, a mężczyzna zniknął i pojawił się po chwili z resztą rodziny.
-Jeszcze wrócimy do tego tematu i trzeba będzie porozmawiać z Naruto – powiedział Minato i ruszyli na widownie.
Naruto otworzył oczy i usiadł na łóżku.
-Ale się porobiło – powiedział do siebie pod nosem. – Dobra, musze iść na arenę, ale najpierw leczenie. Tylko jak mam to zrobić? – spytał sam siebie i zaczął drapać się po głowię.
Chłopak złożył pieczęć, którą najlepiej wypuszczał chakrę i skoncentrował się na chakrze Kuramy. Po pięciu minutach przestał i oparł się rękoma o materac.
-Kuso. Jeszcze raz – w jego oczach pojawiła się determinacja.
Złożył tą sama pieczęć i bardziej się skoncentrował. W pewnym momencie pomyślał o swoim ogniu i został otoczony pomarańczową chakrą, o dziwo, z tyłu miał dziewięć ogonów, paznokcie zmieniły się w szpony, włosy bardziej się najeżyły, oczy stały się czerwone, a jego wąsy stały się bardziej wyraziste.
-Co jest? – spytał sam siebie, gdy po raz kolejny skończył liczyć ogony. – Dobra, później pogadam z Kuramą, teraz musze iść – założył swój płaszcz i maskę.
Płaszcz wisiał na krześle, a maska leżała na szafce obok łóżka. Wyszedł przez okno na dwór i ruszył na arenę. Skakał po dachach, aby nie zwracać na siebie uwagi, choć ulice były puste, tylko kilka osób przechodziło główną ulicą wioski.
-Naruto-kun – chłopak zatrzymał się i zaczął się rozglądać.
Za nim biegł Shitsu. Gdy lis dobiegł padł na dach, ledwo łapał oddech.
-Co jest? Znaleźliście coś?
-Tak i to bardzo dużo. Jest tu mnóstwo osób od Orochimaru, a na dodatek Ruki podsłuchał coś o ataku.
-Dzięki, możesz znikać.
Naruto pogłaskał lisa po łbie i wrócił do biegu na arenę.
Na arenie panowała cisza. Saya i Kira były ustawione naprzeciw siebie, a Kakashi właśnie rozpoczynał walkę.
-Dzięki za to, ze mnie zawołałaś, ale nie mam zamiaru dawać ci fory – powiedziała rudowłosa.
-Nawet na to nie liczę – odparła czarnooka, uśmiechając się.
----Narracja Sayi-----
Kira ruszyła pierwsza do ataku, od razu uruchomiła Sharingana, więc musiałam uważać. Atakowała Taijutsu, dzięki naszej długiej znajomości, zablokowałam wszystkie jej ciosy, a nawet zrobiłam jedną kontrę. Gdyby nie jej unik dostała by mocnym kopnięciem w żebra.
Następnie przyszła pora na Ninjutsu. Jej Katon i mój Suiton ciągle ze sobą konkurowały, jak nie na treningach, to na misjach, ale właśnie w Egzaminach.
-Katon: Ognista Kula.
-Suiton: Wodna Ściana.
Arenę spowiła para, co utrudniało walkę. Choć dla mnie nie do końca. Dopiero co się uczyłam, ale miała już podstawowe wykształcenie sensora, więc określenie czyjegoś położenia, na tak małym obszarze nie było dla mnie czymś trudnym.
-Suiton: Wodne Pociski.
-Katon: Ogniste Pociski.
Popełniłam podstawowy błąd, po ataku nie zmieniłam pozycji.
-Taką zasłona się nie ukryjesz – usłyszałam jej głos i szczerze lekko się zdziwiłam.
Przecież… i wtedy mnie olśniło. Sharingan. Musiałam zmienić strategię.
Postanowiłam używać szybki jutsu.
-Suiton: Wodny Strumień.
Jedno z prostszych jutsu, ale bardzo skuteczne. Silny i szybki strumień wody, potrafi powalić silniejszego przeciwnika.
-Katon: Ognisty Smok.
Para dopiero co znikła, a na arenie znowu nie było nic widać.
-Kage Bunshin no Jutsu – stworzyłam kilka swoich kopii.
Wiedziałam, że Sharingan nie rozpozna, kto jest oryginałem. Okrążyłyśmy ją i atakowałyśmy Taijutsu. Gdy wiatr rozwiał zasłonę, zobaczyłam, że jest w dość kiepskim stanie. Miała kilka ran po kunaiach i shurikenach, z których sączyła się krew. Stała podparta jedną ręką o kolano. Włosy opadały jej na twarz.
-Suiton: Wodny Smok.
Domyślałam się, że w takim stanie nie da rady uniknąć tego ataku. I tak było oberwała moim jutsu i padła na ziemię nieprzytomna.
-Wygrywa Saia Namikaze – oznajmił Kakashi, a ja padłam na plecy na ziemię.
------Narracja trzecio osobowa-----
-Hokage-sama – zaczął Kazekage – jak będzie wyglądał finał, skoro jest trzech zwycięzców? – spytał, a blondynka się zamyśliła.
-Już wiem – odparła i podeszła do barierki. – Jako, że jest trzech zwycięzców, w finał, odbędzie się na zasadzie każdy na każdego. Gdy tylko Kitsune będzie w stanie walczyć, odbędzie się ostatnia walka.
-Już jestem w stanie walczyć! – krzyk z dachu rozniósł się po całej okolicy. Hokage oraz Kazekage spojrzała na dach.
Stał tam Kitsune, który chwilę później znalazł się na środku areny. Do niego zaraz dołączyli Josuke i Saya.
-Będziesz walczył w masce? – spytał Josuke.
-Nie – odparł i zdjął maskę.
Rzucił ją gdzieś za siebie. Teraz wszyscy w szoku przyglądali się chłopakowi.
-To on - mruknął Kazekage.
-Znasz go? – spytała ciekawsko Tsunade. Przywódca Suny skinął głową.
-Tak, był w Sunie przez jakiś czas.
-Rozumiem.
-To najmłodszy syn Yondaime! – krzyknął ktoś na trybunach, a po chwili wszyscy zaczęli się przekrzykiwać.
-CISZA! – krzyknęła nerwowo Hokage. Na widowni, od razu zrobiło się cicho. – Ostatnia walka.
-Musi być bardzo zdolny, skoro doszedł do finału – powiedział Kazekage. – No i pokonał Gare.
-A właśnie co z Garą?
-Moi ludzie się nim zajęli. Nic mu nie jest.
-Start! – krzyknął Hatake.
Kage dopiero teraz zauważyli, że ostatnia walka się zaczęła. Cała trójka była ustawiona naprzeciw siebie. Wszyscy przyjęli swoje postawy do ataku.
-----Narracja Naruto------
Walka z rodzeństwem. Wszystko było by dobrze, gdyby nie ich rozmowa w szpitalu. Byłem teraz całkowicie zmieszany, nie wiedziałem co mam zrobić. Postanowiłem się zastanowić po walce. Ruszyłem do ataku, na Josuke. Może i moje Taijutsu było na dobrym poziomie, ale byłe chaotyczne, walczyłem bez żadnego stylu. Walka katana dała by mi jakąś przewagę, ale nie miałem zamiaru pokazywać wszystkich swoich asów. Kiedy ja walczyłem z bratem Saya użyła Wodnych Pocisków. Stałem do niej plecami, więc oberwałem.
-Oj braciszku, musisz uważać na plecy – skomentowała, a ja się mimowolnie uśmiechnąłem. Zrozumiałem, że to nie ich wina, tylko Rikodu, podejrzewam, że w tamtym życiu tez bym tak zrobił dla swojego dziecka, gdyby była taka przepowiednia.
-Co się tak uśmiechasz? – spytała nerwowo. Może i to było moje drugie życie, ale zachowanie mam prawie takie samo, lubiłem i umiałem wkurzać ludzi. Ruszyłem do ataku.
Czekam na następne :D
OdpowiedzUsuńCzekam czekam !! XDD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńczyli tak naprawdę Kushina chciała zniechęcić Naruto do bycia shinobi i w finale sa Namikaze, ciekawe trzymam kciuki za Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyli, czyli tak naprawdę Kushina to chciała takim zachowaniem zniechęcić Naruto do bycia shinobi... o w finale sa Namikaze, trzymam kciuki za Naruto...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza