poniedziałek, 7 września 2015

Naruto na nowo 2. -15.

Naruto na nowo 2. -15.
-----Naruto-----
-Źle! – krzyknął Tarashi, gdy znowu wykonałem zły ruch ogonem i prawie przeciąłem mu tętnicę. –Skup się, w takim tempie Akatuski dorwie twoich przyjaciół. 
-To nie jest takie łatwe.
-Jest, tylko musisz zapanować nad swoim umysłem. Ogon będzie robił to co chcesz tylko musisz się skupić.
Upadłem na tyłek, otarłem pot z czoła i spojrzałem na Tarashiego, który stał przede mną. Mimo, że było ciemno, doskonale widziałem każdy szczegół. W ostatniej chwili zobaczyłem, że lis wykonał pchnięcie. Zasłoniłem się rękoma, ale pomyślałem, aby zablokować to ogonem.
-Dobrze – powiedział. – Tak dalej. 
Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem, że zablokowałem atak kataną, którą trzymałem ogonem. Zacisnął mocniej ogon wokół rękojeści i coraz pewniej wyprowadzałem ataki. Po godzinnym treningu opadłem z sił. Podczas używania chakry lisów, byłem strasznie zwinny i szybki, na dodatek widziałem w ciemnościach i mogłem walczyć ogonem, który ani trochę mi nie przeszkadzał.
-To twój limit, na razie, bynajmniej.
Gdy tak siedzieliśmy lis przekazywał mi jeszcze podstawowe ruchy w teorii. W pewnym momencie przewróciłem się na plecy i zacząłem dostawać mroczków przed oczami.
-Szybko wypij – powiedział zmartwiony lis, podając mi szklankę z jakimś napojem.
Po kilku minutach mogłem znowu normalnie funkcjonować.
-To była ostatnia odtrutka, była silniejsza, więc będzie działać dłużej. Musisz wyruszać, dalej musisz ćwiczyć sam.
-Hai, ale mam jeszcze jedno pytanie.
-Mów.
-Czy jak pobiorę chakre od Kuramy to mój wygląd będzie taki jak teraz?
-Podczas korzystania z niej tak. Odeślę cię z powrotem do szpitala.
Skinąłem mu głową, a on złożył kilka pieczęci. Wcześniej przestałem korzystać z chakry natury, wiec mój wygląd wrócił do normalności. Założyłem miecze na plecy. Moje stare miecze przecinały się teraz tworząc znak X, a ten złoty przecinał te obydwa, tworząc przecięty znak X. 
Spowił mnie kłąb dymu i ocknąłem się w środku Sali szpitalnej. Na moje szczęście nie było tu nikogo. Zebrałem szybko chakrę natury i w raz ze zmianą wyglądu, zacząłem czuć wiele różnych zapachów. Opuściłem bezszelestnie szpital, a po kilku minutach wioskę. Słońce dopiero wstawało, co oznaczało, że drogę dwu dniową muszę przebyć w jeden dzień. Czułem słaby zapach Teamu 7 i mocny zapach swojej mamy, co oznaczało, że ruszyła za nimi. Zapewne, wtedy, gdy zauważyli moją nie obecność. 
-----Polana, narracja trzecio osobowa-----
-Witaj… sensei – powiedział czarnowłosy mężczyzna. 
-Tato, o co tu chodzi? – spytał najmłodszy z zebranych, ale Minato zignorował jego pytanie.
-Obito? – spytał nie dowierzając. – Jak przeżyłeś?
-Cóż, to nie twoja sprawa. Nie mam zamiaru ci się spowiadać – warknął. – Katon: Ognista Fala.
Minato zareagował w ostatniej chwili, złapał syna i teleportował się do wcześniej rzuconego kunaia.
-Idź pomóż walczyć z Kisame – rozkazał starszy blondyn.
-Ale…
-Już!
-Hai.
-Załatwmy to szybko – powiedział Obito. 
-To ty dałeś Naruto truciznę?
-Oczywiście, słynny Kitsune nie może żyć.
-Czemu?
-Co czemu?
-Czemu taki jesteś?
-Ja bym zadał pytanie, dlaczego ty ciągle jesteś po tej dobrej stronie. W tym świecie panuje tylko śmierć.
-Więc co chcesz zrobić?
-Wieczne genjutsu, zero śmierci, zero chorób i przede wszystkim zero shinobi.
Uchiha włączył swoje kekken genkai i ruszył do ataku. W jego prawej ręce zmaterializował się czarny pręt. Gdy był metr od blondyna, Minato odskoczył do tyłu. Wtedy Uchiha wyciągnął rękę do przodu, a pręt zaczął się w szybki tempie wydłużać, przebijając lewy bark Namikaze. 
-„Moja chakra” – pomyślał niebieskooki. 
Gdy tylko pręt wyszedł z jego ciała, odskoczył na bezpieczną odległość i wyciągnął kunaia, z jego rany coraz bardziej leciała krew. Jego ubranie było prawie całe czerwone. Minato ruszył do ataku, jego ataki były szybkie, choć wolniejsze, niż zwykle przez głęboką ranę. Za każdym razem, gdy jego broń sięgała Uchihe, przelatywała przez jego ciało nic mu nie robiąc. Rzucił kunaia w las i teleportował się do niego, aby móc obmyśleć plan. Obito pojawił się metr od niego kilka sekund później.
-Co to za jutsu?
-Po co ci ta wiedza, skoro zaraz zginiesz.
-Nie bądź taki pewny – powiedział pewnie wyczuwając zbliżającą chakrę od strony Konohy. Po kilku sekundach obok niego pojawiła się czerwonowłosa kobieta, gototwa do walki.
-Co ty tu robisz?
-Naruto zniknął ze szpitala, pomyślała, ze słyszał waszą rozmowę i ruszyła za wami.
-COO!? – krzyknął Minato. 
Obito postanowił przerwać im rozmowę i zaatakował rannego mężczyznę. 
Josuke zdążył w ostatniej chwili zablokować atak Kisame w Kire. Czarnowłosa klęczała na ziemi, jego siostra była przy Sasuke i Itachim.
-Kolejny szczyl – skomentował Hoshigaki. 
-Cofnij się – powiedział do dziewczyny za sobą.
-Nie dasz mu rady samemu – wtrąciła Saya i stanęła obok brata.
Po jego drugiej stronie stała czarnowłosa. Itachi i Sasuke mogli się jedynie przyglądać. Złamana ręka najstarszego Uchihy uniemożliwiała mu walkę, a brak chakry i ból głowy po nadużyciu Sharingana nadal dawał siwe znaki Sasuke. 
Kisame zamachnął się mieczem, aale Josuke był szybszy i rzucił kilka shurikenów wycelowanych w tętnice członka Akatsuki.
-Suiton: Wodny Smok.
Saya resztkami chakry wykonała zaawansowaną technikę z natury wody. Wodny Smok doleciał do Kisame, ale Samehada zaczęła pożerać twór czerwonowłosej. Kira wykorzystała chwilowe zamieszanie i pobiegła za plecy Kisame.
-Katon: Ogniste Kule.
Mnóstwo szybkim i małych kulek poleciało w plecy Hoshigakiego. Technika sięgnęła celu, ale Samehada wyssała część chakry z ataku, więc szkody były niewielkie. 
-Wy małe – warknął członek Brzasku.
Następny był Josuke, wyciągnął katanę i napełnił ją chakrą wiatru. Wyskoczył do góry, aby zadać mocny cios w głowę, ale został zablokowany. Chakra wiatru zniknęła, a Josuke oberwał potężnym ciosem w brzuch. Odleciał do tyłu i lekko oszołomiony klęknął na jedno kolano, Saya i Kira stanęły obok chłopaka.
-Starczy tego – warknął Kisame. – Suiton: Wodny Wir.
Hoshigake wypluł duże ilości wody, która przybrała postać wiru. Jutsu poleciało na zebranych obok siebie Konoszan. Zostali pochłonięci przez technikę, który wyrzuciła ich w las. Zatrzymali się na grubym pniu drzewa. Osunęli się na ziemię i zemdleli.
-To by było ta na tyle – mruknął do siebie i podszedł do rodzeństwa twa Namikaze. – W was jest cos ciekawego – powiedział do siebie i przybliżył Samehade do brzucha blondyna. Miecz od razu zaczął wysysać pomarańczową chakrę. Po kilku minutach zrobił to samo z Sayą. – Wspaniała chakra Kyuubiego, dawno nie czułem się tak dobrze – mówił coraz głośniej i zaczął się śmiać. 
Kisame założył miecz na plecy i ruszył do Obito.
Czarnowłosy zaatakował Minato czarnym prętem, ale Kushina w ostatniej chwili zablokowała jego atak kunaiem. Inny pręt pojawił się w drugiej ręce Obito, mężczyzna od razu się zamachnął i zaatakował Kushinę. Do akcji wkroczył Minato, zdenerwowany z powodu takiego obrotu spraw chciał jak najszybciej zakończyć tą walkę. Po silnym ciosie od Kushiny Obito odleciał na jakieś dwa metry.
-Czemu? – spytał znowu blondyn.
-Co, czemu?
-Czemu, tak bardzo boisz się Naruto, że dałeś mu truciznę?
-Ten szczyl, był w Anbu Korzenia, zabił większość członów mojej organizacji. Ma w sobie chakre Kyubiego i całkowicie panuje nad ogniem, czy nie uważasz, że powinniśmy go zgładzić? 
-Chyba cię pogięło? – odparła Kushina.
-A co będzie jak odwróci się od Konohy? Według mnie dobre ku temu powody.
-Suiton: Wodny Rekin!
Za drzewa wystrzeliła wodna fala, na której płynął wielki rekin. Minato złapał żonę teleportował się, aby uniknął ataku. Obok czarnowłosego pojawił się Kisame.
-Tamte dzieciaki już nie będą przeszkadzać.
-Co?! – krzyknął blondyn. – Kushina idź sprawdzić co z nimi.
-Nie zostawię cię samego.
-Idź! Sprawdź czy nic im nie jest – Kushina, czując, że nic nie wskóra, zniknęła w chmurze dymu.
-Misja wykonana – wszyscy usłyszeli damski głos. Nagle obok członków Akatsuki zaczęły zlepiać się kartki pojawiające się ze wszystkich stron. Po minucie pojawiła się trzecia członkini. 
-Co tak długo? – spytał Uchiha.
-Obszar do wysadzenia był większy niż przypuszczałam, ale i tak wszystkie zioła zostały zniszczone. 
Minato był coraz bardziej zdenerwowany, jeśli zioła, które zebrała Saya zostały zniszczone podczas walki, a ona mówiła prawdę, Naruto może umrzeć. Wściekły blondyn ruszył do ataku.
-----Kushina-----
Biegłam tak szybko, jak mogłam. Bałam się o Minato, ale musiałam sprawdzić czy reszta jest cała. Po kilku minutach i zużyciu połowy chakry dobiegłam do miejsca walki. Pierwsze co zobaczyłam to zniszczone place ziół od wybuchu i ognia, gdy podeszłam bliżej stwierdziłam, że nic się z nich nie zrobi. Odstawiłam rozmyślanie nad ziołami i ruszyłam dalej, wyczuwając chakrę dzieciaków. Po minucie byłam na miejscu, wszyscy leżeli na ziemi nieprzytomni. Zaczęłam ich o kolei opatrywać. Itachi miał złamaną lewą rękę, Kira, Saya i Josuke byli wyczerpani, a Sasuke miał objawy nadużycia Doujutsu. Nikt oprócz Itachiego nie był poważnie ranny. Wszyscy już przytomni siedzieli poopierani o drzewa. 
-Jeszcze kogoś coś boli? – spytałam, ale nikt nie odpowiedział. –Rozumiem, że nie. Saya co z ziołami?
-Są… całe – odparła, gdy wyjęła je z kabury. 
-Na szczęście. Musimy tutaj przyrządzić tą odtrutkę. 
-Czemu?
-Przybiegłam tutaj, bo Naruto zniknął ze szpitala, myślałam, ze ruszył za wami, ale nie ma go tu. 
-CO!?
-Tsunade powiedziała, że Anbu go szuka, ale coś mi się wydaję, że on sam się odnajdzie.
-Przecież, był nie przytomny. 
-Wiem. Przyrządzimy tutaj odtrutkę, aby mu ją od razu podać, gdy się znajdzie. Masz przepis?
-Tata ma zwój – powiedziała Saya.
-Gdzie on jest w ogóle? – wtrącił Josuke.
-Walczy – odparłam.
-Biegnijmy – rozkazała Kira.
-Za mną – powiedziałam i ruszyłam pierwsza.
----Narracja trzecio osobowa-----
Blondyn klęczał na jedno kolano, jego oddech był szybki i ciężki. Naprzeciw niego stało trzech członków Akatsuki. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Kisame z wielkim mieczem zarzuconym na bark, uśmiechał się szyderczo, Obito miał obojętny wyraz twarzy, podobnie jak Konan. Wokół nich leżały powalone lub połamane drzewa i wszędzie były kałuże. Nagle z za jednego pnia wybiegła Kushina, a za nią reszta. Saya trzymała w ręce zioła. Na twarzy Obito pojawił się grymas niezadowolenia. 
-Zabierz jej to! – warknął do Konan.
Niebieskowłosa zmieniła się w kartki papieru i poleciała na córkę Yondaime. Wokół ręki Sayi pojawiły się papierowe shurikeny, które zaczęły kaleczyć całe ramię. Zioła upadły na ziemię, ale po chwili papier je podniósł i wzbił się w powietrze. 
-NIE!
-Spale je – powiedział Uchiha z Brzasku.
-Katon…
-Katon: Złoty Ryk Lisa!
Ktoś wyskoczył wysoko w powietrze i posłał w członków Akatuski Złotą Fale Ognia w kształcie Pyska Lisa. Złapał zioła i wylądował na ziemi.
-Przepraszam za spóźnienie – powiedział do wszystkich. 
-Naruto? – spytali wszyscy nie poznając chłopaka. Miał lisie uszy na czubku głowy i ogon z tyłu. W dodatku miał długie kły i czerwone oczy. Na plecach miał trzy miecze.
-Co ci się stało? – spytał Minato.
-Później – odparł i rzucił siostrze zioła.
-Nie wiem czym teraz jesteś, ale zginiesz! – krzyknął zdenerwowany Obito i ruszył za blondyna, a po chwili zrobili to inni. Minato już chciał walczyć, ale Naruto powstrzymał go ruchem ręki. Wyciągnął wszystkie miecze. Czarne ostrze w prawej, białe w lewej i złotem trzymał ogonem.
-Walka trzema mieczami – skomentował Minato.
-Wiesz co to jest? – spytała Kushina.
-Tak, kiedyś na potknąłem się na to w archiwum. Podobno tylko wybraniec i jednocześnie ktoś kto ma pakt z lisami może to opanować. Chodzi tu o jakąś chakre i odpowiednie jej wykorzystanie.
Naruto ruszył do ataku. Był bardzo szybki, a jego ruchy przypominały taniec. Płynne i zabójcze. Jednym mieczem zablokował miecz Kisame, drugim ciął mu ramię a trzecim brzuch, następnie odskoczył do tyłu i czekał na ich ruch. Kisame klęknął na kolano. Miał poważną ranę na brzuchu i ręce, którą trzymał Samehade. 
-Ty mały… - nie dokończył, gdyż Minato rzucił obok niego kunaia i teleportował się do niego uderzając go Rasenganem. 
-Jednego mniej – skomentował Yondaime.
Następna była Konan, jej papier nie nadawał się do walki z mieczami Naruto. Blondyn okrył ostrza ogniem, które paliły wszystko. Śmierć dziewczyny była tylko kwestią czasu. Po kilku minutach walki, podbiegł do nie i zamachnął się dwoma mieczami, tworząc na jej ciele dwie długie rany, trzeci mieczem przebił jej serce.
Konoszanie zauważyli u niego, nie zmienny wyraz twarzy. Jej śmierć była mu całkowicie obojętna, wszyscy się przerazili tego braku emocji.
-Gdzie on tego się nauczył? – spytał Sasuke, ale wiedział, że odpowiedzi nie dostanie.
-Poddajesz się? – spytał Naruto.
-Nigdy! Katon: Ognisty Strumień.
Czarnowłosy wydmuchnął dwa strumienie ognia, które zaczęły kręcić się wokół siebie.
-„Kuso, odtrutka przestaje działać” – pomyślał Uzumaki, czując jak jego ciało sztywnieje, chyba wszyscy zauważyli jego zawahanie.
-Trucizna – powiedział Minato. – Rób odtrutkę! – rozkazał rzucając zwój Sayi, dziewczyna od razu wzięła się za wykonywanie powierzonego jej zadania.
Yondiame w tym momencie pomógł synowi uniknąć jutsu Obito.
-Moje miecze – powiedział, gdy upuścił je przed teleportacją.
-Siedź, trucizna paraliżuje twoje ciało. My się nim zajmiemy.
Minato, Josuke, Sasuke, Kira i Kushina stanęli przed Naruto, gotowi do walki.

2 komentarze:

  1. Hej,
    udało mu się... przybył w samą porę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniale, udało mu się, przybył na czas...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń